Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KSIĄDZ BISKUP ZDZISŁAW FORTUNIAK: Czas się tu szczęśliwie zatrzymał

Agnieszka Drwęska, Anna Springer
"Wszystkich mam zapisanych w sercu", czyli wspomnienia z lat młodzieńczych księdza biskupa Zdzisława Fortuniaka, absolwenta Liceum Ogólnokształcącego im. Gen. J. Wybickiego w Śremie.

"Wszystkich mam zapisanych w sercu", czyli wspomnienia z lat młodzieńczych księdza biskupa Zdzisława Fortuniaka, absolwenta Liceum Ogólnokształcącego im. Gen. J. Wybickiego w Śremie.

Jak wspominał ksiądz biskup, liceum nie zmieniło się znacząco od momentu, gdy opuścił jego mury jako absolwent 1956 r. Oczywiście zauważalne są zmiany w wyglądzie samego budynku, jednak przeprowadzane prace remontowe wskazują na uszanowanie tradycji.

Dyrektor Pankowski czekał na spóźnialskich
Ogromne wrażenie zrobiło na Jego Ekscelencji samo przekroczenie progu szkoły. Jak mówił, czas się tu szczęśliwie zatrzymał. Przechodząc pod szkolnym zegarem spodziewał się spotkać, jak przed laty, dyrektora Henryka Pankowskiego, który codziennie sprawdzał, czy któryś z uczniów nie spóźnia się na lekcje.
Wykład, jaki ksiądz biskup wygłosił dla młodzieży podczas rekolekcji wielkopostnych spotkał się z bardzo życzliwym przyjęciem, co potwierdziły słowa samego biskupa wypowiedziane podczas wywiadu dla szkolnej gazetki „Józek" oraz redakcji szkolnej kroniki filmowej pt. „Okiem Józefa".
Jego Ekscelencja pozytywnie ocenia młodzież i jej zachowanie, natomiast nie jest w stanie rzeczowo ocenić nauczania i wychowania w dzisiejszej szkole, bo, jak twierdził, nie ma z nią wystarczającego kontaktu.
Co innego, gdy chodzi o ocenę liceum z dawnych lat. Według ks. biskupa przeciętny człowiek ze szkoły wspomina tych wymagających, którzy „weszli mu za skórę".

Fascynacja algebrą
Wielu na pewno zdziwi fakt, że jednym z ulubionych przedmiotów ks. Fortuniaka była matematyka. Rozważał nawet - zafascynowany szczególnie algebrą i trygonometrią - czy nie studiować tej dziedziny. Była to niewątpliwie zasługa wymagającej, ale życzliwej uczniom prof. Stanisławy Malińskiej. Nie wymagała regułek, czy wzorów, lecz oczekiwała ich wyprowadzenia aż do sakramentalnego „c.b.d.o."- co oznaczało „ co było do okazania".
Za postrach uznawana była również prof. Gołębiowska - nauczycielka języka rosyjskiego. Ksiądz biskup wspomina sławetne kropki, które stawiała rusycystka przy nazwisku w dzienniku. Wskazany uczeń mógł spodziewać się przez najbliższe pół roku prawdziwych męczarni - jak wyuczył się gramatyki, to był pytany z czytanki. Jak opanował czytankę, to był pytany z gramatyki i tak w kółko.

Profesor Walkiewicz mieszka na Wildzie
Oczywiście pamięta nieżyjącego już, jak większość jego profesorów, Władysława Judka. Natomiast z olbrzymią przyjemnością spotyka mieszkającą do dziś w Poznaniu, na Wildzie, prof. Zofię Walkiewicz - nauczycielkę astronomii i geografii. Dobrym zdrowiem cieszy się również prof. Bogdan Banaszak, który rozpoczynał wtedy pracę jako młody wuefista.
Wspomina prof. Pankowskiego - ówczesnego dyrektora, mimo że nie uczył jego klasy; prof. Józefa Witczaka - nauczyciela fizyki i matematyki. Jako wyjątkowo dostojną figurę przywołuje z pamięci prof. Józefa Sosnę - łacinnika, postać rodem ze starożytnego Rzymu. Trochę zmieniali się nauczyciele języka polskiego, uczyły ks. biskupa panie prof. Gomułkówna i Maciak. Pani prof. Muślewska wykładała język francuski.
Ks. Biskup wyraźnie wzruszony wspomnieniami, zwrócił uwagę na szacunek, jakim za jego czasów uczniowie obdarzali profesorów. Co prawda zdarzały się i wtedy żarty oraz dowcipy, ale żadnych złośliwości ksiądz nie pamięta. Nauczyciele wobec swoich podopiecznych byli bardzo ojcowscy, serdeczni, choć poważni i cieszący się autorytetem.

Chwila, która była wiecznością
Do dziś biskup Fortuniak utrzymuje kontakty ze swoimi rówieśnikami, choć po maturze rozjechali się niemal po całej Polsce. Bliższe kontakty ma z kolegami mieszkającymi w Poznaniu, odwiedzają się, dzwonią do siebie, ale też spotyka się z nimi przy różnych okazjach. Z racji wieku coraz częściej niestety na pogrzebach. Te cztery lata w śremskim liceum zaowocowały trwałymi znajomościami.
Najlepiej z czasów szkolnych pamięta maturę, różne jej epizody, ale najbardziej wydarzenie związane z odczytaniem wyników egzaminu pisemnego. Do ustnej matury dopuszczeni byli ci, którzy zdali egzamin pisemny. W auli szkoły wieczorem, kilka dni po egzaminie pisemnym z dyrektorem Pankowskim spotkali się wszyscy maturzyści z niepokojem oczekując rezultatów egzaminu. Dyrektor w kolejności alfabetycznej wyczytywał nazwiska uczniów, którzy zdali i tym samym mogli przystąpić do ustnej jego części. Kiedy doszedł do litery „F", ku zdziwieniu Jego Ekscelencji nazwisko Fortuniak nie padło! Zimny dreszcz przebiegł po plecach ks. biskupa, a wpatrzone w niego zdziwione oczy kolegów sprawiły, że zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Na szczęście pan dyrektor pomylił kolejność nazwisk i po kilku sekundach odczytał pominięte nazwisko. Ta nieprzyjemna chwila była dla przyszłego studenta seminarium wiecznością.

W czasach stalinowskich w liceum uczono religii
Ks. biskup pamięta, że rekolekcje wielkopostne dla licealistów podobnie jak i dziś odbywały się w kościele pofranciszkańskim, który był wtedy typowo młodzieżowy. Za jego czasów prowadził je ks. Chwiłkowski, pochodzący ze Śremu. Na uwagę zasługuje fakt, że w trudnych czasach stalinowskich w liceum uczono religii, pomimo tego, że w niewielu szkołach w Polsce była w spisie przedmiotów wykładanych. Jaką cenę musiał za to płacić dyrektor z gronem pedagogicznym, tego Jego Ekscelencja nie wie, ale na pewno nadstawiali karku za swoją młodzież.
Za czasów ks. biskupa pozycja liceum w mieście bardzo się liczyła. Żadne poważniejsze wydarzenie nie odbywało się bez zaangażowania młodzieży licealnej. Śrem żył swoją uczelnią, był niezwykle mocno z nią związany, olbrzymie było zainteresowanie i rodziców, i społeczności miejskiej sprawami szkoły.
Ks. Biskup wspominał dawny Śrem, z przystankiem autobusowym tuż przy ratuszu, z kilkoma autobusami w ciągu dnia i z małą stacją benzynową na rynku. Miasto liczyło wówczas około 8 tys. mieszkańców i kończyło się na koszarach wojskowych. Nie było ani Odlewni, ani Jezioran, ani Helenek.

Nie musiał się kryć z wiarą
Powołanie kapłańskie szło ze Zdzisławem Fortuniakiem od najwcześniejszych lat, tak więc w liceum nie przeżył tzw. olśnienia, ale atmosfera panująca w tej szkole sprzyjała tej decyzji, nie musiał się z nią ukrywać. Został przyjęty do klasy 8 B z językiem francuskim i zwierzył się dyrektorowi Pankowskiemu z tego, że wiąże swą przyszłość z seminarium, więc bardziej potrzebna byłaby mu łacina. Ten umożliwił mu przeniesienie w następnym roku do klasy 9 A, gdzie mógł się tego języka uczyć. Mimo tak skomplikowanych czasów nie musiał się kryć ze swoją wiarą, co było wielką zasługą atmosfery panującej w szkole.


Ksiądz biskup Zdzisław Fortuniak jest doktorem teologii. Urodził się 21 lutego 1939 r. w Wieszczyczynie, koło Śremu jako syn Marcina i Moniki z domu Niewrzęda. W 1956 r., po ukończeniu liceum w Śremie i uzyskaniu świadectwa dojrzałości, rozpoczął studia w Arcybiskupim Seminarium Duchownym w Poznaniu. Wyświęcony na kapłana 26 maja 1963 r. w Poznaniu. Biskupem mianowany został 10 kwietnia 1982 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto