Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aż miło było na nasz stok popatrzeć

Marta Maciejewska
Kto w ostatnim tygodniu odwiedził chodzieski stok narciarski musi przyznać, że różnica między tym co działo się tam przez dwa ostatnie lata, a tym co jest teraz, bardzo rzuca się w oczy.

Kto w ostatnim tygodniu odwiedził chodzieski stok narciarski musi przyznać, że różnica między tym co działo się tam przez dwa ostatnie lata, a tym co jest teraz, bardzo rzuca się w oczy. Parking pełen samochodów, śnieg, a co najważniejsze narciarze i kolejki do wyciągu.
Stok został otwarty 5 stycznia i zarządcy mają nadzieję, że tak już pozostanie aż do marca. Z dnia na dzień do Chodzieży zjeżdżało się coraz więcej osób. To niewątpliwy sukces.
Janusz Smaruj, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, przyznaje że ostatnio ze stoku jest bardziej zadowolony niż z basenu. No bo przecież przynosi on miastu sławę i oczywiście zarabia pieniądze.
Najwięcej osób Chodzież odwiedziło w weekend. W sobotę, kiedy to chwilami na parkingu nie było już miejsc, udało się zarobić aż 4289 złotych, a dzień później tylko 300 złotych mniej.
– Razem przez tydzień stok przyniósł nam 16 814 złotych – mówi z dumą Janusz Smaruj. – Jest to dowód na to, że stok nie jest nieudaną inwestycją, tylko inwestycją niedokończoną.
Większość z przybyłych jeździła na nartach ciesząc się zimowym słońcem. Na stoku można było spotkać też masę osób z dziećmi, które z bocznej górki zjeżdżały na sankach. Swoje miejsce znaleźli tu też snowbordowcy, głodni mogli skosztować coś w otwartym barze, a zmarznięci ogrzać się przy rozpalonym ognisku.
– Jestem tu pierwszy raz i uważam, że jest to dobre miejsce dla tych wszystkich którzy w prawdziwe góry mają daleko – mówiła turystka z Wałcza. – Teren do zjazdu jest dobrze przygotowany, no i ten widok na jezioro zapiera dech w piersiach. Jest tu naprawdę bardzo pięknie.
Na stok dotarli też reporterzy krakowskiego radia RMF FM, którzy na własne oczy chcieli zobaczyć to, co się dzieje w Chodzieży.
W tych dniach świetnie spisała się też armatka dośnieżająca, która po zamknięciu stoku cały czas bezawaryjnie go dośnieżała.
Nie można jednak nie wspomnieć o jednej złej wizytówce, którą nie dało się nie zauważyć. Przy zjeździe z drogi K-11 utworzyły się okropne dziury i prawdziwym cudem można nazwać fakt, że nikt nie uszkodził sobie tam samochodu. A wszystko przez drogowców, którzy po wylaniu nowej nawierzchni nie dokończyli zjazdu na stok.
– Interweniowałem już w tej sprawie kilka razy i we wtorek drogowcy próbowali coś z tym zrobić, ale nie wyszło to jeszcze tak jak być powinno – dodaje Janusz Smaruj. – To musi być dobrze zrobione, bo droga ta jest często teraz uczęszczana.
Wszystko wskazuje na to, że dopóki jest mróz, na stoku narciarzy nie zabraknie.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto