Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Raphael Rogiński z Shy Albatross opowiada o amerykańskiej mitologii śpiewanej [Rozmowa NaM]

Paulina Rezmer
Uwodzicielski, hipnotyzujący, magiczny i wzruszający. Taki jest debiutancki album grupy Shy Albatross powołanej do życia przez Raphaela Rogińskiego. To z nim rozmawiamy o nieśmiertelnych piosenkach zza oceanu, dążeniu do wolności i poszukiwaniu miłości.

Jako Shy Albatross graliście koncerty już dwa lata temu. Dlaczego tak genialna płyta ukazuje się dopiero teraz?
Genialna mówisz? Dzięki! Czekaliśmy na dogodny moment i, no cóż, musieliśmy znaleźć czas na to, żeby nagrać i wydać ten materiał. Każdy z nas w zespole ma przecież zobowiązania, Natalia pracowała nad swoją płytą, potem była trasa. Miłosz Pękala ma Kwadrofonik (polski zespół grający muzykę współczesną i ludową - przyp. red.). Shy Albatross musiał poczekać na swój czas. To był długo dojrzewający album, ale wcale nam to nie przeszkadzało.

Biorąc pod uwagę muzyczne inspiracje i tradycję ludowej muzyki amerykańskiej, do której odnosicie się na „Woman Blue” nie będzie chyba przesadą, jeśli powiemy, że płyta dojrzewała sto lat.
Jeśli nie dłużej! Rzeczywiście w amerykańskiej kulturze ludowej mnóstwo piosenek jest nieśmiertelnych. Są stare, ale wciąż aktualne, szczególnie jeśli idzie o teksty. Dlatego zdecydowaliśmy się odnieść do tych inspiracji, pokazać historie kobiet, które walczyły o wolność, miłość, niezależność. A Ameryce nikt nikogo nie pyta, czy może coś zacytować, przerobić, wykonać na nowo. Nikt się też tego nie wstydzi. Tradycja ludowa była ożywiana na nowo choćby w utworach The Doors, Led Zeppelin.... jest traktowana jak ogólnonarodowe dobro, po które sięga się w czasach duchowego kryzysu.

Jak w przypadku utworu „See See Rider” nagranego w pierwotnej wersji w latach 20-tych ubiegłego stulecia przez Gertrudę „Ma” Rainey. Wy też zmierzyliście się z mitem.
Mierzyli się z nim wcześniej Ray Charles, John Lee Hooker, Janis Joplin. To tylko kilka przykładów. Oczywiście za każdym razem interpretowali historię See See Ridera na nowo. Ale wciąż była to typowa bluesowa opowieść o niewiernym kochanku i zawiedzionych oczekiwaniach. Dla mnie to świetny muzyczny dowód na to, że folklor żyje, ewoluuje.

Kochanek porzucający kochankę to raczej ponadczasowy temat do bluesowych rozważań.
Tak, z tym, że w tym przypadku cała magia zawiera się w powtarzanym od blisko stu lat refrenie „See See rider, see what you have done”. Podobnie jak u nas, również w poprzednich wersjach tekst i znaczenie się zmieniają, ale refren pozostaje. Ma ogromną moc.

Jeśli już mowa o magii, najbardziej magicznym, szamańskim wręcz utworem na płycie „Woman Blue” jest „Salangadou”. Sięgnęliście po niewolniczą pieśń kreolską.
To lament matki, która straciła swoje dziecko, przeszywająca do głębi pieśń pogrzebowa. Powtarzana jak mantra miała wprowadzać w trans oddalający rozpacz i być pierwszą próbą pogodzenia matki z jej tragicznym położeniem. Zachowaliśmy oczywiście oryginalne słowa napisane w kreolskim luizjańskim, używanym m.in. w Nowym Orleanie. To język oparty na bazie francuskiego, z silnymi wpływami języków afrykańskich. W tej egzotycznej dla nas mieszance zawiera się niewyobrażalny smutek.

Lament, magia i gangsterka. Shy Albatross debiutuje albumem „Woman Blue”

A „Moonlight”, singiel promujący płytę?
Powstał na kilka dni przed nagraniem „Woman Blue”. W założeniu miał się różnić od pozostałych, pisząc muzykę mocno postawiłem w nim na brzmienie gitary akustycznej. Natalia śpiewa o romansie, spotkaniu dwojga kochanków przy świetle księżyca. Chyba nie potrafię wskazać żadnej legendarnej, bazowej historii, do której się tu odnosiliśmy.

Rozmawiamy o kulturze amerykańskiej. Zastanawia mnie, czy w ten sam sposób jesteśmy w stanie zmitologizować i przenieść do mainstreamu polską tradycję. Czy może jednak rodzimy folklor skazany jest na marginalizację lub ewentualnie kiczowatą obecność w twórczości zespołów wykonujących szeroko pojęte mieszanki ska-folk-alternatywy?
Wiesz, w przypadku pisania muzyki na „Woman Blue” sięgnięcie po kulturę bluesową było dla mnie więcej niż oczywiste. Wychowałem się na tych brzmieniach i nie ukrywam, że twórczość Johna Lee Hookera jest mi bliższa, niż polskie mazurki. To, że od tak dawna fascynuje nas blues i folk zza oceanu, to z jednej strony efekt amerykanizacji kultury, z drugiej dowód na ponadczasowość i uniwersalność całego tego dziedzictwa.
Oczywiście nie znaczy to, że całkowicie zaniedbujemy swoją tradycję. Właśnie zakończyła się w Warszawie kolejna edycja świetnego festiwalu Wszystkie Mazurki Świata, który służy przywróceniu muzyce tradycyjnej godnego miejsca w kulturze i powszechnej świadomości. Jest też wspomniany już przeze mnie Kwadrofonik. Są wreszcie muzycy, którzy nie tylko odnawiają folklor, ale też poszukują nowego, co ma dla mnie ogromną wartość.

Sięgacie na płycie po bardzo egzotyczne instrumenty: wibrafon, santur, balafon, ngoni... Nie gra się na tym wszystkim na co dzień.
Na szczęście dla muzyków tworzących Shy Albatross to chleb powszedni! Przed Miłoszem Pękalą, który pracuje na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie, wibrafon nie ma żadnych tajemnic. Hubert Zemler to wykształcony akademicko perkusista, który odważnie łączy w muzyce pozornie odległe od siebie światy. Skład Shy Albatrossa był dla nas oczywisty od samego początku. Łączą nas zarówno podobne fascynacje muzyczne, jak i koleżeńskie relacje. Dzięki temu wszystkiemu świetnie się rozumiemy i uzupełniamy.

Przyjęliście za nazwę Albatrosa szarodziobego (ang. shy albatross). To gatunek występujący w Nowej Zelandii i Australii. Skąd ta inspiracja?
To dla nas taki znak wolności. Albatrosy większą część życia spędzają w podróży, w locie. Ptak, który wędruje, nie ma swojego stałego miejsca ma być symbolem, klamrą spinającą ten i kolejne nasze albumy, bo oczywiście planujemy kolejne. Wszystkie ma łączyć wędrówka i poszukiwanie wolności.

Rozmawiała Paulina Rezmer

Shy Albatross - Moonlight [Official Music Video]

O PŁYCIE: Shy Albatross debiutuje albumem „Woman Blue”
Totalny odlot - tak najkrócej można opisać wrażenia towarzyszące po odsłuchaniu debiutanckiego wydawnictwa formacji Shy Albatross, które ukazało się 15 kwietnia. „Woman Blue” to efekt współpracy czwórki znakomitych muzyków. Projekt powołał do życia Raphael Rogiński, gitarzysta, kompozytor, badacz folkloru muzycznego. Wykształcony jazzowo i klasycznie edukację poszerzył o muzykologię i etnomuzykologię, co doskonale słychać na płycie, która powstała z wykorzystaniem egzotycznych instrumentów. Skład współtworzą: Natalia Przybysz na wokalu, Miłosz Pękala (wibrafon, santur, instrumenty perkusyjne) i Hubert Zemler (perkusja, balafon, instrumenty perkusyjne).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto