Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bridget Jones 3: Urocza życiowa ciamajda powraca! [RECENZJA]

Paulina Rezmer
16 września na ekrany polskich kin wchodzi trzecia część przygód Bridget Jones. Choć rzeczywistość wokół niej się zmienia, urocza Brytyjka wciąż zmaga się z tymi samymi problemami. I... dokłada sobie nowych!

Pojęcie komedii romantycznej jest tak wyeksploatowane, że gdyby Bridget Jones istniała naprawdę i usłyszała, że jej przygody przypisuje się temu właśnie gatunkowi, pewnie wydęłaby usta, by z pogardą i brytyjskim akcentem powiedzieć „Nie sądzę”. Bo choć w długo wyczekiwanej przez fanki trzeciej części filmu jest bardzo komediowo (twórcy z wprawą miksują klasyczne do bólu amerykańskie gagi z dość wyważonym brytyjskim humorem) Bridget Jones pozostaje postacią dramatyczną. Wciąż jest życiową ciamajdą. Może i najbardziej uroczą na świecie, ale co z tego?

Nie ma nic romantycznego w: przygodnym festiwalowym seksie po zakrapianej imprezie, późnym i w dodatku przypadkowym macierzyństwie, wreszcie w tym, że ex-miłość jej życia patrzy, jak w wieku 43 lat zabawia dzieci znajomych tańcząc do „Gangnam style” na garden party - by wymienić tylko kilka tragicznych momentów. Tradycyjnie więcej w filmie Sharon Maguire „samego życia”, niż bajki o księżniczce i książętach zaciekle walczących o serce wybranki.

Zobacz zwiastun "Bridget Jones 3"

I w tym miejscu należą się głębokie ukłony dla scenarzystów. Owocem współpracy Helen Fielding, Emmy Thompson i Dana Mazera jest historia, która dynamiką, rozwojem akcji i jej zakończeniem nie odbiega od dwóch poprzednich części. Może i Bridget nie ma czasu na powtarzanie starych błędów, bo zajęta jest popełnianiem nowych, ale dzięki zabiegom twórców robi to w dobrze nam znanych miejscach i okolicznościach, w towarzystwie znajomych postaci. Czy ta grana od nowa stara pieśń przeszkadza albo nudzi? Ani trochę! W końcu wszyscy tęskniliśmy za panną Jones i jej niedoskonałym, ale jednak swojskim światem. Swojski okazuje się tu nawet nowy bohater, Jack Qwant (w tej roli Patrick Dempsey), godny następca Daniela Cleavera. Dla postaci granej przez Hugh Granta zabrakło miejsca w scenariuszu trzeciej części. Qwant, kochanek z przypadku, okazuje się dojrzalszy niż Cleaver, z zaangażowaniem zabiega o względy geriatrycznej pierworódki (i widzów) i rywalizuje z Markiem Darcym. Trudno powiedzieć, czy to dlatego, że ma szansę zostać ojcem, czy dlatego, że wszyscy są starsi i bardziej odpowiedzialni. Jest jednak na tyle przekonujący, że można złapać się na kibicowaniu obu amantom jednocześnie.

Wartością dodaną jest trzeźwa, choć podana w lekkostrawnej formie krytyka współczesnych niechlujnych mediów, do których nie pasuje nawet Bridget z całą swoją fajtłapowatością i brakiem profesjonalizmu. Nawet jej naiwne spojrzenie na świat i nieustający brak wiedzy o nim przegrywają konkurencję ze zdjęciami kotów.

Choć mija czas i zmienia się rzeczywistość, dwie rzeczy w życiu Bridget Jones (i w filmach o jej losach) są stałe. Pierwsza to zdolność czynienia żenujących sytuacji jeszcze bardziej żenującymi. Druga to nieustanny upór w walce o samą siebie. Może i wychodzi jej to pokracznie, ale probówać trzeba. I tę lekcję warto odrobić z Bridget w kinie.

reżyseria: Sharon Maguire
scenariusz: Emma Thompson, Helen Fielding, Dan Mazer
premiera: 16 września 2016 (Polska), 15 września 2016 (świat)

Reżyserka Sharon Maguire o Bridget Jones: Zajęło nam sporo czasu, żeby zdecydować, w którą stronę ona się rozwinęła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto