Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rust - Koncert w Blue Note w Poznaniu [RECENZJA]

Paulina Rezmer
Rust, White Fog
Rust, White Fog Marta Nowicka, aleczywarto.pl
Steven Tyler z Aerosmith napisał, że w jednym muzycznym dysonansie można zmieścić cały wszechświat. I właśnie ten cytat przypomniał mi się podczas niedzielnego koncertu promującego płytę "White Fog" zespołu Rust. Napisać, że poznaniacy grają rock and rolla to nie napisać nic. W niedzielę w klubie Blue Note dali ostateczny dowód na to, że - w przeciwieństwie do nazwy - ich dusze nie są pokryte rdzą. Rust żyje rock and rollem i było to słychać w każdej sekundzie ich show.

Nie wierzyłam w realność albumu "White Fog", dopóki nie wzięłam go do rąk. Powodów było kilka: poczynając od burzliwej historii zespołu, który odważył się nagrać debiutancki krążek dwukrotnie, na niezbyt przekonującym mnie singlu promującym wydawnictwo skończywszy. Niedzielny koncert rozwiał wszystkie wątpliwości.

Zespół Rust po ponad dekadzie dał fanom płytę, na której nie ma radiowych hitów i skocznych piosenek. Jest za to materiał, w który trzeba się wgryźć, wsłuchać, w którego odbiór trzeba włożyć odrobinę wysiłku. Trzeba odkryć wpływy i korzenie, wyprawić się w deltę Missisipi, gdzie swoje źródło ma stary, dobry blues. I wszystkie jego pochodne.

Niedzielny koncert zalicza się do tych, które zapamiętuje się w całości. Nie było lepszych i gorszych momentów. Była fala dźwięku, budowanie napięcia i wyczuwalna wręcz energia przepływająca zarówno między zespołem i publicznością, jak i między muzykami na scenie.

Czytaj też: Rust o płycie White Fog

W Blue Note Rust dokonali czegoś, co w dzisiejszych czasach nie zdarza się często. Skupili na sobie jednocześnie uwagę młodzieży, której dziś podobno wszystko błyskawicznie się nudzi, i starych muzycznych wyjadaczy. W osłupienie wprawili zarówno czynnych muzyków, których nie brakowało na koncercie, jak i tych, którzy po rocka sięgają od święta, a na koncert przyszli z ciekawości.

Efekt ten trzeba chyba przypisać niesamowitej muzycznej świadomości. Michał Przybylski operuje głosem w tak charyzmatyczny sposób, że nie ma sensu porównywać go z jakimkolwiek innym wokalistą. Wyrobił własną markę i jedyne, co mu pozostaje, to podnosić poprzeczkę samemu sobie. Podobnie rzecz ma się z gitarzystą Szymonem "Simonem" Szymkowiakiem, któremu instrument najzwyczajniej w świecie wrósł w ręce. Bardzo dobre, dynamiczne partie solowe, slide w ciągłym ruchu i nieustanne deptanie po pedalboardzie są najlepszym dowodem na to, że Simon jest z gitarą zaprzyjaźniony jak mało kto w Poznaniu.

Tych dwóch charyzmatycznych muzyków nie byłoby bez wsparcia Jakuba Martuzalskiego - na perkusji i Adama Koterskiego - na basie. Ten pierwszy traktuje bębny z taką lekkością, jakby były najłatwiejszym w obsłudze instrumentem na świecie, jednocześnie beztrosko dośpiewując Michałowi chórki. Drugi - czuwa nad przebiegiem akcji i kontroluje sytuację. Ze spontanicznie pływającą po wodach rock and rolla resztą zespołu i Adamem na basie wyrażenie "sekcja rytmiczna" nabiera nowego znaczenia.

Nie żyjemy w czasach idoli Rust, w których muzyka broniła się sama, kluby pękały w szwach, a płyty rozchodziły się jak świeże bułeczki. Dzisiaj rock and roll to kawał ciężkiej roboty. O której w niedzielny wieczór chyba wszyscy, na czele z zespołem, mogli na chwilę zapomnieć i najzwyczajniej w świecie cieszyć się wspaniałą muzyką.

Bądź z Rust na bieżąco: strona oficjalna
Album: White Fog
Wykonawca: Rust
Dystrybutor: Universal Music Polska
Cena: 39,99 zł

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto