– Moja decyzja jest taka, że psy powinny opuścić schronisko do końca miesiąca. Jeśli tak się nie stanie na placówkę zostaną nałożone kary, a mogą to być tysiące złotych – tłumaczył nam w piątek rano Ireneusz Sobiak. – Pierwsza decyzja, nakładająca na schronisko zakaz przyjmowania nowych zwierząt wydana została w 2007 roku. Przez kolejne lata wydawane były kolejne – głównie nakazujące uporządkowanie terenu i budynku. Niestety, od 2007 roku stan zwierząt nie został zmniejszony. Wciąż przyjmowano nowe psy.
W grudniu 2009 roku w schronisku było ponad 200 zwierząt. To druga, pod względem wielkości, taka placówka w powiecie. – Poznańskie schronisko przy Bukowskiej także jest przepełnione, ale tam zatrudnionych jest więcej osób. W Swarzędzu pracuje tylko jedna – dodaje lekarz. – Gdy kontrolowaliśmy placówkę część psów biegała luzem, także po domu. Ślady kału i resztek jedzenia były na ścianach, na podłodze. Tak nie powinno wyglądać schronisko.
Ireneusz Sobiak podkreśla, że już 20 lat temu, gdy TOZ otrzymał budynek w darowiźnie, jego funkcjonowanie było niezgodne z prawem.
– Nie spełnia wymogów określonych w zarządzeniu ministra ochrony środowiska, bo powinno być oddalone od zabudowań ludzkich o 150 metrów – dodaje Sobiak. – Gdy przeanalizujemy stan ilościowy zwierząt to ze schroniska wydano w ciągu ostatnich kilku lat tylko 132 psy. Nagromadzenie zwierząt na tak małym terenie to zachwianie ich dobrostanu.
Stefania Kozłowska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami broni swojej placówki.
– W styczniu było u nas 270 psów, ale teraz jest ich 180. Liczba wzrasta w miarę, jak pojawiają się psy bezdomne. Nie możemy ich po prostu do schroniska nie przyjąć, bo takie jest podstawowe zadanie Towarzystwa – mówi Kozłowska. – Pieniądze od gmin pozwalają nam funkcjonować, kupować szczepionki, lekarstwa, karmę.
Dodaje, że przez długie lata schronisko w Swarzędzu rozwiązywało problem bezdomnych zwierząt z miasta i powiatu poznańskiego. Teraz innego, oprócz poznańskiego, też zresztą przepełnionego, schroniska nie ma.
– Decyzja Powiatowego Lekarza Weterynarii ograniczyła nam możliwości utrzymania tych zwierząt, które już u nas są – podkreśla rozmówczyni. – Rozumiemy, że wydaje on decyzje zgodne z powstającymi przepisami prawa. Staramy się, w miarę naszych możliwości, do nich stosować.
Dlatego nawiązano współpracę m.in. z Niemcami, dokąd wywożone są psy. Kilka dni temu za zachodnią granicę pojechało ich dziesięć.
– Nigdy jednak nie będę wiedziała na pewno, że trafiły w dobre ręce – martwi się Kozłowska. Doskonale zdaje sobie jednak sprawę z uciążliwości placówki dla sąsiadów. Z drugiej strony podkreśla, że nikt inny, jak tylko ludzie bezmyślnie rozmnażający psy, są winni tak wielkiej ich populacji.
W południe Ireneusz Sobiak i Stefania Kozłowska negocjowali przesunięcie terminu opu-szczenia przez psy schroniska. Decyzja zostanie prawdopodobnie podjęta w ciągu kilku dni.
– Jestem na to gotowy, ale nie na lata, może na kilka miesięcy – komentował Sobiak. – To nie jest możliwe, by tak wyglądał koniec naszego schroniska – uważa Kozłowska.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?