Dramatyczna sytuacja na rzece pojawiła się w połowie października zeszłego roku. Funkcjonariusze z Komisariatu Wodnego Policji, patrolując brzegi rzeki Warty, otrzymali od rybaków informację o śniętych rybach. Okazało się, że za zatrucie odpowiada wyciek z kolektora, który znajduje się w okolicy mostu Lecha. Dzisiaj wiemy, że ryby zabiła substancja transflutryna - która jest znanym środkiem insektobójczym.
Pomimo iż od zatrucia minęło już ponad pół roku i służby wiedzą, która firma może być odpowiedzialna za jedną z największych katastrof ekologicznych w historii rzeki Warta, nadal brakuje zdecydowanych działań. Z tego też powodu grupa członków Młodzieży Wszechpolskiej protestowała dzisiaj przed budynkiem Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska domagając się bardziej zdecydowanych kroków.
- Pomimo, że wszyscy wiedzą o firmie środki owadobójcze produkującej, która jak się okazuje nie miała legalnego dostępu do rzeki, WIOŚ wciąż nie potrafi ustalić sprawców. Nikt dotąd nie poniósł za to żadnych konsekwencji i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Dodatkowo zaczynają padać stwierdzenia, że odpowiedzialność może ponieść jedynie konkretna osoba, a nie firma. Nie pozwolimy, żeby tak się stało - informowali członkowie Młodzieży Wszechpolskiej.
W przypadku udowodnienia firmie, która zatruła rzekę winy, WIOŚ będzie mógł nałożyć na nią karę w wysokości nawet miliona złotych. A winni mogą liczyć się z karami pozbawienie wolności nawet na 5 lat.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?