Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kobieta była w ciąży. Ślad po niej zaginął prawie 10 lat temu

Agnieszka Smogulecka
Po zgłoszeniu zaginięcia Beaty policjanci przeczesywali teren przy osiedlu, na które rzekomo miała jechać
Po zgłoszeniu zaginięcia Beaty policjanci przeczesywali teren przy osiedlu, na które rzekomo miała jechać archiwum
Zaginęła ciężarna kobieta, która prowadziła biuro nieruchomości. Wyszła z domu przy św. Rocha, rzekomo na umówione wcześniej spotkanie z klientem. Zniknęła bez śladu. Na początku 2004 roku poznaniacy nie mówili o niczym innym, jak o zagadce zniknięcia Beaty Kotwickiej-Iwanowskiej. Do dziś nie wiadomo, co się z nią stało.

Beata - w lutym 2004 roku - była w czwartym miesiącu ciąży. 18 lutego - jak mówił jej mąż - przed godziną 15 wyszła z domu. Ponoć była umówiona z klientem na osiedlu Lecha. Z kim dokładnie? Tego nikt nie wie. Rafał I. przekonywał, że spotkanie miało być krótkie - przed wyjściem z domu kobieta miała zjeść tylko pierwsze danie, drugie miała dokończyć po powrocie... Tego samego dnia wieczorem mąż Beaty zgłosił policji zaginięcie żony.

W Poznaniu pojawiły się plakaty ze zdjęciem szczupłej brunetki. "Ktokolwiek widział... wie, gdzie może się znajdować... pilnie proszony o kontakt" - można było przeczytać na przystankach, w sklepach. Rafał I. poprosił o pomoc media. Blady, wystraszony, ale spokojny, odwiedził redakcję "Głosu Wielkopolskiego". Dał zdjęcie żony, poprosił o zamieszczenie komunikatu. Gdy następnego dnia je odbierał, mówiąc: "Nie będzie już potrzebne", przypuszczaliśmy, że sprawa została rozwiązana. Ale policjanci, z którymi wówczas rozmawialiśmy, nie potrafili wyjaśnić znaczenia słów Rafała I. - Nic się nie zmieniło. Ciągle jej szukamy - mówili.

Mijały dni, a los Beaty pozostawał nieznany. Coraz częściej, w nieoficjalnych rozmowach, pojawiały się sugestie, że związek z zaginięciem 28-latki mógł mieć jej mąż. Coraz częściej zaczęto też powtarzać, że kobieta mogła zostać zamordowana. Nie udało się jednak zdobyć dowodów potwierdzających te wersje. Policja przeczesywała okolice osiedla Lecha, miejsca, które znała Beata lub Rafał. Przesłuchano setki osób. Bez skutku.

Mroczny Poznań na Facebooku. Sprawdź!

Po kolei eliminowano pojawiające się hipotezy. Sprawdzono, czy Beata nie stała się ofiarą lubieżnika grasującego na Ratajach. Nie znaleziono powiązań między jej zaginięciem a działającymi w okolicy oszustami mieszkaniowymi. Trop biżuterii podobnej do tej, jaką miała Beata, a zastawionej w lombardzie, także wiódł donikąd. Nie przyniosły efektów rozmowy z ginekologami - policjanci uznali, że gdyby ciężarna żyła, chciałaby sprawdzić, czy dziecko prawidłowo się rozwija.

Kryminalni wiele razy rozmawiali też z samym Rafałem I. Nieoficjalnie mówili, że wiele poszlak wskazywało na to, że mógł być winny.

Żaden z sąsiadów, znajomych, sklepikarzy z okolic św. Rocha nie widział 18 lutego Beaty. Nikt nie zauważył jej wyjścia z domu, zresztą operator sieci komórkowej, z której korzystała 28-latka, wskazał, że aparat nie opuścił rejonu, w którym kobieta mieszkała. Przez kilka godzin przed zaginięciem Beata nie przeprowadziła żadnej roz-mowy telefonicznej. Od razu nasuwało się pytanie: Czy rzeczywiście zniknęła 18 lutego, czy może jednak wcześniej. A jeśli wcześniej - dlaczego Rafał okłamał policję i bliskich żony?

Mieszkanie, w którym mieszkało małżeństwo, zostało dokładnie wysprzątane (przed wizytą policji) karcherem. - Wyglądało sterylnie - wspominają policjanci. Mimo to odnaleziono ślady krwi: zachlapana nią musiała być wcześniej cała łazienka. Rafał tłumaczył jednak, że żona miała krwotok z nosa. Bliscy kobiety mówili, że w małżeństwie dochodziło do konfliktów, że Rafał nie był zadowolony z perspektywy zostania ojcem. Zwrócili uwagę, że kiedy zniknęła Beata, na jego ręce pojawiła się głęboka rana. Rafał tłumaczył jednak, że skaleczył się.

Odkryj Mroczny Poznań. Więcej historii z dreszczykiem

- Na wszystko miał gotową odpowiedź. Był opanowany i chłodny - opisuje go Maciej Szuba, detektyw wynajęty przez rodzinę Beaty. Wkrótce Rafała zaczęto widywać z nową przyjaciółką.

Czy rzeczywiście miał związek ze zniknięciem żony? Nie wiadomo. I nie wiadomo, czy kiedykolwiek uda się poznać prawdę. Rafał I. przejął interesy żony, ale nie szło mu dobrze. Zadłużył się, wplątał w handel narkotykami. Został nawet za to aresztowany. Procesu jednak nie doczekał. Powiesił się 18 kwietnia 2011 roku w wynajętym mieszkaniu.

- Zabrał tajemnicę do grobu - mówił w rozmowie z nami Wiesław Kotwicki. Podkreślał, że nie opuszcza go przeczucie, że zięć wiedział, co stało się z jego córką. - Tylko cud może sprawić, że dowiemy się, co stało się z Beatą. Aby wznowić postępowanie, ktoś musiałby znaleźć jej szczątki - Wiesław Kotwicki nie ma złudzeń. Nie wierzy, że córka żyje. Wykorzystał wszelkie możliwości, by ją odnaleźć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kobieta była w ciąży. Ślad po niej zaginął prawie 10 lat temu - Poznań Nasze Miasto

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto