Dyskusja na temat tego, czy wydać 32 miliony na infrastrukturę pod festiwal Rock in Rio czy nie - wzburzyła poznańskich radnych na ostatniej sesji rady miasta. Wielu z nich taka kwota wydawała się zbyt wysoka do wydania jej na jeden festiwal, zwłaszcza że ze względu na kryzys w budżecie trzeba było przeprowadzić wiele radykalnych cięć. Kontrowersje wzbudzało też tzw. zobowiązanie biletowe na sumę 10 milionów złotych. To zabezpieczenie finansowe, które oznacza, że jeśli na imprezę przyjedzie mniej niż 100 tysięcy osób, to różnicę pokryje miasto.
Jednak zdaniem radnego Majchrzyckiego korzyści płynące z festiwalu są znacznie większe niż ewentualne straty. I to na dwóch płaszczyznach.
- Wchodząc w projekt tego festiwalu uzyskujemy gigantyczne wsparcie promocyjne w wysokości 100 milionów złotych - wyjaśnia radny. - To dużo więcej niż miasto byłoby w stanie przeznaczyć na ten cel przez kilka lat. Mamy więc ogromną promocję z naszym stosunkowo niewielkim wkładem.
Radny zwraca także uwagę na fakt, że słynne już 32 miliony to nie wydatek na festiwal, a na infrastrukturę.
- To różnica - tłumaczy radny. - Bo to inwestycja w teren, przygotowanie go pod festiwal, a to zostanie tutaj po jego zakończeniu i będzie doskonałą bazą do organizacji innych masowych imprez. Oczywiście, można użyć argumentu, że już mamy takie miejsca, i to dogodniej położone, bliżej centrum. Ale czy naprawdę mamy? Przecież po wybudowaniu Term ta część Malty zostanie wyłączona z imprez plenerowych, a większość z nich odbywała się właśnie tam. Jest jeszcze Cytadela, ale jej przepustowość jest mocno ograniczona, zwłaszcza jeśli mówimy o imprezach na kilkaset tysięcy osób, a nie kilkanaście.
Wojciech Majchrzycki zwraca też uwagę, że korzyści z Rock in Rio nawet te ostrożnie szacowane są znacznie większe niż z Euro 2012. A przeciwko Euro nikt nie protestował, zaś poniesione przez miasto nakłady na organizację poznańskiej cześci tej imprezy są znacznie wyższe niż na Rock in Rio.
- Na koncertach będziemy gościć kilkaset tysięcy ludzi, a to więcej niż na Euro - wylicza radny. - Stąd włąśnie korzyści finansowe także dla poznaniaków. Przecież ci wszyscy ludzie muszą gdzieś spać, jeść, będą chodzić do restauracji, barów, jeździć po mieście miejską komunikacją. To niebagatelne kwoty do zarobienia. Zresztą powstała na Rock in Rio infrastruktura może się przydać także na Euro pod Miasteczko Kibica.
Tor Poznań, gdzie miałoby opowstać festiwalowe miasteczko, jest jednak znacznie dalej od centrum miasta niż Cytadela lub Malta, w dodatku by się tam dostać, trzeba przebijać się w godzinach szczytu przez gigantyczne korki Dąbrowskiego lub Bukowskiej. Jednak zdaniem radnego to akurat nie ma znaczenia.
- Przede wszystkim zwróćmy uwagę, że mówimy tu o roku 2011, a wtedy Bukowska będzie miała po dwa pasy w obu kierunkach - mówi. - Będzie też już obwodnica, co oznacza bezkolizyjny dojazd także od autostrady. Tak naprawdę to trudno o lepszy układ komunikacyjny w mieście niż właśnie ten! Nową Bukowską bez problemu i bez korków dojadą też miejskie autobusy, nawet te dodatkowe linie, które trzeba będzie na pewno uruchomić na czas imprezy. W dodatku bedą one mogły wjeżdżać na teren miasteczka nowym, dodatkowym wjazdem, który jest też planowany. Wszystko to zdecydowanie przemawia za Rock in Rio. To są nakłady, które nie tylko się zwrócą, ale przyniosą też realne zyski dla całego miasta i dla jego mieszkańców.
Przeczytaj więcej o Rock in Rio: |
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?