Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stłoczeni i rozczarowani

Redakcja
Pacjenci poradni nie są zadowoleni z tego, że muszą czekać na wizytę u lekarza w wąskim i zazwyczaj zatłoczonym korytarzyku.
Pacjenci poradni nie są zadowoleni z tego, że muszą czekać na wizytę u lekarza w wąskim i zazwyczaj zatłoczonym korytarzyku.
Służba zdrowia. Nic do tej pory nie zrobiła dyrekcja stargardzkiego szpitala, by ulżyć pacjentom poradni specjalistycznych działających w szpitalu. Nadal muszą czekać w długich kolejkach w ciasnym korytarzu.

O niewygodach pacjentów specjalistycznych poradni działających w szpitalu przy ulicy Wojska Polskiego w Stargardzie pisaliśmy nie raz. Ostatnio w listopadzie 2012 roku. Mimo, że ich skargi na działalność tych poradni nie ustają, w ich funkcjonowaniu nie zmieniło się nic. - Za dużo gabinetów lekarskich działa w jednym miejscu - mówi pani Elżbieta z jednej z miejscowości pod Stargardem. - W korytarzyku, w którym czekamy na swoją kolej, jest bardzo duszno. A jak się ludzi dużo najdzie, to nie ma czym oddychać. Jak jest chłodno, to drzwi wejściowych otworzyć się nie da, bo ci którzy czekają blisko nich denerwują się, że im zimno. Powinni jakąś poradnię przenieść gdzie indziej. Miejsca w naszym szpitalu na pewno nie brakuje! Poradnie działają w budynku administracyjnym. Jest ich kilka, między innymi alergologiczna, okulistyczna, chirurgiczna. Zdaniem niektórych pacjentów, w wąskim korytarzyku byłoby mniej tłoczno, gdyby ta ostatnia zmieniła nieco zasady przyjmowania pacjentów. - Każdy zarejestrowany pacjent powinien dostać numerek z wyznaczoną godziną przyjęcia - mówi pan Jerzy, którego spotkaliśmy przed drzwiami do lekarza chirurga. - Wtedy przyszedłbym na daną godzinę i zostałbym szybko przyjęty. A tak muszę czekać kilka godzin w kolejce. - A ja przyszłam tylko na ściągnięcie szwów, co potrwa zapewne kilka minut, a przede mną jeszcze kilka godzin czekania w tej duchocie - żali się pani Elżbieta. - Przyszłam grubo przed godziną 9, a była już długa kolejka. Po godzinie 12 wyjdę stąd jak nic. A może i jeszcze później. Pacjenci poradni chirurgicznej mają też inne problemy. - Kilka dni temu w szpitalnym oddziale ratunkowym miałem zakładaną szynę w dłoni - opowiada pan Mirosław. - Chciałem zarejestrować się do kontroli i na jej zdjęcie. Pani w rejestracji powiedziała, że chirurg ma 60 pacjentów i nie zostanę przyjęty tego dnia. Dostałem termin dopiero za pięć dni. A przecież może by mi szybciej tę szynę zdjęli i poszedłbym do pracy. Rodzinę mam na utrzymaniu. A teraz jeszcze siedzę w tej wielkiej kolejce i czekam na swoją kolej. Paranoja! Pacjenci są zdenerwowani i rozczarowani brakiem reakcji dyrekcji szpitala. Warunki oczekiwania na swoją kolej są dalekie od komfortowych. Poprzednia dyrekcja szpitala uważała, że tłokowi są winni pacjenci, którzy zamiast przyjść sami na wizytę, to przyprowadzają członków swoich rodzin. - Nie można zabronić pacjentom, by ktoś im towarzyszył w szpitalu - denerwuje się pan Tadeusz z podstargardzkiej wsi. - Tu jest taki zaduch, że szybko można zemdleć! Dobrze, że ktoś z nimi jest, gdy czekają na swoją kolej. Poza tym, niektórzy pacjenci poradni chirurgicznej wymagają opieki drugiej osoby. Niech dyrekcja nie zrzuca odpowiedzialności na pacjentów. Tylko w końcu niech zajmie się nimi jak należy! Jacek Siwulski, do którego docierały ich skargi już nie jest dyrektorem szpitala, bo zrezygnował z tej funkcji. Konkursy ogłaszane przez zarząd powiatu jak dotąd nie przyniosły efektu. Do czasu wyłonienia nowego dyrektora jego obowiązki pełni Ewa Bobrowicz-Jadacka, główna księgowa zozu. - Ta pani może podejmować samodzielne decyzje jeśli chodzi o funkcjonowanie tych poradni - komentuje sytuację Ireneusz Rogowski z zarządu powiatu stargardzkiego, który jest organem prowadzącym dla szpitala. - Wcześniej z poprzednim dyrektorem podejmowaliśmy już próby rozwiązania tego problemu i takiego rozplanowania działalności tych poradni, by pacjenci mieli większy komfort oczekiwania na swoją kolej. Z naszej analizy sytuacji wynika, że największy tłok jest tam z rana, bo pacjenci przyjeżdżają z odległych miejscowości powiatu. I oni są tam z samego rana. Stąd taki tłok do południa. Ale około godziny 12 już się tam kolejka rozładowuje. Jeszcze przed świętami wielkanocnymi wysłaliśmy do Ewy Bobrowicz-Jadackiej, pełniącej obowiązki dyrektora, pytania związane z tłokiem na szpitalnym korytarzu oraz jej pomysłami na rozwiązanie tego problemu. Ale niestety, do zamknięcia tego wydania Głosu Stargardzkiego nie znalazła czasu, by odpowiedzieć w sprawie pacjentów.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Stłoczeni i rozczarowani - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto