- W każdej dzielnicy Jaworzna znajduje się przynajmniej jedno lub dwa dzikie wysypiska. Śmieci można znaleźć też przy drogach i w wyrobiskach. Winowajcami są przede wszystkim mieszkańcy domów prywatnych, którzy, choć mają podpisane umowy na wywóz odpadów, zalegającą nadwyżkę śmieci wyrzucają do lasu - podkreśla Miłosz Ciołczyk, funkcjonariusz Straży Miejskiej w Jaworznie.
Przemysław Kocot mieszka w Ciężkowicach. Jego dom znajduje się blisko lasu. Kilkakrotnie był świadkiem, jak nieznajomi wyrzucali do pobliskiego zagajnika całe sterty śmieci. - Zgłaszałem sprawę do Straży Miejskiej. Ale choć teren uprzątnięto, zaraz w tym samym miejscu pojawiały się nowe śmieci - skarży się mieszkaniec Jaworzna.
Większość śmieci stanowi poważne zagrożenie dla środowiska naturalnego. Jak twierdzi Ryszard Romanowski z Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Jaworznie, większość odpadów nie podlega rozkładowi, a śmieci i wylewane w lesie fekalia grożą skażeniem środowiska.
- Na przykład mieszkańcy Jelenia nie zdają sobie sprawy, że wyrzucając śmieci do starego koryta Przemszy, sami sobie szkodzą. To wał przeciwpowodziowy, który chroni ich przed wylaniem rzeki - ostrzega Romanowski.
Strażnicy przyznają, że usuwanie, a tym bardziej zapobieganie zaśmiecaniu miasta rzeczywiście jest walką z wiatrakami. Co prawda, na bieżąco kontrolują newralgiczne tereny, ale gdy doprowadzą do uprzątnięcia któregoś z wysypisk, na jego miejscu powstaje kolejne.
Na dzikich wysypiskach ludzie składują śmieci różnego rodzaju. To przede wszystkim typowe śmieci komunalne takie, jak np. plastikowe butelki, puszki, opakowania po produktach.
- Znajdujemy też różne dokumenty. Wśród pliku papierów są np. książki, zapisane zeszyty, a nawet niezapłacone mandaty. W tym roku w rejonie ulicy Krakowskiej funkcjonariusze Straży Miejskiej odkryli kolejne dzikie wysypisko. Jednym ze znalezisk były stare dokumenty z XIX wieku. Przekazaliśmy je do jaworznickiego muzeum -opowiada Miłosz Ciołczyk.
Zdarzają się też składowiska gruzu, a nawet odpadów poprzemysłowych.
- Jakiś czas temu strażnicy miejscy odkryli w okolicach dzielnicy Łubowiec nielegalne składowisko skór zwierzęcych, zostawionych przez firmę wynajętą przez garbarnię w Szczakowej. Firma poniosła konsekwencje swojego czynu.
Aby odnaleźć winowajcę, strażnicy miejscy muszą trochę natrudzić. Podkreśla jednak, że ich praca nie polega na usuwaniu odpadów.
- Wychodzimy z założenia, że najlepszym sposobem na zlikwidowanie zaśmieconego miejsca, jest znalezienie winnego i wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji - tłumaczy strażnik.
Szukanie miejskich "brudasów" nie jest proste. Czasem strażnicy muszą po prostu przejrzeć leżące na śmietniku przedmioty.
- Najłatwiej znaleźć kogoś na podstawie dokumentów, które znajdują się wśród śmieci. Kiedyś do sprawcy doprowadziło nas podpisane nazwiskiem zdjęcie RTG klatki piersiowej - opowiada strażnik.
Informuje, że w przypadku rozpoznania sprawcy, grozi mandat w wysokości nawet do 500 zł. Winowajca musi też uprzątnąć teren. Jeśli tego nie zrobi, sprawa może zakończyć się w sądzie.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?