Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jurek Owsiak: Nie szpanujemy, bardziej chcemy coś opowiedzieć [Rozmowa NaM]

Sandra Gozdur
- O tym jest ta książka, o takim dotykaniu świata - mówi Jurek Owsiak o swoim najnowszym wydawnictwie pt. "Obgadywanie świata". Rozmawialiśmy z nim m.in. o steku z klatki kanalizacyjnej, spotkaniu z wyjątkowym Rudym 102 w Ameryce, 26. Finale WOŚP oraz o tym, czy odbędzie się kolejny Przystanek Woodstock.

Co pierwsze przychodzi ci na myśl, kiedy słyszysz słowo podróż?
Pociąg! Jestem wychowany na pociągach. Parowozy, kłęby dymu… Wszystko dlatego, że w młodzieńczych latach spędziłem w nich wiele godzin. Nie było takiego lata, żebyśmy z rodzicami nie pojechali na wakacje do Gdańska. To były podróże pełne przygód i ogromnej niewygody, bo wszędzie był tłok. Do dzisiaj czuję zapach i klimat tych pociągów.

Pytam o to nie bez powodu, ponieważ niedawno ukazała się twoja książka „Obgadywanie świata”. Czytając ją, można wyruszyć z tobą w podróż po wszystkich kontynentach! Na początku dużo wspominasz o wycieczkach autostopem. Czego uczą takie wyprawy?
Autostop był piękną przygodą, nie do powtórzenia dzisiaj. Wydaje się, że to jest świat, który pojawił się u nas w PRL-u jako coś cudownego. Będąc dziećmi, poznawaliśmy świat różnych przygód poprzez książki, które mi się szalenie podobały, m.in. Niziurskiego czy Bahdaja. Nagle w tym wszystkim pojawia się właśnie autostop. Miałem może 17 lat, namówiłem rodziców, żeby mnie puścili i tak się zaczęło.

Miałeś odpowiednią książeczkę?
Tak, trzeba było mieć wtedy 500 zł na książce PKO. Zawsze były po nie ogromne kolejki i oczekiwanie w napięciu. Jeździliśmy w dużym gronie, trzeba było na sobie polegać, pomagać wzajemnie i – co najważniejsze – mieć w sobie dużo konkurencyjności, żeby złapać jakiś samochód, bo na wylotówkach było bardzo dużo autostopowiczów. Głównie chłopcy wybierali się na takie podróże. Autostop nie umarł, dlatego że ktoś go rozwiązał, tylko teraz są inne możliwości. Każdy może kupić sobie samochód, a wtedy chłopak w młodym wieku, w swoim samochodzie to było nie do pomyślenia. Przez podróże autostopem zobaczyłem wiele pięknych miejsc - od Tatr po Bałtyk!

W dedykacji książki napisałeś: „Pamiętajcie, że tata jest gotowy na nowe wyzwania”, gdzie w takim razie chciałbyś teraz pojechać? Jaka podróż ci się marzy?
Może nie tyle co podróż, ale takie wyzywanie, które stoi przede mną, jako rodzicem. Z żoną kolekcjonujemy sztukę, jesteśmy współwłaścicielami dość dużego zbioru dzieł. Bierzemy udział w różnych licytacjach, kupujemy obrazy… Jeżeli o czymś marzę, to o tym, żeby moje dzieci, które też dużo podróżują mogły robić to z nami. Może to nie jest podróż z punktu A, do punktu B, ale podróżowanie takie życiowe, w imię robienia czegoś wspólnego.

Napisałeś również, że „prawie wszystkie miejsca okazały się fantastyczne, a wyjazdy sensowne”. Dodałeś później, iż jest kilka miejsc, do których jednak byś nie wrócił. Jakie miałeś na myśli?
Ukraina! (śmiech) Bardzo dużo współpracujemy z ludźmi z Ukrainy, którzy nauczyli się organizować taką samą akcję „Serce do serca”, robią idealną Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, a nawet nauczyli się przygotowywać taki festiwal jak nasz. Wyraźnie mówią – Ukraiński Woodstock. Jednakże ten świat kompletnie, ale to kompletnie nie potrafi mnie przekonać. Jest to świat codziennego życia, takiego, którego nie chciałbym dotykać, w którym nie chciałbym być. Jest to czas dla mnie minionego, złego PRL'u, który jest obskurny i nie szanuje siebie nawzajem. Być może jest to niesprawiedliwe co mówię, ale to jedno z tych miejsc, gdzie mnie w ogóle nie ciągnie, mimo że tam byłem. Bardzo bliski, a zarazem bardzo daleki dla mnie sąsiad.

Podobno podczas jednej z podróży, spotkaliście Rudego 102, ale okazało się, że to nie jest ten, którego wszyscy znamy…
Ameryka jest krajem takim, w którym przeżyliśmy najwięcej przygód związanych ze straszeniem, zakazami, nakazami… Co więcej, jest to kraj, w którym policjant zamyka koncert o godz. 22 i nikt nie zamierza z nim dyskutować. Pewnego razu mijaliśmy na autostradzie samochód z rejestracją „Rudy 102”. Zapytaliśmy Amerykanina, który z nami jechał czy to coś oznacza po amerykańsku, ale zaprzeczył, więc skojarzyliśmy, że musi to być ktoś z Polski. Napisaliśmy na kartce „Gdzie jest Szarik?” i przyłożyliśmy do szyby. Dziewczyna, która kierowała, była lekko przerażona, ale nie zareagowała. Wyprzedzając ją kolejny raz, stwierdzamy, że może jednak pożyczyła od kogoś samochód i nie ma z tym nic wspólnego…

Aż nagle zatrzymała was policja.
I to federalna. Urzędnik policyjny nie dał nam na nic szansy, na żadną rozmowę, na żadne porozumienie. Ostatecznie nas puścili, ale na zasadzie wyjątku. Okazało się wtedy, że cała ta instytucja reaguje rewelacyjnie. Dziewczyna kierująca wspomnianym wcześniej samochodem musiała do nich zadzwonić, a oni w „mgnieniu oka” pojawili się przed nami. Jeśli komukolwiek przychodzi do głowy pajacowanie, to na pewno nie w tym kraju, ani nie z umundurowanym gościem.

Nie pomyliliście wódki z wodą podczas przekraczania libijskiej granicy?
To są przygody typowo polskie. Do niczego nie namawiam, ale jeśli komuś wyjaśni, w jaki sposób można przywieźć, zawieźć, odwieźć to, co Polakom jest często potrzebne w podróży, czyli płyn, zwłaszcza jeśli jedzie się jeszcze do kraju, w którym jest kłopot, żeby taki płyn kupić, a nawet jest zabronione, żeby go posiadać, to wpada się na różne pomysły. Jedni wlewają tę ciecz do pojemnika na płyn do spryskiwaczy. My wlewaliśmy to do butelek po wodzie. Mieliśmy dużo zgrzewek więc robiliśmy to na chybił trafił i udało się, ale proszę mnie zrozumieć dobrze, to nie jest recepta i namawianie, w jaki sposób można z czymś takim wjechać, wyjechać.
O tym jest ta książka, o takim dotykaniu świata. Liczę na to, że ileś osób czytając ją powie „Przeżyłem taką samą historię!”, Byłem w tej samem sytuacji”. Nie szpanujemy, bardziej chcemy opowiedzieć tak, jak o wspomnianym Rudym, czy o tym, że przejechaliśmy kangura i nasza podróż stała się bardzo niebezpieczna, bo jeździliśmy po Australii wieczorem, bez świateł.

Albo jak jedliście stek smażony na kratce kanalizacyjnej… Brzmi dziwnie, ale napisałeś, że smakowało pysznie.

To prawda! Z podróży przywiozłem też różne smaki, smaki, które pamiętam po dzień dzisiejszy. Nigdy nie zapomnę tego steka ze stacji benzynowej... zajechaliśmy, pan z obsługi powiedział, że nie ma żadnych urządzeń do grilla, ale możemy wziąć kratkę kanalizacyjną. Długo się nie wahaliśmy. Stek okazał się rewelacyjny, mimo, że z przypraw mieliśmy tylko sól.

Wystarczy zdradzania tych smaczków z twoich podróży, resztę niech sobie każdy przeczyta w twojej książce! Na koniec chciałabym jeszcze tylko zapytać o Woodstock, bo w „Obgadywaniu świata” pojawia się także o nim kilka wątków, będzie kolejna edycja?
Będzie, oczywiście, że będzie i to z wami! Zapraszam 2, 3 i 4 sierpnia 2018 roku na 24. Przystanek Woodstock. Niedawno spotkaliśmy się z miastem Kostrzyn, żebym pogadać i pokazać, jak pracujemy, co robimy, w jaki sposób się organizujemy. To ludzie budują ten festiwal i chcą, żeby on nadal był. I tak jak w tej książce – dla wielu jest to jedna z podróży, których nigdy nie zapomną. Jest to festiwal wszystkich nas, ale wcześniej widzimy się 14 stycznia na 26. Finale WOŚP. Sie ma!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mazowieckie.naszemiasto.pl Nasze Miasto