Sypiące się rondo Kaponiera to koszmar nie tylko dla Zarządu Dróg Miejskich, ale i dla matek z wózkami. Rodzice, którzy się tam zapuścili, muszą pokonać kilkadziesiąt stopni braku wyobraźni projektantów sprzed 40 lat. Niewiele lepiej jest w przejściu podziemnym przy Dworcu PKS. To dlatego poznańskie matki z dziećmi wymyśliły hasło, które bardziej pasowałoby do nacjonalistycznych bojówek – „Idąc do miasta, idziesz na wojnę”.
– Wyjście do miasta z dziecięcym wózkiem nie bez kozery można porównać do wyprawy wojennej – mówi Krystyna Danielska, mama 2-letniej Dominiki i 5-letniej Weroniki. – Musisz mieć przygotowaną całą strategię.
Przesada? Niekoniecznie. W sobotę sprawdziliśmy to razem z matką spacerując po centrum. Żeby dostać się do niego z innych części miasta, trzeba najpierw znaleźć w rozkładzie tramwaj niskopodłogowy (n). Do starych tramwajów holenderskich z wózkiem już się nie wejdzie, chyba że opanowało się umiejętność składania go w 30 sekund. „Enka” niczego jednak nie gwarantuje, bo to, co jest w rozkładzie, nie zawsze jest tym, co przyjeżdża na przystanek.
– Czasami odnoszę wrażenie, że poza matkami z dziećmi i osobami na wózkach inwalidzkich, nikt nie traktuje poważnie tych „enek” w rozkładzie – mówi Krystyna Danielska.
Czasami jednak matki nie mają wyboru i muszą wsiąść do tego, co akurat przyjdzie. Przy wsiadaniu czy wysiadaniu bardziej mogą liczyć na pomoc drugiej mamy niż jakiegoś dżentelmena, który z wyrzutem zapyta: „A gdzie jest ojciec dziecka?!” Warto dodać, że wózek razem z dzieckiem i zakupami to ciężar ponad 20 kilogramów.
Prawdziwy tor przeszkód zaczyna się jednak na ulicy. O ile schodząc do przejścia podziemnego, Krystyna Danielska stosuje metodę zeskakiwania z wózkiem ze stopnia na stopień, to gdyby miała młodsze dziecko, musiałaby radzić sobie inaczej – kilkumiesięczny niemowlak mógłby podczas takiego rajdu poważnie ucierpieć.
– Kręgosłup niemowlęcia jest miękki i podatny na deformacje – mówi K. Danielska. – Nawet w najlepszym wózku nie zaryzykowałabym zejścia Kaponierą.
Ulicą Św. Marcin idzie się z wózkiem dobrze, dopóki nie trzeba pokonać pasów z obowiązkowo... wysokimi krawężnikami. Prawdziwym wyzwaniem jest jednak przejście na drugą stronę ulicy. Trzeba pokonać dziurawe jak ser szwajcarski torowisko, w którym łatwo można urwać kółko. W przeciwieństwie do właścicieli aut, którzy gubią swoje koła w dziurach, matki na odszkodowanie liczyć nie mogą. I nie tylko na to.
– Czasami brakuje chodnika, żeby przejść z wózkiem, bo kierowcy parkują tak, że zajmują prawie cały – mówi Danielska. – To odwieczny problem na przykład na Jeżycach. Jeżeli zwróci się kierowcy uwagę, a ja należę do tych, co zwracają, to można posłuchać o sobie bardzo ciekawych, choć niecenzuralnych, rzeczy. Nie mamy wsparcia ze strony straży miejskiej, która może odholować takie auta.
W jaki sposób zastawiony chodnik zagraża bezpieczeństwu? – W taki, że muszę zejść z wózkiem na jezdnię, ryzykując, że wpadnę pod koła – mówi mama Dominiki i Weroniki.
A kiedy mama-poznanianka chce zabrać dziecko na plac zabaw, nie powinna zapominać o miotle, żeby posprzątać rozbite szkło i psie kupy.
– O czym marzę? – zastanawia się Danielska. – O podjazdach przy przejściach, niskopodłogowych tramwajach i piaskownicach tylko z piaskiem.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?