Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

David Lovering z Pixies: Może powinienem powiedzieć coś o dojrzewaniu? [Rozmowa NaM]

Paulina Rezmer
mat. prasowe
O nowej płycie, zmianach w szeregach zespołu i starych nawykach rozmawiamy z Davidem Loveringiem, perusistą grupy Pixies, amerykańskiej legendy indie rocka.

Wasz szósty album „Head Carrier” wiąże się z kilkoma pierwszymi razami. Na basie pełnoprawnie już gra Paz Lenchantin (m. in. w A Perfect Circle - red).
Z Paz graliśmy już wcześniej trasę, ale po wejściu z nią do studia musieliśmy się z chłopakami zachowywać (śmiech). A poważnie - ujęły mnie jej totalny profesjonalizm i umiejętność działania we wspólnej sprawie.

Tym razem spędziliście też więcej czasu w studio, niż kiedykolwiek wcześniej.
O tak. To był dla nas niesłychany komfort. Wcześniejsze płyty nagrywaliśmy szybko, np. „Surfer Rosa”powstała w trzy, cztery dni. Tym razem spędziliśmy w studio kilka tygodni. Wszystkie albumy Pixies powstają według wypracowanego wzorca. Nowy materiał najpierw testujemy na scenie, więc do studia wchodzimy ograni, znamy utowry na wylot. Tym razem było tak samo, ale do tego doszła przyjemność szlifowania każdej nuty do perfekcji. Tzn. do satysfakcjonującego brzmienia.

Czytaj też

A jednak „Head Carrier” jest chyba najmniej psychodelicznym tworem w historii Pixies.
Może tak być. Pixies działa z przerwami od trzydziestu lat, dużo się przez ten czas wydarzyło, ale jedno wiem na pewno: każda płyta jest inna, choć o każdej możesz z całą pewnością powiedzieć, że jest nasza, bo słychać tam rzeczy, które nas charakteryzują. Może teraz powinienem powiedzieć coś o tym, że dojrzewamy jako zespół i wszystkie te rzeczy o ewolucji, ale chyba lepiej będzie, jeśli powiem po prostu, że dotarliśmy do tego momentu, w którym odkładasz na bok wszystkie nieistotne bzdury i zajmujesz się graniem, bo przecież to kochasz najbardziej.
Co do albumu, psychodelii na „Head...” jest faktycznie mało. Nie siejemy gitarowego zgiełku. Jest spokojniej i klasyczniej. Podoba nam się to, co zrobiliśmy.

Co z twojej perspektywy przez te trzydzieści lat zmieniło się najbardziej?
Najbardziej? Oczywiście, że my! Można by opowiadać o wielkich scenach, o tym, jak zmienił się rynek, muyczny biznes. Jak to wszystko jest ładniejsze, bardziej profesjonalne i lepiej zorganizowane, ale prawda jest taka, że najistotniejsze zmiany zaszły w nas samych. Lepiej się ze sobą dogadujemy, lepiej gramy, mamy większą muzyczną świadomość. To jest najcenniejsze. Reszta nie ma znaczenia.

Jedno jest niezmienne - okładki. Vaughan Oliver znów zrobił coś szalonego!
Jego prace to dla mnie zawsze największe zaskoczenie przy tworzeniu albumu. Mamy do niego pełne zaufanie. Wysyłamy mu mix tape, a on odsyła gotowe dzieło, którego nie kwestionujemy. Nigdy nie zawodzi.

Pixies wystąpi w Hali Arena w Poznaniu na jedynym koncercie w Polsce już 16. 11. Bilety po 179 zł na eventim.pl.
Do wygrania także w naszemiasto.pl. Informacje w poniedziałek 7.11.

Pixies - Tenement Song

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto