Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tam nie ma zasięgu

Izabela Kolasińska
W Kopalni Soli Kłodawa jest tylko jedna droga, żeby dostać się pod ziemię. Tą samą windą, a raczej dwupoziomową klatką, między dołem a górą krążą ludzie i wagoniki z solą.

Czy to górnik, czy turysta, któremu zamarzy się wędrówka podziemną trasą, musi ubrać kask i fartuch. Na podszybiu w powietrzu wiruje już solny pył. Sygnalista zamyka za nami z łoskotem wrota.

Bang, bang! – daje sygnał do odjazdu. To ostatni dźwięk, jaki słychać z tego świata.

– Szczęść Boże! – półgłosem mówią górnicy i uchylają kasków. Taka tradycja, a przed naturą i jej Stwórcą trzeba mieć respekt i wykazać dużo pokory.
Już po paru sekundach w uszach tak zalega, że trzeba głośno przełykać ślinę, żeby wyrównać różnicę ciśnienia. Winda nie to że jedzie, ale spada w dół! Pędzimy z zawrotną jak na takie urządzenia prędkości 6 metrów na sekundę, dwa razy szybciej niż osobowe kabiny w wieżowcach. Ciemność rozświetlają tylko pojedyncze latarki. Troch buja, więc każdy trzyma się pokrytej rdzą rury nad głowami. W kopalni soli wszystko koroduje w błyskawicznym tempie.

Po niespełna dwóch minutach winda zaczyna hamować i zatrzymuje się na poziomie 600 metrów pod ziemią. Widać światła i czuć chłodny powiew świeżego powietrza toczonego wentylatorami z powierzchni. Znowu odzywa się dzwonek sygnalisty, a wrota rozsuwają się z hurkotem. Milczą za to telefony komórkowe. Zero zasięgu. Nie ma echa, dźwięk jest przytłumiony. Ale artystom to nie przeszkadza. To w Kłodawie pobito muzyczny rekord Guinnessa na najniżej pod ziemią zagrany koncert symfoniczny!

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto