Kolejna grupa pracowników firmy Pekabex wygrała ze swoim byłym pracodawcą w sądzie pracy. Dwóch mężczyzn dostanie po ponad 20 tys. zł. W przypadku pozostałych zasądzone na ich korzyść kwoty są niemal symboliczne.
W poznańskich sądach toczą się sprawy wytoczone firmie budowlanej Pekabex przez jej byłych pracowników. W sierpniu jedną z nich wygrała grupa 10 mężczyzn, która pozwała firmę o zapłatę zaległego wynagrodzenia za przepracowane nadgodziny oraz ekwiwalent za niewykorzystany urlop. To ostatnie żądanie sąd odrzucił, ale firma musi zapłacić ponad 300 tys. zł za zaległe wynagrodzenie.
W piątek poznański sąd pracy wydał wyrok. Tym razem Pekabex pozwały osoby, które pracodawca zwolnił dyscyplinarnie, bo rzekomo nie stawili się do pracy. Wszyscy byli wtedy na urlopach wypoczynkowych, ale żaden z pracowników nie miał podpisanego wniosku urlopowego. Pozwali firmę, bo ich zdaniem, zwolnienie takie odbyło się wbrew prawu.
Więcej filmów w serwisie Głos.TV:
Poznań. Noc Naukowców
Sadzili drzewka na święto lasu
"Lodołamacze 2011" rozdane
- Najpierw moi klienci otrzymali pisemne wypowiedzenia, a kilka dni później doręczono im dyscyplinarne zwolnienia z pracy - tłumaczy Dariusz Szymczak, radca prawny i pełnomocnik byłych pracowników Pekabexu.
Sąd przyznał pracownikom rację i uznał, że kierownictwo firmy wiedziało iż pracownicy są na urlopach. W wyroku sąd nakazał Pekabexowi zapłacić należne im pieniądze. Kwoty nie są wysokie. Większość z mężczyzn dostanie od firmy od nieco ponad 800 zł do około 1700 zł. Te kwoty pokryją zatem tylko koszty sądowe, które muszą ponieść wszyscy pozywający Pekabex. Jedynie dwóm pracowników z tej grupy sąd przyznał po 22 tys zł.
- Ale te osoby w ogóle nie otrzymały wcześniej dwutygodniowego wypowiedzenia umowy, tylko od razu zwolniono je dyscyplinarnie - tłumaczy Szymczak.
Oprócz pieniędzy za niesłuszne zwolnienie pełnomocnik byłych pracowników próbował wywalczyć dla nich od 15 do 20 tys. zł odszkodowania. Sąd nie przyznał z tego tytułu ani złotówki, bo pozywający nie udowodnili swojej szkody.
Czy żałują zatem, że mimo iż sprawę wygrali, to jednak nie dostaną z tego tytułu żadnych pieniędzy? - Absolutnie nie - mówi Stanisław Kędziora, jeden z byłych pracowników. - Udowodniliśmy, że mieliśmy rację i że nie można nikogo zwolnić w taki sposób.Tym bardziej, że pracowaliśmy tam kilka lat i zawsze byliśmy lojalni wobec firmy.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Grzegorz Łysakowski powiedział, że prawdziwych powodów, dla których zwolniono tych ludzi można się tylko domyślać.
- Ale na pewno nie było to porzucenie stanowiska pracy - mówił sędzia.
Jakie powody miał na myśli? Zdaniem Leopolda Krawczyka, który w innym procesie sądzi się z Pekabexem, a na piątkowy wyrok przyszedł wraz ze swoimi byłymi współpracownikami, grupa zwolnionych ludzi stała się dla firmy niewygodna, bo przestała pozwalać na wykorzystywanie i łamanie przepisów przez pracodawcę.
- Pracując w Niemczech podpisaliśmy porozumienie z niemieckimi związkami zawodowymi, które miały w naszym imieniu walczyć o nasze prawa pracownicze - mówi Krawczyk. - To się nie spodobało Pekabexowi.
W sierpniu Krawczyk otrzymał od Pekabexu pismo informujące o tym, że ma on zapłacić firmie 1 milion złotych za to, że w czasie pracy w Niemczech zorganizował nielegalny strajk.
- To nie był strajk, a wykonywanie naszych obowiązków tylko w regulaminowych godzinach. Bez nadgodzin. - tłumaczy Krawczyk. - Nie zapłaciłem i być może ta sprawa też trafi do sądu.
Piątkowy wyrok jest nieprawomocny. Obie strony nie wykluczają apelacji.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?