Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mroczny Poznań - Córka powstańca szantażowała kupców, urzędników i księży

Zbyszek Snusz
Ul. Słowackiego 12 - w tym domu mieszkała przed wojną  Maria Lewandowska
Ul. Słowackiego 12 - w tym domu mieszkała przed wojną Maria Lewandowska Archiwum
We wrześniu i październiku 1931 roku do skrzynek pocztowych kilkudziesięciu dobrze sytuowanych i wysoko postawionych w Poznaniu mężczyzn trafiły nietypowe listy. Anonimy otrzymali m.in. kupcy, urzędnicy, dyrektorzy i księża. Był wśród nich nawet redaktor naczelny "Przewodnika Katolickiego".

Sprytna szantażystka uderzyła w ich najczulszą stronę, wywołując w stolicy Wielkopolski aferę niezwykłą "w założeniu, środowisku i przeprowadzeniu". Jak pisał "Tajny Detektyw", aferę, "jakiej kroniki policyjne w Polsce jeszcze nie notowały".

Uprzejmie donoszę, że pani mąż...
Pomysłowa kobieta nie owijała w bawełnę. "Mój drogi! Dawno już nie dawałam znaku, ale obecnie bardzo mnie bieda przycisnęła i gwałtownie potrzebuję 200 złotych. Myślę, że pamiętasz o słodkich chwilach wspólnie spędzonych, nadeślesz tę niewielką dla ciebie kwotę, a tak potrzebną twojej małej kobiecince. Gdybyś pieniędzy nie przysłał i nie poratował w tej ciężkiej sytuacji, w jakiej się znalazłam, będę zmuszona o wszystkim, co nas łączyło kiedyś, opowiedzieć twojej żonie" - pisała w swoim liście.

CZYTAJ:

Skala afery wyszła na jaw, gdy jeden z adwokatów pokazał anonim żonie. Ta, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, udała się z listem do zaprzyjaźnionego księdza, aby poradzić się, co robić dalej.

Wtedy okazało się, że duchowny również otrzymał list o podobnej treści. Sprawa trafiła na policję i szybko zaczęła nabierać tempa - do funkcjonariuszy zgłaszali się kolejni szantażowani.

To była panna z dobrego domu
Autorka anonimów wpadła w biurze ogłoszeń "Kuriera Poznańskiego", gdzie kazała sobie przysyłać pieniądze jako oferty na ogłoszenie o numerze 72623, pod którym ukazała się wiadomość: "Psa małego, czujnego, porządnego kupię".

Szantażystką okazała się "panna z jednego z najlepszych domów w Poznaniu, nauczycielka, osoba zamożna, której matka posiada kamienicę, a zmarły ojciec był jednym z najbardziej poważanych obywateli" - donosił "Dziennik Poznański".

W ten nietypowy sposób wzbogacić chciała się 26-letnia Maria Lewandowska, córka Zenona Lewandowskiego, znanego nie tylko w Poznaniu polityka, działacza prawicowego, zasłużonego powstańca wielkopolskiego i posła na Sejm Ustawodawczy. Lewandowski walczył m.in. o polskość Warmii i Mazur, wspólnie z Michałem Kajką zakładał tam towarzystwa oświatowe i biblioteki. Zmarł pięć lat przed wybuchem afery.

Psychiatra: Wynik chorobliwej wyobraźni
Śledztwo wykazało, że nauczycielka wyłudziła około 17 tysięcy złotych, a - co najciekawsze - żadnego z adresatów swoich listów nie znała osobiście. Nie wszyscy jednak przekreślili Lewandowską jako osobę. W oczekiwaniu na proces bohaterka afery pisała "Pamiętnik szantażystki", otrzymywała też listy z wyrazami poparcia, prośbami o fotografie z autografem. Pojawiały się nawet "miłosne wyznania" i "propozycje małżeństwa".

Córka znanego powstańca, posła i polityka szantażowała nawet księży

Pierwsza rozprawa rozpoczęła się 16 marca 1932 roku, Lewandowskiej bronił Stanisław Hejmowski, który po wojnie zasłynął z tego, że był obrońcą namiestnika Rzeszy w Kraju Warty Arthura Greisera, a po krwawym stłumieniu poznańskiego Czerwca 1956 podjął się obrony robotników oskarżonych w procesach politycznych.

Podczas procesu Lewandowska stwierdziła, że jest zupełnie niewinna, "listów szantażowych" do nikogo nie pisała, a w całą sprawę uwikłała się w niezrozumiały do tej pory sposób. Psychiatrzy powołani przez obrońcę zapewniali, że pisanie i wysyłanie anonimów "nie wynikało z chęci zysku, ale było efektem chorobliwej wyobraźni oskarżonej".

Odkryj Mroczny Poznań: Więcej historii z dreszczykiem

Zupełnie innego zdania był prokurator, który nauczycielkę nazwał "złą, przewrotną i zdeprawowaną". Żądał dla niej półtora roku więzienia. Obrońca wniósł o uniewinnienie.

30 marca 1932 roku sąd uznał Marię Lewandowską winną wymuszania pieniędzy i skazał ją na rok więzienia. Jednym z niezaprzeczalnych dowodów jej winy była maszyna do pisania, na której tworzyła anonimy.

Występowało w niej charakterystyczne skrzywienie litery "p", które pojawiało się w każdym z anonimów.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto