Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Derwisze - jazzmani, czyli Yair Dalal i towarzysze

Joanna Błaszkowska
Joanna Błaszkowska
Jak można nazwać połączenie muzyki żydowskiej, arabskiej, perskiej, środkowoazjatyckiej, jazzu i bluesa? To kategoria chyba jeszcze nieopisana, może by więc nadać jej imię... "dalalizm"?

Koncert, jak dał Yair Dalal razem ze swoim zespołem Band Orient wczoraj na dziedzińcu Bazaru, daleki był od efektownych popisów gwiazd. Yair wyciszony, nie mówiący wiele, nie krzyczący w stronę publiczności, wyszedł na scenę po to, żeby grać, nie zaś robić wrażenie spektakularnymi efektami. Muzyka, jaką uraczył poznaniaków, również była wyjątkowa nie dla poszukiwaczy tanich emocji, ale dla słuchaczy otwartych na niestandardowe brzmienia i gotowych wyruszyć w podróż przez kilka, jeśli nie kilkanaście różnych stylów muzycznych.

To, co zostało zaprezentowane na dziedzińcu Bazaru, nie mieści się w żadnej wyraźnej kategorii. Powiedzieć, że było połączeniem muzyki orientalnej z jazzem, to zdecydowanie za mało. Wszak sama muzyka nazywana generalnie "orientalną" mieści w sobie tyle sposobów komponowania i grania, że samo słowo "orientalny" niewiele tak naprawdę mówi. Sięgnął więc Dalal do muzyki perskiej, arabskiej, rytmów i melodii nomadów środkowoazjatyckich i oczywiście do tradycji żydowskiej. Do tego wszystkiego dołożył jazz i blues. Efekt? Może nie porażający, bo to w ogóle nie w stylu Dalala, ale na pewno przytłaczający bogactwem.

Od utworów silnie nacechowanych muzyką perską, które brzmią dla europejskiego ucha jak opowieść bez początku i końca, w dodatku z nietypowym rozwinięciem, przez radosne izraelskie pieśni świąteczne wiódł Yair Dalal swoich słuchaczy aż do jam session na cztery instrumenty, które nawet w żadnym sklepie muzycznym nie stoją obok siebie (co więcej, trudno byłoby znaleźć sklep muzyczny, który miałby w sprzedaży je wszystkie). Czwórka artystów improwizowała na arabskim oudzie (traktowanym nieraz przez Dalala jak gitara akustyczna...), bębnach, kontrabasie oraz... EWI 4000 C, czyli elektrycznym instrumencie dętym, który czasem brzmiał jak saz, innym razem jak fletnia Pana, a jeszcze innym - jak klarnet po prostu. Jak może brzmieć improwizowana solówka na takim instrumencie, mogą przekonać się niemal jedynie ci, którzy zechcą posłuchać Dalala z jego Band Orient.

Kto wczoraj nie przyszedł do Bazaru, niech żałuje. Choć - gdyby przyszedł, wcale nie jest powiedziane, że znalazłby miejsce. Dla wszystkich za późno zainteresowanych jest jednak dobra wiadomość: kolejna bardzo nietypowa uczta muzyczna już dziś o 21:00. Dla poznaniaków na dziedzińcu Bazaru zagra Albert Beger New Quartet.

Przeczytaj więcej o Tzadik Poznań Festival


od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto