Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PREZENTY - Niechciane zwierzęta trafiają do zoo, palmiarni lub sklepów zoologicznych

Katarzyna Fertsch, Agnieszka Smogulecka
Bo spodziewali się, że będzie łatwiej. Bo okazało się, że dziecko jest uczulone na sierść. Bo się przeprowadzają i nie mają jak zabrać ze sobą zwierzaka. Bo nie spodziewali się, że tyle będzie kosztowało utrzymanie psa. To tylko niektóre powody, dla których ludzie pozbywają się zwierząt. Najgorzej jest wiosną, kiedy porzucane są bożonarodzeniowe prezenty.

Po świętach na aukcjach internetowych pełno jest „nietrafionych prezentów”. Dziesiąty krawat, trzecia lokówka, książki i płyty, które obdarowani posiadali już w swoich kolekcjach – szukają nowych właścicieli. Niestety, nietrafionym prezentem może się też okazać zwierzę. Niełatwo jest się przyznać rodzicom, że nie przemyśleli do końca prezentu dla dziecka, na przykład żółwia. Wtedy najchętniej go... podrzucają. Jednym z miejsc, gdzie najczęściej trafiają niechciane już zwierzęta jest palmiarnia. Tam podrzucane są żółwie czerwonolice. – Były miesiące, że niemal co tydzień znajdowaliśmy w basenie podrzutki – mówi Marek Krzyżaniak, zastępca dyrektora palmiarni. – Ostatnio nic nowego nie wypatrzyliśmy.

Pracownicy szklarni obawiają się jednak, że lawina ruszy – jak co roku – wiosną. Ma to związek właśnie ze świętami Bożego Narodzenia. Rodzice kupują dzieciom żywe prezenty. Gdy stworzenia znudzą się maluchom, gdy dorośli odkryją ile czasu trzeba poświęcać na hodowlę, pozbywają się ich. – I do nas najczęściej ludzie przynoszą lub podrzucają gady – mówi Leszek Antkowiak, zastępca dyrektora zoo. – Znacznie rzadziej znajdujemy ptaki, chomiki czy świnki morskie.

– Ludzie nie mają serca, są nieodpowiedzialni – grzmi Grażyna Pabian, kierownik starego zoo. – Kupują zwierzaki nie sprawdzając jak szybko one rosną. Później mówią: bo za bardzo urósł, bo nie mam warunków, bo trzeba zmieniać wodę... A zoo też ma ograniczone możliwości.

W wolierach pracownicy zoo znajdują przerażone gryzonie, w stawach. Jeśli nie do zoo lub palmiarni, to do schroniska. Nieodpowiedzialni właściciele, wstydząc się, że oddają zwierzaka, potrafią przywiązać psa do płotu schroniska lub powiesić na bramie worek ze szczeniakami. Zdarzało się, że psy lub koty były przerzucane nad murem na teren schroniska. Zwierzaki zostawiane są także na Sielance. Raz ktoś zostawił tam nawet... węża, w reklamówce foliowej. Problem nie jest też obcy sklepom zoologicznym.

– Często ludzie przynoszą klatki ze szczurami, chomikami, świnkami morskimi lub innymi gryzoniami. Czasami zwierzaki podrzucane są w kartonach – opowiada Katarzyna Kornasz ze sklepu zoologicznego Beethoven przy ulicy Głogowskiej. – Zawsze staramy się znaleźć dla takiego zwierzaka dom i oddajemy go za symboliczną złotówkę. Do dzisiaj jest z nami kanarek, którego ktoś przyniósł.

Nie wszędzie zwierzęta mogą jednak liczyć na takie traktowanie. Wielokrotnie podrzuconego chomika czy szynszylę czeka pewna śmierć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto