Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Park&Ride - Parkuj i jedź za darmo. Od marca naprawdę?

Bogna Kisiel, Katarzyna Fertsch
Marian Kot poprowadziłby parking „park&ride”, jednak tylko na korzystnych warunkach
Marian Kot poprowadziłby parking „park&ride”, jednak tylko na korzystnych warunkach Andrzej Szozda
Parkujesz-płacisz, wsiadasz do tramwaju i... też płacisz. To poznański patent na „park&ride”. Znawca tematu powie: Protestuję! To nie ma nic wspólnego z ideą takiego parkingu. A no nie ma. Ale tak właśnie działa obecnie parking, który znajduje się na Piątkowie (tuż przy skrzyżowaniu ulic Szymanowskiego i Stróżyńskiego). Już w marcu może się to jednak zmienić – wszystko wskazuje na to, że właśnie tam powstanie pierwszy, prawdziwy parking „park&ride” w Poznaniu.

Obok parkingu na Piątkowie już od lat tkwi tabliczka z napisem „park&ride”. Pasuje tutaj jak kwiatek do kożucha. Bo myli się ten, kto sądzi, że kwitek parkingowy zastępuje – jak na prawdziwym parkingu „park&ride” – bilet komunikacji miejskiej. Tutaj trzeba zapłacić za pozostawienie auta, a także za jazdę tramwajem!
Parking znajduje się na terenie miejskim. Od lat dzierżawi go Marian Kot. Tablica stała tutaj od początku.

– Chcieliśmy jakoś temu sprostać. Dlatego kupowaliśmy bilety od MPK, a następnie sprzedawaliśmy je naszym klientom – opowiada Kot. – Taka namiastka „park&ride”. Wycofaliśmy się z tego, ponieważ okoliczni mieszkańcy traktowali nas jak kiosk.

Dzisiaj jego klientami są w większości właśnie okoliczni mieszkańcy, którzy płacą za cały miesiąc parkowania. Mimo że ma ciekawą ofertę dla kierowców jadących do centrum, nikt z niej nie korzysta.

– Za 50 zł można wykupić miesięczny abonament i w dzień zostawiać auto na parkingu. Godzina postoju kosztuje natomiast 1 zł – mówi Marian Kot.
Nawet jeśli do opłaty za postój na parkingu doliczymy cenę biletu, to i tak wychodzi mniej, niż postój w strefie. Kierowców to jednak nie przekonuje.
Umowę dzierżawy terenu Kot ma do marca. Później może tam powstać prawdziwy parking „park&ride”. Szanse są spore.
– Musimy rozwiązać kwestię kwitków parkingowych, które miałyby być jednocześnie biletami. Trzeba zabezpieczyć je przed podrabianiem – mówi Zbigniew Rusak, dyrektor Zarządu Transportu Miejskiego.

Obecny dzierżawca nie wyklucza, że to on mógłby poprowadzić prawdziwy „park&ride”: gdzie kierowca zostawia samochód, bierze kwitek i jeździ komunikacją miejską tak długo, jak długo jego auto stoi na parkingu. Miasto musiałoby dać mu jednak pewne gwarancje.

Ryzykować nie chcieli także inwestorzy, którzy byli zainteresowani budową w Poznaniu dwóch parkingów „park&ride” (mieli je wybudować i przez określony czas czerpać korzyści z ich funkcjonowania). Zanim doszło do złożenia ofert – wycofali się z przetargu. Zdaniem Mirosława Kruszyńskiego, zastępcy prezydenta Poznania, stawiali zbyt wygórowane warunki, których miasto nie mogło zaakceptować. Oczekiwali szybkich zysków w krótkim czasie.
– Partner prywatny musi włożyć wkład własny i pamiętać, że taka inwestycja nie amortyzuje się w ciągu 10 lat – tłumaczy Kruszyński. – Z inwestorem parkingu pod pl. Wolności umowę podpisaliśmy na 39 lat.

Mieszkańcy aglomeracji codziennie przemierzają tę samą drogę przez mękę. Horror zaczyna się na wjazdach do Poznania, gdzie stoją w gigantycznych korkach. Tymczasem władze miasta przekonują, że priorytetem jest komunikacja publiczna: niech ten, kto narzeka, korzysta z MPK. Nic prostszego. Wcześniej jednak trzeba byłoby na piechotę dotrzeć do tramwaju. Samochodem można dojechać, ale nie ma gdzie go zostawić.

Górczyn – parkingu brak, Starołęka – zero, os. Sobieskiego – spółdzielczy, płatny, Śródka i Rataje – stacje benzynowe, postój do 30 minut.
Wczoraj Kruszyński rozmawiał na ten temat ze współpracownikami. Liczy, że uda się znaleźć partnera, który wybuduje parking pod pl. Bernardyńskim.
– Ale może być kłopot – przyznaje od razu wiceprezydent.

Miasto nadal będzie szukać możliwości przeprowadzenia tych inwestycji w partnerstwie publiczno-prywatnym. Jeżeli przetarg na parking pod pl. Bernardyńskim też zakończy się fiaskiem, prezydent rozważa powołanie spółki, która zajęłaby się budową i prowadzeniem parkingów. W budżecie miasta nie ma na ten cel pieniędzy, a spółka mogłaby zaciągać kredyty.

– Takie parkingi muszą leżeć blisko tras tramwajowych – mówi Zbigniew Rusak z ZTM. – Gdzie? Na Górczynie, Starołęce czy na Miłostowie. Tam miasto nie ma co prawda wolnych gruntów, ale parking mógłby powstać nad pętlą – proponuje.

Czym są parkingi park&ride?
Parkingi typu park&ride („parkuj i jedź”) mają przechwycić jak największy odsetek pojazdów kierujących się do centrum miasta, a kierowców zachęcić do skorzystania z oferty transportu publicznego.
Aby takie rozwiązanie było atrakcyjne dla potencjalnych pasażerów, projekt zakłada, że kierowca pojazdu pozostawionego na parkingu P&R (oraz osoba towarzysząca), będzie mógł nieodpłatnie podróżować tramwajami i autobusami MPK oraz firm, które wożą pasażerów na zlecenie poznańskiego Zarządu Transportu Miejskiego. Za bilet ma im służyć karta parkingowa (dowód pozostawienia auta, uprawniająca do jego odbioru).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Park&Ride - Parkuj i jedź za darmo. Od marca naprawdę? - Poznań Nasze Miasto

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto