Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Warszawa sprzed lat ożywa teraz w komiksie

Andrzej Grzegrzółka
W komiksie edukacyjnym "Koniec lata 1939" młodzież odnajdzie zdjęcia przedwojennej Warszawy, a także dużo informacji
W komiksie edukacyjnym "Koniec lata 1939" młodzież odnajdzie zdjęcia przedwojennej Warszawy, a także dużo informacji fot. Marcin Obara
Warszawa przedwojenna, z okresu Powstania, PRL-u i ta współczesna jest ulubioną bohaterką autorów komiksów. Czytają i młodzi, i ci, którzy historie opowiedziane obrazkami znają z życia. Miasto, którego już nie ma, przedwojenne kamienice i luksusowe sklepy Nowego Światu, barykady na ulicach w 1944 r., blokowiska lat 80. znów stają nam przed oczami.

Zmarły przed trzydziestu laty słynny niemiecki filozof i socjolog Erich Fromm powiedział kiedyś, że komiksy ekscytują wyłącznie dlatego, iż są pełne opisów zniszczeń, sadyzmu i brutalności. Patrząc na polskie komiksy A.D. 2009, widać wyraźnie, że słowa autora "Ucieczki od wolności" są od dawna nieaktualne. Twórczość związanych z Warszawą plastyków i scenarzystów można opisać różnymi słowami, ale na pewno nie tymi, których użył Fromm.

Współczesny komiks przestał być tandetną historyjką o superbohaterach przeznaczoną wyłącznie dla nastolatków. - Przedstawiamy życie prawdziwych ludzi. Edukujemy. Przypominamy też historię, a w praktyce pokazujemy ją w inny sposób - mówi Przemek "Trust" Truściński, czołowy rysownik i storyboardzista, legenda polskiego komiksu.

Europejska i nieznana Warszawa
Gdy w marcu 2004 r. "Trust" razem z dwoma dziennikarzami rozpoczął dokumentowanie codziennego życia stolicy za pomocą komiksów, nie przewidywał, jak wielkim sukcesem okaże się niespotykane dotąd połączenie komiksu i reportażu. Zwieńczeniem prawie pięcioletniej pracy Truścińskiego w miejskiej dżungli jest 130-stronicowy album "Komiks W-WA" wydany w marcu bieżącego roku.

- Pierwotne założenie było takie, że ma to być komiks interwencyjny - miał poruszać najbardziej palące tematy dla mieszkańców stolicy. Jednak z czasem stał się komiksem o ludziach. Proszę tylko nie dodawać "zwykłych", bo takich nie ma - zaznacza "Trust".

Interwencyjnych odcinków udało się zrobić zaledwie kilka. Autorzy poruszyli kwestię bezpieczeństwa (a właściwie nie) rowerzystów na warszawskich ulicach, problem niesprzątanych psich kup, zażywania narkotyków przez młodzież czy sprawę budowy nowego stadionu Legii.

- Gdy śniegi zaczynają topnieć, ulice wyglądają obrzydliwie. Komiksem o psich odchodach chcieliśmy otworzyć ludziom oczy. Na moim osiedlu po swoim psie zbiera może z pięć osób. Choć z drugiej strony, do niedawna nie robił tego nikt - mówi Truściński.

Głównymi bohaterami komiksów szybko stały się autentyczne postaci - mieszkańcy stolicy. - Ludzie są prawdziwą kopalnią nieprawdopodobnych historii - opowiada autor. Wie, co mówi. Czy ktokolwiek spodziewałby się, że mechanizm sterujący zegarem na elewacji budynku przy skrzyżowaniu Marszałkowskiej z Wilczą jest… w szafie jednego z lokatorów? (- Ten mężczyzna jest panem czasu w tej części miasta - "Trust").

Równie ciekawa jest opowieść o emerytowanym ratowniku na Jeziorku Czerniakowskim. Starszy pan jest niejako aniołem stróżem wolontariuszem. - On tam po prostu jest. Uratował już przeszło 120 osób. Kiedyś ojciec dziewczynki, którą wyciągnął z wody, w nagrodę dał mu cztery papierosy… - opowiada Przemek Truściński.

Takich niewiarygodnych historii w "Komiksie W-WA" są dziesiątki. Autorzy przenoszą nas w zupełnie inny wymiar stolicy, dla zdecydowanej większości z nas nieznanej czy raczej niedostrzeganej. Oprócz miasta zabieganego, szybkiego i iście europejskiego otrzymujemy intrygujące historie tych, którzy są duszą każdego miasta, czyli mieszkańców.

- Warszawa to tygiel, mieszkają tu niewiarygodne osoby. To miasto, które pisze historię, a my nie jesteśmy szarym tłumem, nie jesteśmy banalni. Na to też chcieliśmy zwrócić uwagę: czy wiemy, kim są nasi sąsiedzi? - pyta retorycznie "Trust". - Nauczmy się pytać i słuchać.

Punkowcy Za Żelazną Bramą
"Urodziłem się w roku 1987 w Warszawie. Kocham moje miasto. Rysuję komiksy". Zakładka "o mnie" na blogu komiksowym Pawła "Szawła" Płóciennika zawiera tylko te trzy zdania. Tymczasem "Szaweł" to prawdziwy człowiek instytucja. Ten 22-letni student jest wokalistą, muzykiem, dziennikarzem, organizatorem imprez, ale przede wszystkim jest redaktorem naczelnym i wydawcą magazynu komiksowego "Hardkorpora-cja". - Fascynuje mnie obyczajowość stolicy, szczególnie tej z czasów komuny - mówi Paweł Płóciennik.

Akcja jego najnowszego komiksu pt. "Sprane dżinsy i sztama" rozgrywa się w osiedlu Za Żelazną Bramą w 1980 r. Czas Solidarności, politycznego przesilenia, Lecha Wałęsy i porozumień sierpniowych? Nie tylko. - Bohaterami jest czterech chłopaków z - w owym czasie - jednego z najbardziej hardcore'owych osiedli w stolicy. Na pewno perspektywa niepolityczna, ale punkrockowa - mówi "Szaweł", który dodaje, że nie cała młodzież w tym czasie była zaangażowana w walkę z systemem. - Przedstawiam młodzieżowo-osiedlowe klimaty. Wałęsa, Solidarność? Jeden z bohaterów komentuje: też miałem kiedyś taki wyczesany długopis, tylko nie z papieżem, ale z gołą babą.

Osiedle Za Żelazną Bramą to w tym czasie architektoniczny miszmasz. Ocalałe, acz kompletnie zdezelowane przedwojenne kamienice otoczono kilkunastopiętrowymi, postmodernistycznymi blokami z płyty. W samym centrum miasta pomieszano nie tylko architekturę, ale też ludzi. "Nowi" weszli na teren "starych". Jest więc ostro i bezkompromisowo. - Ci z kamienic lali się z tymi z bloków. Pereca tłukła się z Łódzką, Pańska z Miedzianą. To był szemrany świat szemranej młodzieży. A wszystko polane sosem z ostrej punkowej muzyki spod znaku m.in. Brygady Kryzys - opisuje tamte czasy Płóciennik.

"Sprane dżinsy i sztama" jest także obrazem zmian zachodzących w stolicy, w mieście, które zmieniło zapuszczone i zaniedbane okolice ronda ONZ i al. Jana Pawła II w nowoczesny kompleks biurowy. Realia początku lat 80. wydają się prehistorią. - Weźmy Liceum im. Żeromskiego na Platynowej. Teraz chyba najlepsze na Woli, w latach 80. skupisko lokalnych chuliganów i zadymiarzy. Standardowo dzieciarnia kiblowała tam po dwa lata. Dla czytelników z mojego pokolenia "Sprane…" będzie podglądaniem młodości niejednego ze swoich rodziców - uważa "Szaweł".

Z czarnym kotem na tygrysa
Konkurs na komiks o Powstaniu Warszawskim, organizowany przez Muzeum Powstania Warszawskiego, jest wydarzeniem, które na stałe wpisało się w kulturalny pejzaż stolicy ostatnich lat. Tegoroczna, trzecia edycja przyciągnęła rekordową liczbę uczestników, wśród których nie zabrakło czołówki polskich twórców komiksowych oraz prac z zagranicy. Jednym z nich jest Grzegorz Janusz, jeden z najbardziej znanych polskich scenarzystów, którego komiks "Wyjście" (przygotowany wspólnie z Ernesto Gonzalesem) zajął drugie miejsce.

Warszawa Janusza to miasto opanowane przez tułające się dusze pomordowanych w Powstaniu mieszkańców. Zagruzowana stolica wczesnych lat 50. jest niczym innym niż gigantycznym cmentarzem, na którym powstaje nowe, socrealistyczne miasto, które pragnie uwolnić się od koszmaru 1944 r. Zewsząd słychać krzyk idących na pewną śmierć powstańców: "Nie mogę oddychać!", "Nic nie widzę!", "Pomóżcie mi!"… - Warszawa jest miastem cudem przywróconym do życia. Ślady Powstania są cały czas obecne. Wystarczy wejść w jedną z bram na Krakowskim Przedmieściu. Od razu można trafić na ruiny sprzed wojny. To inspiruje - mówi Grzegorz Janusz.

- W scenariuszu najważniejszy jest początek. Może nim być naprawdę wszystko, nie ma gotowego przepisu - tak Janusz odpowiada na pytanie o inspirację tekstu do innej głośnej pracy konkursowej "Chodzące nieszczęście" (przygotowana również z Gonzalesem). Komiks zgłoszony do drugiej edycji konkursu z 2008 r. zajął trzecie miejsce. Jego akcja rozgrywa się w czasie gorących dni sierpniowych 1944 r., a głównym motywem są… czarny kot i dzieci, które są przekonane, że przyniesie pecha nacierającym na powstańców niemieckim tygrysom.

"Chodzące nieszczęście" uzmysławia czytelnikowi, że dzieci, niezależenie od okoliczności, są tylko dziećmi. Wobec wszechobecnej śmierci i okrucieństwa pozostają wzruszająco niewinne i nieświadome. To też jedno z obliczy 63 dni chwały Warszawy: surrealizm. - Inspiracją dla komiksu było słynne zdjęcie powstańca stojącego na ulicy i trzymającego w rękach małego kota. Nawet gdy fabuła jest fantastyczna, dobry scenariusz w połączeniu z dobrym rysunkiem tworzy zupełnie nową jakość. Pokazujemy walczącą Warszawę i normalne życie, które przecież cały czas toczyło się gdzieś równolegle. To jest magia komiksu - stwierdza Grzegorz Janusz.

Spacer po Paryżu, tyle że północy
"Pędzisz, niepowstrzymana w tętniącym galopie. Wichrem dziejów swych gnana i przyszłości sławą! Pędzisz i nas porywasz, na dziw Europie, strzelista, wytężona stolico. Warszawo!" - tak widział Warszawę w 1936 r. poeta Julian Tuwim. Przed wojną stolica Polski była nazywana Paryżem północy. Przypomnienie i przybliżenie młodym czytelnikom architektury i atmosfery miasta, którego już w większości nie ma, jest jednym głównych zdań komiksu edukacyjnego "Koniec lata 1939".

W komiksie wykorzystano wyłącznie oryginalne fotografie z AP. - Zbiór jest bogaty, ale w większości to zdjęcia wykonane przez Niemców. Hitlerowcy w tym czasie uprawiali swoistą "turystykę fotograficzną" - dokumentowali podbite tereny - opowiada Maciej Mikulski, projektant wnętrz i grafiki użytkowej, współautor komiksu. - Główni bohaterowie - chłopak i dziewczyna - idą na spacer po Warszawie w przededniu wojny. Na stronach komiksu pojawiają się fotografie miasta oraz informacje historyczne. Również ich dialogi ułożone są tak, aby młodzież mogła się jak najwięcej dowiedzieć o Warszawie sprzed września 1939- mówi.

- Pokazujemy stolicę utraconą, wspaniałe miasto, którego już w większości nie ma - podkreśla Mikulski. Wystawne i ekskluzywne kamienice, multikulturowy tygiel, europejski sznyt i klasa, porządek i ład. Warszawa była przede wszystkim jednorodnym tworem architektonicznym i urbanistycznym. - Po wojnie nawet to, co odbudowano, nijak się miało do tego, czym było wcześniej. Na przykład dzisiejszy Nowy Świat w porównaniu z Nowym Światem z lat 30. to dwie zupełnie inne ulice. Kiedyś ulicę otaczały nawet 5-piętrowe różnorodne i wystawne kamienice. To, co odbudowano, jest rzeczywiście Nowym Światem, ale tym z XVII lub XVIII w. Taka "rekonstrukcja" była na rękę powojennej władzy. Komuniści celowo zdeformowali miasto - uważa Maciej Mikulski.

Autorzy nie ukrywają, że zdjęcia przechodziły obróbkę komputerową. - Najważniejsze było ich uczytelnienie i doprowadzenie do takiej skali, żeby odbiorca mógł zobaczyć każdy detal, np. życie miejskie na ulicy, szczegóły architektury etc. - opowiada Mikulski. - Mieliśmy świadomość tego, że jeżeli pokażemy zdjęcia mające słabą jakość, to dla ludzi nieinteresujących się historią będą wyłącznie białą kartką papieru bez żadnego znaczenia. Chcieliśmy wydobyć ze zdjęć wszystko, co możliwe z punktu widzenia merytorycznego oraz emocjonalnego Warszawy 1939 r.

Niemiec miał do mnie pecha
Coraz większa liczba komiksów traktuje o poważnych sprawach społecznych, politycznych, historii czy kulturze. Na czym polega ten fenomen? Skąd we współczesnym internetowo-cyfrowym świecie popularność tego medium? Wreszcie, czy ta forma przekazu jest skuteczniejsza niż pozostałe? Zdaniem Przemka Truścińskiego największą zaletą komiksu jest jego uniwersalność. - I starszy się dowie, i młodszy się poduczy. Komiksy są dla wszystkich - uważa.

"Trust" nie ukrywa, że siłą komiksu jest również to, że to produkt dość ekonomiczny. - Wyobrażasz sobie, żeby z "Komiksu W-WA" zrobić film? Kto dałby na to kasę? Zresztą, to i tak nie trafiłoby w takim stopniu jak dobrze zrobiony komiks - uważa. Dodaje ponadto, że komiks przez swoją formę jest doskonałym środkiem przekazu. Dzięki czemu artyści mogą, korzystając tylko z flamastrów, ołówków i własnej wyobraźni, dotykać najważniejszych kwestii i problemów.

- Komiksowe połączenie obrazu i tekstu jest unikalne. Nie ma mowy, żeby czytelnik jakiejś gazety nie zerknął na rysunek. Komiks przykuwa uwagę, najczęściej od niego czy karykatury zaczynamy czytać gazetę - mówi Truściński.

Artyści podkreślają, że dzisiaj to m.in. na nich spoczywa obowiązek edukacji najmłodszego pokolenia. Biorąc pod uwagę popularność i liczbę ostatnio wydawanych komiksów edukacyjnych i historycznych, widać, że ich praca nie idzie na marne.

- Rzeczywiście, istnieje problem doboru i jakości języka, jakim powinniśmy rozmawiać z młodzieżą o historii. Można za pomocą słupków, liczb i suchych statystyk. Jednak teraz czytelnik chce więcej: żąda dokładnej relacji, fotorelacji, a nawet inscenizacji. Chce to zobaczyć. Dzięki komiksom okazuje się nagle, że historia przestaje być zwykłym opisem faktów od roku 0 do 2009 - mówi Maciej Mikulski, dodając jednocześnie, że komiks historyczny uczy młodzież dojrzałego patrzenia na rzeczywistość.

- Uczymy realizmu. Srebrenica nie wydarzyła się 70 lat temu tylko zaledwie 14. Świetnie wyposażeni i dobrze opłacani holenderscy żołnierze ONZ pozwoli na śmierć kilku tysięcy ludzi. A my się zastawiamy, dlaczego Francja i Anglia nie pomogły nam w 1939 r. Trzeba znać historię. Jeżeli młode pokolenie nie będzie widzieć związków pomiędzy wydarzeniami przeszłymi a aktualnymi, zacznie popełniać błędy, które mogą zburzyć nasz bezpieczny świat - podsumowuje Mikulski.

Twórcy komiksów utrzymują, że młodzież chce zobaczyć prawdziwą historię, która zejdzie z suchych stronic podręczników. - Nauczyciele wymagają dat, nazw. Można zwariować. Tymczasem np. pokolenie walczące w Powstaniu Warszawskim było zaskakująco podobne do dzisiejszej młodzieży. Tak samo mieli marzenia, tak samo kochali, byli młodzi, jurni, tylko wkopani w niewiarygodnie ciężki czasy. Powstanie to dramat, śmierć, zagłada, ale również przyjaźń, miłość, seks. My nie zadajemy pytań, czy warto było? O tym mówi historia - wskazuje "Trust" i kontynuuje: - Powstanie 1944, śródmiejska ulica. Strzelec Jan Antoszewski staje oko w oko z żołnierzem Wehrmachtu. Jak "W samo południe". Krótka wymiana ognia i Niemiec pada. Opowiadając tę historię, pan Antoszewski kończył: "I Niemiec miał do mnie pecha". Pokazujemy prawdziwe życie.

Renesans polskiego komiksu?
- O renesansie polskiego komiksu słyszę od co najmniej dziesięciu lat. Nie mam nic przeciwko, żeby nagle wszyscy mieszkańcy RP zaczęli czytać komiksy - żartuje Truściński. - Mamy dziesiątki utalentowanych rysowników, którzy tworzą na światowym poziomie. Na zagranicznych spotkaniach komiksowych często słyszę: te komiksy są takie wasze, polskie. Polski komiks nie jest twórczością przypadkową ani kopią z Zachodu, jest wartościowy i artystycznie, i plastycznie, i treściowo. Rośniemy na komiksowe mocarstwo. Teraz cały świat musi zobaczyć, jak dobrzy jesteśmy - uważa Przemek Truściński.

Chłodniej rynek komiksowy oceniają Paweł Płóciennik i Grzegorz Janusz. Obaj zwracają uwagę na niską sprzedaż, która często nie przekracza kilkuset sztuk i jest niższa niż np. w Czechach. Przyczyn takiego stanu rzeczy szukają w komiksach z czasów PRL.

- Polski komiks został skompromitowany przez takie tytuły jak "Kapitan Żbik" czy "Hans Kloss". Choć były świetnie narysowane i dobrze opowiedziane, to ich głównym zadaniem była indoktrynacja, propaganda. Milicjanci byli dzielni, przystojni i mieli powodzenie u kobiet. Sam przez chwilę chciałem zostać milicjantem. Przekaz był skuteczny - mówi Grzegorz Janusz. W podobnym tonie wypowiada się "Szaweł", który dodaje, że komiks cały czas kojarzy się wyłącznie z "Kaczorem Donaldem". - Hasło: komiks. Pierwsze skojarzenie? Dla dzieci. W Polsce nie ma kultury czytania komiksów dla dorosłych. Niestety, ale większe zainteresowanie komiksem w mediach nie przekłada się na wysokość sprzedaży - mówi.

- Jeżeli mocarstwa popkultury - Francja i USA - toczą oficjalny spór o to, kto wymyślił komiks, to widać, jak ważna jest to forma wypowiedzi artystycznej. Czołowi reżyserzy - np. George Lucas czy Steven Spielberg - również zaczynali od komiksów. Nie wolno bagatelizować gatunku, który wpłynął na tak wiele osobistości kształtujących świat kultury współczesnej. W Polsce będzie podobnie. Przez całe lata 90. dziennikarze, zaczynając ze mną wywiad, pytali: "Czy komiks to sztuka?". Dziś nikt nie zada takiego pytania - kończy Trust.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na mazowieckie.naszemiasto.pl Nasze Miasto