Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mirosław Jasiński: Ludzie niekompetentni do odbioru kultury są barbarzyńcami

Redakcja MM Poznań
Redakcja MM Poznań
- Ta wystawa to trzęsienie ziemi - mówi kustosz wystawy "Rodzina ...
- Ta wystawa to trzęsienie ziemi - mówi kustosz wystawy "Rodzina ... Kinga Czernichowska
- Ta wystawa to trzęsienie ziemi - mówi kustosz wystawy "Rodzina Brueghlów. Arcydzieła malarstwa flamandzkiego".

W Pałacu Królewskim we Wrocławiu możemy zobaczyć 121 obrazów m.in. "Zmartwychwstanie" Pietera Brueghla Starszego i obrazy Pietera Młodszego (między innymi "Siedem czynów miłosierdzia"). Są też słynne kompozycje kwiatowe malowane wspólnie z Rubensem przez Jana Brueghla Starszego. Warto przyjrzeć się również martwym naturom Abrahama Brueghla oraz twórczości Kesselów.

Jak zapowiedział Mirosław Jasiński, kurator wystawy, ta ekspozycja jest trzesięniem ziemi, wstępem do serii cennych i dużych wystaw, jakie będziemy mieli okazję oglądać we Wrocławiu.

Do kogo adresowana jest ta wystawa?

W przypadku klasyków, takich jak malarze z rodziny Brueghlów, odbiorcą może być każdy. Jest tylko jeden warunek - interesować się kulturą, czyli innymi słowy rozumieć sztukę. Sztuka nie jest produktem. To jest element kanonu kulturalnego wykształconego Europejczyka, a przynajmniej powinien być.

Czy na pewno? Brueghlowie niejednokrotnie w swojej twórczości odwołują się do motywów biblijnych, a przecież we współczesnym społeczeństwie religia nie cieszy się już takim uznaniem jak cieszyła się wówczas. Przecież nie każdy zna historię św. Antoniego ("Kuszenie św. Antoniego").

Mimo wszystko będę się upierał, że te podstawowe kanony trzeba znać. W procesie poznawania dzieł sztuki bardzo ważna jest przynajmniej podstawowa znajomość Biblii, mitologii greckiej i historii. Do tych elementów artyści, i to nie tylko Brueghlowie, odwoływali się wielokrotnie. Jeżeli ktoś nie zna historii o Poncjuszu Piłacie i Jezusie, to "Mistrza i Małgorzaty" Bułhakowa też nie zrozumie. A ludzie niekompetentni do odbioru kultury są barbarzyńcami.

Wystawa "Rodzina Brueghlów. Arcydzieła malarstwa flamandzkiego" jest jednym z najbardziej promowanych wydarzeń kulturalnych w Polsce w ostatnim czasie. Dlaczego warto się na nią wybrać?

Nie przypominam sobie, by po wojnie w głównym wydaniu sobotnich wiadomości austriackich pojawiła się informacja o jakiejkolwiek wystawie we Wrocławiu. Ta ekspozycja to fenomen. A w Polsce wciąż mamy poważną lukę, jeśli chodzi o percepcję sztuki. Oczywiście, można obejrzeć spektakl teatralny na Youtube.com, ale to nigdy nie zastąpi uczestnictwa w prawdziwym spektaklu. Można sobie kupić płytę z muzyką Rossiniego, ale to nie zastępuje pójścia do opery. Jeśli ktoś uważa się za człowieka kulturalnego, to jest to niejako obowiązek. W przypadku tej wystawy sytuacja jest bardzo skomplikowana, bo wiele spośród prezentowanych przez nas dzieł jest niedostępnych, pochodzą z prywatnych kolekcji.

Można odnieść wrażenie, że najwięcej mówi się o Pieterze Brueghlu Starszym i Pieterze Brueghlu Młodszym. Czy słusznie? Przecież piękne dzieła wyszły też na przykład z ręki Abrahama Brueghla.
Warto też przyjrzeć się twórczości Kesselów, którzy reprezentują naprawdę niepowtarzalne malarstwo. Dla mnie niespodzianką był też obraz namalowany wspólnie z Rubensem. Ale to oczywiście kwestia gustu.

Ale nie ma np. "Pejzażu z upadkiem Ikara". Wrocławianie mogą mieć niedosyt. Przecież to jedno z najbardziej znanych dzieł. Znanych, omawianych w szkołach...

Polemizowałbym, czy to najbardziej znany obraz. "Cztery pory roku", które można zobaczyć w muzeum w Wiedniu, są znacznie istotniejsze. "Pejzaż z upadkiem Ikara" kojarzony jest przez Polaków z powodu konkretnego opowiadania, a nie dlatego, że jest to kanon światowego malarstwa. Oczywiście, nie chcę odmawiać wielkości temu dziełu. Ale gdybyśmy utworzyli sobie listę TOP 100 dzieł światowego malarstwa, to nie sądzę, by "Pejzaż z upadkiem Ikara" się wśród nich znalazł.

Zresztą gdybyśmy chcieli pokazać przekrój całej twórczości Brueghlów, to ta wystawa znajdowałaby się nie w jednym skrzydle, tylko w kilku budynkach. Ponadto kosztowałaby 100 razy więcej. A przygotowania do niej trwałyby pewnie jakieś osiem lub dziewięć lat. Poza tym wszystko rozbija się o pieniądze. Gdybyśmy mieli wystawę wartości 15 mld euro, to samo jej ubezpieczenie kosztuje 800 mln euro, czyli 3 mld złotych.

A ile kosztowała ta wystawa?

Została zakupiona za 250 tys. euro (w tę kwotę wchodzi już także ubezpieczenie). To jest śmiesznie niska cena. Tak tanio się nie kupuje wystaw. Niestety, Wrocław nie jest znany jako miejsce wystawiennicze. W ogóle Polska jest krajem, gdzie bardzo rzadko pojawiają się duże, wartościowe ekspozycje.

Zobacz inne obrazy z wystawy


A jak się ogląda "Rodzina Brueghlów"?

Jestem rozczarowany kampanią w sprawie biletów. Teraz średnio bilet kosztuje 20 zł 8 gr. Sprowadzenie tego do połowy, czyli do 10 złotych, bo już za tyle można było kupić bilet, jest żenujące. To świadczy o tym, że ludzie w Polsce nadal nie wiedzą, w jakim świecie żyją. Myślę tutaj głównie o dziennikarzach. Ale nikogo nie denerwuje to, że za koncert Leonarda Cohena płaci się dwa razy tyle, co na Zachodzie.

A może po prostu wystawa nie cieszy się zainteresowaniem? Może spodziewał się pan większej frekwencji?

Za jakość się płaci. Jeżeli będzie chciała pani kupić torebkę Vuittona, nie będzie pani oczekiwać ceny 10 złotych. Dlaczego przy torebkach ma to funkcjonować, a w sztuce nie? Mówię definitywnie nie niskim cenom biletów lub gorzej, darmowym wstępom do galerii i muzeów. To jest wymierzone w artystów, tylko i wyłącznie. Oczywiście, takie realia są idealne dla korporacji, ale nie dla artystów.

Zapowiadał pan kiedyś, że ta wystawa będzie trzęsieniem ziemi, po którym nastąpią kolejne. Czego możemy się spodziewać?

Otworzymy wystawę "Tauromachia", zawierającą obrazy Goi, Picassa i Dalego. Do tego dojdzie jeszcze Canaletto. Obrazy będą prezentowane w Muzeum Architektury przy ul. Bernardyńskiej, bo tylko tam możemy wystawić karton 1:1, a przecież "Guernica" jest ogromnym płótnem. Rozważamy też inny obiekt, ale nie mogę o nim powiedzieć, bo prowadzimy negocjacje.

Na razie wciąż jest za mało sztuki w Polsce. Ale będziemy robić wszystko, by to zmienić.

rozmawiała Kinga Czernichowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto