Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gniezno porodówka: fatalne warunki odwiedzin

Sona Ishkhanyan
Dawid Stube/Fotostube
Czy oddział poporodowy w gnieźnieńskim szpitalu jest przystosowany do odwiedzin mam, które dopiero co urodziły?

Gniezno porodówka: fatalne warunki odwiedzin

Jeszcze kilka lat temu odwiedziny bliskich na porodówce w gnieźnieńskim szpitalu odbywały się w specjalnych salach, które znajdowały się poza salami poporodowymi. W dodatku do takiej sali przepustkę miała tylko matka - bez noworodka. Jednak, idąc za potrzebami współcześnie panujących poglądów o bliskości rodziny w momencie dość istotnym dla całej rodzin, jakim są narodziny dziecka, zniesiono zakaz odwiedzin w salach poporodowych. O ile koncepcja sama w sobie jest dobra, bo zarówno pacjentki, jak i ich rodzina pragną takiej bliskości, o tyle warunki panujące w salach porodowych gnieźnieńskiego oddziału położniczo-ginekologicznego nie służą ku temu. - Każda z nas cieszy się, kiedy przychodzą do nas nasi najbliżsi, przy czym podkreślam określenie „najbliższy”, ale sytuacja zmienia się , kiedy na sali są obecne osoby odwiedzające koleżankę obok. Wtedy dochodzi do sytuacji dość krępujących, a zwłaszcza, jeżeli tych osób jest więcej - mówi Katarzyna Nowaczyk, mama, która urodziła miesiąc temu. - Zdaję sobie sprawę, że to jest dość egoistyczne podejście, ale tak to odczuwa każda z nas. Świadczy to o tym, iż takie odwiedziny powinny się odbywać jedynie w salach jedno- lub najwyżej dwuosobowych - dodaje.

- Sale są małe, jak na tyle pacjentek. Jak tak wszyscy się zejdą, to raczej atmosfera się zagęszcza. Poza tym wiadomo, że kobieta zaraz po porodzie niekoniecznie chce, by inni ją oglądali. Przecież to takie intymne chwile w życiu każdej świeżo upieczonej mamy. Kobieta czuje się fatalnie, a tu jacyś obcy ją oglądają ukradkiem. Byłyby to super wizyty, gdyby sale były przygotowane do tego typu spotkań - dodaje pani Maria, jedna z mam na porodówce.

Personel również narzeka na fatalne warunki nie tylko w kwestii zachowania intymności, ale też z powodów sanitarnych.- Dochodzi nawet do sytuacji, gdy w wieloosobowej sali przez cały dzień są goście, chwilami nawet po 4 albo 5 osób. A przecież nikogo chyba nie trzeba przekonywać, jak bardzo jest to uciążliwe dla mieszkanek pokoju - mówi Dorota Cylc, położna oddziałowa. - Oddział położniczy to szczególne miejsce, gdzie często dochodzi do przekraczania granic intymności. Wielu kobietom bardzo trudno jest karmić piersią w obecności zupełnie obcych osób, zwłaszcza mężczyzn, w dodatku gdy dopiero się tego uczą i niezbyt dobrze sobie radzą. Nawet takie drobiazgi, jak sięganie do torby po podkłady i wyjście z nimi do toalety lub sytuacja, gdy koszula czy pościel ubrudzi się krwią, dla niektórych osób są krępujące - dodaje. - Poza kwestiami odczuć jest też ważniejszy problem, a mianowicie sfera sanitarno-epidemiologiczna, kiedy to nadmiar odwiedzin źle wpływa na zdrowie zarówno dla pociętej, szytej matki, jak również noworodka, który ma zupełnie inną florę bakteryjną i zbyt słabą odporność na infekcje - dodaje. Personel wspomina również o tym, że odwiedzający często przekraczają wszelkie granice, nawet etyczne. - Łamią wszelkie ograniczenia czasowe, siedzą przy pacjentce nawet do 23.00, kiedy już jest dawno po godzinach odwiedzin. Niejednokrotnie musimy ich wypraszać z sal. Faceci kładą się na łóżkach. Raz zdarzyła się sytuacja, kiedy rano salowe odkryły 2-metrowego faceta w łóżku żony, który został na noc - opowiada położna. Podkreśla również, że odwiedzający nie respektują godzin wyznaczonych na przerwę w odwiedzinach, kiedy to salowe myją podłogi i sprzątają. - My, jako kobiety, solidaryzujemy się z matkami i ich pragnieniem bliskości rodziny, ale jako personel jesteśmy zdezorientowane, nie wiemy czy respektować taką formę wizyt, czy też zakazać wchodzenia do sal poporodowych - mówi Dorota Cylc.
Podobnego zdania jest ordynator oddziału ginekologii, Grzegorz Gliniewicz. - Odwiedziny powinny być, to jest jednoznaczne, ale tylko wtedy, gdy są spełnione odpowiednie warunki ku temu. W tych warunkach, jakie obecnie panują w naszym oddziale, taka forma odwiedzin powinna być absolutnie zakazana - twierdzi. - W największej sali mamy 6 pacjentek, 6 noworodków, do tego, jeżeli wejdzie, 6 odwiedzających, czyli w dozwolonej liczbie osób po 1 osobie do każdej pacjentki, już mamy 18 osób i wielki tłok - zauważa. Przypomina, że są przygotowane specjalne sale do odwiedzin, tam każda pacjentka może przebywać z całą rodziną, bez ograniczeń liczbowych, co do osób przychodzących. Dodatkowo doktor jest zażenowany zachowaniem gości, którzy nie stosują się do nakazów: - Sprytnie, nieodpowiedzialnie łamią je, nie stosując się do naszych wszelkich uwag - żali się. - Niektórzy nie mają poszanowania do niczego i podstawowych zasad etycznych. Jeżeli przychodzi do żony mężczyzna, kładzie się na łóżku żony i gra na telefonie, to niestety, ale przekracza granice. Słynne są też tzw. „wycieczki rodzinne” do naszych pacjentek. Dodatkowo takie osoby na wszelkie uwagi personelu odpowiadają wyzwiskami i gburowatym zachowaniem - mówi ordynator.

Z możliwości odwiedzin najwięcej się cieszą ojcowie, gdyż mają okazję przebywać z nowonarodzonym dzieckiem już od pierwszych chwil . - Uważam, że jest to dobra propozycja dla nas, móc potowarzyszyć swojej partnerce , która z kolei nie zawsze czują się na tyle dobrze, by pójść na osobne sale przeznaczone do odwiedzin. Jednak warunki n prawdę pozostawiają wiele do życzenia, sale nie sa komfortowe dla samych mami dodatkowych osób - twierdzi Grzegorz Janaszak, tata.

Problem jest na tyle alarmujący, że zaingerował już lokalny punkt SANEPID-u, który jednoznacznie zanegował taką formę odwiedzin. - Jako lekarz cieszę się z faktu, że SANEPID wydał negatywną opinię i czekam na rozważną decyzję dyrekcji w tej kwestii - mówi Gliniewicz.

Do mojej wiadomości jeszcze nie dotarł protokół z SANEPID-u, ale nie mają oni takich kompetencji, by ingerować wewnątrz naszego oddziału, gdyż nie doszło nigdy do poważnego zakażenia, czy też sytuacji zagrażających życiu naszych pacjentek lub noworodków. Pomysł wprowadzenia odwiedzin w salach poporodowych, zgłaszały do mnie pacjentki, które narzekały na zbyt ograniczone warunki odwiedzin. Nie jest to również zgodne z ustanowionym prawem pacjenta, by zakazać wejścia na oddział najbliższej rodziny. Natomiast wprowadzone są limity, według których nie może być więcej niż jedna osoba przy pacjentce. Jeżeli tego dopilnuje personel oddziału, to wszelkie normy będą zachowane - mówi Krzysztof Bestwina, dyrektor szpitala.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto