Napisała: Grażyna Boguszyńska z Chodzieży
Pewnego razu - w ,,Gazecie Poznańskiej’’to było
Pan Redaktor dał hasło i wszystko się zaczęło...
I dlatego, z tej przyczyny
piszę wiersze, czasem bajki, ot tak sobie w wolnej chwili.
Nie z próżności, nie ze złości, ale z wielkiej przyjemności.
Dla znajomej Weroniki, która chociaż mała jeszcze,
jak słyszałam, lubi wiersze.
Historyjki dla Marylki i bajeczki dla córeczki,
I dla wnuczki, i dla wnusia, który jeszcze w majtki siusia.
Dla sąsiada, pana Leszka, który piętro niżej mieszka.
Wiersze składam i rymuję, bo potrzebę taką czuję.
Tylko chciałam się zapytać, czy w tym rymie mogę pisać?
Tak pisali Brzechwa, Tuwim i ich dobrze się czytało, a tych bajek ciągle mało!
Z Brzechwą trudno konkurować, lecz jak Tuwim rękę poda,
Redaktor zaakceptuje,
no to może popróbuję!
Dla dzieci mam chęć rymować i po szufladach wierszy nie chować.
Choineczka
W Wielkim Borze, na polanie, tak gdzie borsuk jadł śniadanie,
stała sobie choineczka, mała niczym Calineczka.
No i z tego też powodu nie zaznała nigdy ,,miodu’’.
Wszystkie świerki w koło ścieli, a ją jakoś ominęli.
Więc szumiała tylko cicho: ,,A niech porwie mnie już licho.
Niech już będzie kres mej doli, bo mnie z żalu serce boli.
Tak bym chciała, nie bez racji, na świątecznej być kolacji’’.
I marzyła sobie skrycie, raz się ubrać należycie.
Tak się szczerze użalała, tak szumiała i szlochała, aż ją sowa usłyszała,
A, że mądry był to ptak, powiedziała głośno tak:
Wiem, że bieda dzisiaj wszędzie, lecz niech każdy tu przybędzie,
kto ma trochę chęci szczerej i jest naszym przyjacielem.
Już niebawem będą święta, też i dla was moi mili,
więc niech każdy się wysili i w tym naszym Wielkim Borze,
da niedużo - lecz co może.
Więc nie zwlekać ani chwili - chcę by wszyscy tu dziś byli!
Bo to święto jednej nocy, niech się wam otworzą oczy.
Zakotłowało się wszędzie - czy coś aby z tego będzie?
Rodzina jeży przytupała, niosąc to, co w domu miała,
A więc jabłka, a więc gruszki - a wieszały je maluszki.
Potem główkami kiwały i choinkę podziwiały.
Przyleciały cztery sroczki. W dzióbkach miały... co?
Breloczki!
Skąd je wzięły te złodziejki? A to już ich sekret wielki.
Powiesiły jak umiały, wielką radość z tego miały.
Później przyszedł miś brunatny, który z drzemki się obudził, ale długo nie marudził.
Wziął ze sobą synka Kubę, swoją żonę - grubą Lubę i córeczkę Klementynkę,
co ziewała odrobinkę. Bo jak wiecie, o tej porze misie śpią we własnej norze.
Też przynieśli na choinkę swych zapasów ociupinkę:
i pierniczki, i śliweczki, cukiereczki, z miodu świeczki.
Klementyna, no i Kuba powiesili wszystkie cuda.
Przyszły jeszcze dwa jelenie, lecz nie miały darów wcale,
Więc złożyły w swej pokorze, nie zgadniecie co - poroże!
Też mi sztuka, ktoś tu powie, oddać to, co jest na głowie.
A ja zaraz Wam tłumaczę - te jelenie w swej szczerości dały z serca to co miały.
Więc to nie był prezent mały!
Nie w ocenie darów sztuka, jeśli ktoś tu tego szuka,
lecz w zjawisku tego święta - żeby w tym dniu każda buzia czy to mała, czy też duża,
zawsze była uśmiechnięta i radosna, i szczęśliwa - bo nie zawsze taka bywa.
A choinka? Patrzcie tylko! Pięknie wystrojona stoi i serduszko jej nie boli,
bo się cieszy i raduje, kiedy naszą bliskość czuje.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?