Ul. Kazimierza Wielkiego. Mieszkańcy domagają się wycięcia topoli

Mieszkańcy zaczęli zbierać podpisy pod wnioskiem o wycięcie topoli rosnącej przy garażach przy ul. Kazimierza Wielkiego.
– Tego puchu wszędzie jest pełno – denerwują się stargardzianie z tego rejonu miasta. – Wdziera się do nosa, oczu i ust. Jest bardzo uciążliwy. Momentami świat wygląda jakby padał śnieg. Niby ładnie, ale puszek wlatuje nam na klatki schodowe i do mieszkań przez okna.
Pismo z podpisami stargardzian, którzy chcą likwidacji drzewa, ma niebawem trafić na biurko stargardzkich urzędników. Sprawa jest już rozpatrywana, bo z taką samą wystąpił prywatnie jeden z okolicznych mieszkańców oraz spółdzielnia mieszkaniowa. Do administracji są kierowane skargi, odkąd z topoli zaczął odrywać się biały puch. Uciążliwe drzewo rośnie na terenie zabytkowym, co oznacza, że pieczę nad nim sprawuje wojewódzki konserwator zabytków. To on musi wyrazić zgodę na wycinkę.
– Wystąpimy do konserwatora o wydanie zezwolenia na wycięcie tego drzewa – informuje Monika Jarosz Szczepaniak z wydziału inżyniera miasta urzędu miejskiego. – Decyzji spodziewamy się w ciągu miesiąca. Mamy też podobne wnioski z innych rejonów miasta, między innymi z ulicy Sportowej. W tym roku mamy szczególny wysyp tego puchu. Topole się uaktywniły.
Urzędnicy dodają, że docierają do nich nie tylko skargi i wnioski o wycinkę topoli. W mieście są też obrońcy tych drzew, którzy tak kochają zieleń, że protestują przeciwko wycinaniu zdrowych drzew. Liczba topoli w mieście zmniejsza się z roku na rok. Sadzono je w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku, gdy powstawały osiedla mieszkaniowe. Sadzono topole ponieważ są to drzewa, które szybko rosną i osiągają imponujące rozmiary. Tyle, że ich pierzenie teraz przeszkadza mieszkańcom.