Wielki Post poznaniacy od zarania dziejów traktowali bardzo poważnie i przestrzegali go rygorystycznie. Dlatego przez cały czas jego trwania na stołach pojawiał się wyłącznie coraz to bardziej kisnący żur, nieokraszone ziemniaki i właśnie sztokfisz smażony na oleju. Stąd ów charakterystyczny zapach unoszący się nad miastem, który stawał się najbardziej intensywny właśnie pod koniec Wielkiego Postu. Po takich aromatach nic dziwnego, że na wielkopolskich świątecznych stołach znaleźć rybę było bardzo trudno...
Pewną osłodą dla postnych dań przynajmniej w końcówce postu były kulinarne przygotowania do Wielkanocy. Od zawsze były to w Wielkopolsce "mięsne święta", więc szykowanie świątecznych wędlin zaczynało się przynajmniej tydzień przed Wielkanocą. Wędzenie szynek czy kiełbas, robienie pasztetów wymagało kilku dni ciężkiej pracy w kuchni, a jedzenia nasi przodkowie sobie nie żałowali!
Profesor Lech Trzeciakowski pisze: "ogromny był zestaw dań na święcone, z różnymi rodzajami bab, placków, mazurków, dalej szynki wieprzowe, cielęce bądź sarnie, różne pieczenie: baranek nadziewany, prosię, indyk, polędwica wołowa, pasztety, kiełbasy gotowane i smażone, jajka na twardo, rosoły oraz liczne przydatki: masło, sery, oliwa, oliwki, musztarda, ogórki, jarzyny marynowane. Tu należy podkreślić, że do rosołów używano jarzyn suszonych".
Gdy w Wielką Sobotę już wszystkie mięsa były gotowe, rosoły dochodziły w kuchni, a baby stygły na pierzynach, gospodynie brały się za przygotowanie święconki. W Wielkopolsce nie było tradycji malowania jajek w wymyślne wzory czy pracochłonne wydrapywanie deseni - najczęściej robiono po prostu kraszanki, czyli jajka barwione na jeden kolor w łupinach cebuli (od żółtego po brązowy), burakach (czerwony) czy młodym życie (zielony). W XIX w. jajka i całą resztę świątecznego jedzenia święcono w domach, a dopiero po południu szło się do kościoła "na groby", czyli zobaczyć, jak wygląda Grób Pański. A później już czekano niecierpliwie na Niedzielę Wielkanocną.
Skąd ta niecieprliwość? Bo w niedzielę od rana rozpoczynało się wielkie obżarstwo. Zgodnie z tradycją cały dzień się praktycznie nie wstawało od stołu, bo w Niedzielę Wielkanocną nic innego nie wypadało robić. Oczywiście rano należało rozpocząć ten dzień mszą świętą, a po południu, jeśli pogoda dopisywała, można się było wybrać na spacer na plajtę, czyli na plac Wilhemowski, tradycyjne miejsce przechadzek poznańskich wyższych sfer.
Lany poniedziałek też często spędzano w domu, a przynajmniej robili to dorośli. Bo chłopcy korzystali z okazji i oblewali dziewczęta wodą - te najładniejsze już rankiem bywały dokumentnie przemoczone. Ale za to we wtorek dziewczęta mogły odpłacić chłopakom pięknym za nadobne, bo tego dnia to one mogły oblewać ich wodą bez umiaru.
Sprawdź też: |
Kolejki do konfesjonałów, czyli spowiedź na ostatnią chwilę W kościołach od samego rana są kolejki do konfesjonałów. Wielu poznaniaków na spowiedź wielkanocną zdecydowało się w Wielką Sobotę. |
Jak będą czynne sklepy w Wielkanoc? W Niedzielę Wielkanocną i lany poniedziałek w Poznaniu nie zrobimy zakupów. Z zakupami trzeba zdążyć do godz. 18 w Wielką Sobotę. |
Komunikacja miejska na Wielkanoc 2011 Sprawdź, jak zmienią się rozkłady jazdy poznańskiego MPK z powodu świąt Wielkiej Nocy 2011. |
Pogoda na Wielkanoc w Poznaniu: Będzie pięknie! Tak słonecznych świąt wielkanocnych, jakie czekają nas w tym roku, dawno nie było. Ma być ciepło i bezdeszczowo. |
Festiwal Kultury Studenckiej ARTenalia 6, 7, 8 maja 2011 Stara Rzeźnia |
Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?