Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Poznań - Urzędnicy wydali decyzję na podstawie nieprawdziwych informacji

Agnieszka Świderska
Grażyna Schneider: To mogło skończyć się inaczej, gdyby nie zrobił tego za naszymi plecami
Grażyna Schneider: To mogło skończyć się inaczej, gdyby nie zrobił tego za naszymi plecami Paweł Miecznik
Stanisław Taczkowski starał się o pozwolenie na budowę marketu na dwóch działkach przy ulicy Kościelnej. Kłopot w tym, że kiedy je uzyskał wyszło na jaw, że oświadczenie w sprawie drugiej działki, której jest tylko współwłaścicielem, nie do końca odpowiada prawdzie.

- Dopiero zaczęliśmy rozmawiać na ten temat - mówi Grażyna Schneider, współwłaścicielka działki, na której miała ruszyć inwestycja. - Tymczasem okazało się, że pan Taczkowski za naszymi plecami sam sobie udzielił naszej zgody, mojej i mojej mamy. Poza tym pominął w oświadczeniu dwóch innych współwłaścicieli. Nikt jednak tego nie sprawdził.

Kiedy zapytała urzędników miejskiego Wydziału Urbanistyki i Architektury, w jaki sposób na podstawie nieprawdziwego oświadczenia mogli wydać decyzję, usłyszała, że im w papierach wszystko się zgadza, bo mają ... oświadczenie. - Papierek to papierek - kwituje gorzko Grażyna Schneider. - Tak jakby to, czy jest prawdziwy, czy fałszywy nie miało żadnego znaczenia.

Czytaj także: Zgoda na budowę domów w zamian za kanalizację

Niedoszły inwestor nie ukrywa, że sam udzielił sobie zgody wszystkich współwłaścicieli, ale zaprzecza, by działał w złej wierze. - Nie podejrzewałem jednak, że mogę mieć problem z uzyskaniem ich zgody - przyznaje Stanisław Taczkowski. - Wcześniej dostałem ją od wszystkich na rozbiórkę garażu i wycinkę drzew, które wiążą się bezpośrednio z tą inwestycją. Miałem więc podstawy, by przypuszczać, że będzie to zwykła formalność.

Tłumaczy, że wniosek o pozwolenie razem z zaświadczeniem złożył niejako na zapas. - Liczyłem, że cała procedura związana z uzyskaniem pozwolenia potrwa przynajmniej pół roku - tłumaczy Taczkowski. - To wystarczająco dużo czasu na to, by osiągnąć kompromis nawet w spornych kwestiach. Tymczasem urzędnicy mnie zaskoczyli i wydali decyzję, zanim zdążyliśmy się dogadać.

Inaczej widzi to Grażyna Schneider i jej matka. - Chciał nas postawić przed faktem dokonanym - mówi współwłaścicielka. - Gdyby chciałby być fair wobec nas, to najpierw uzyskałby naszą zgodę, a dopiero potem wniosek.

Grażyna Schneider czuje się oszukana. I to nie tylko przez współwłaściciela działki, ale również przez urzędników. - Tutaj w grę wchodzi przecież czyjś majątek - mówi.

- To nie my wymyśliliśmy te oświadczenia - tłumaczy Rafał Łopka z Urzędu Miasta. - Ten obowiązek nakłada na inwestora prawo budowlane. Nie mamy żadnych narzędzi do ich weryfikacji. Zdarza się jednak, że urzędnicy mają podejrzenia, że oświadczenie jest nieprawdziwe. Wtedy kierujemy sprawę do prokuratury.

W tym jednak przypadku tego nie zrobili. Zrobiła to sama Grażyna Schneider. Tymczasem inwestycja na Kościelnej po jej odwołaniu została wstrzymana. Wojewoda unieważnił pozwolenie na budowę. Teraz trzeba będzie uzyskać je na nowo, co już nie będzie takie łatwe: nie ma zgody wszystkich współwłaścicieli, nie ma pozwolenia. - Po tym, co zrobił, nie dostanie ode mnie żadnej zgody - mówi Grażyna Schneider. - Jeżeli jej nie otrzymam, to będę walczyć o nią w sądzie - mówi Stanisław Taczkowski.

- To, żeby ta inwestycja doszła do skutku, leży w interesie wszystkich - mówi Jan Palacz, pełnomocnik czterech pozostałych współwłaścicieli. - Działka dzięki temu ożyje i zyska na wartości. Szkoda, że stało się tak, jak się stało.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto