Do zdarzenia doszło w sierpniu 2011 roku. Rolnikowi zarzucano, że nie dopilnował lochy, która sforsowała bramki i uciekła do lasu. Właściciel rezolutnej świni bronił się przed sądem tłumacząc, że nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, dopóki uciekinierka nie pojawiła się w pobliżu gospodarstwa.
Feliks Pretkiel został skazany wyrokiem zaocznym na 500 zł grzywny. Odwołał się. W tym momencie zaczęła się jego walka z kruczkami prawnymi.
Czytaj też: Kotulin: Prokuratura sprawdza legalność hodowli
– Godzinę tłumaczyłem się przed sądem, opowiadałem o zachowaniach świń, co to jest rujka, nie miałem innego wyjścia – mówi zbulwersowany całą sprawą rolnik. – To jakaś kpina. Przyjechała tu straż łowiecka, chcieli mi wmówić, że miałem dwa mioty skrzyżowanych dzików. To nieprawda. Świnia uciekła raz i raz były młode. Przecież to tylko zwierzę i ma swoje instynkty. Takie rzeczy po prostu się zdarzają. A mi za to postawili zarzuty. Miałem dwie sprawy przed sądem. Do tego dochodzą kontrole. Sam nie jestem w stanie powiedzieć, ile ich przeszedłem. Chyba tylko straży pożarnej tutaj nie było.
– Z wyjaśnień obwinionego wynikało, że świnie trzymane były w budynku. Drzwi do budynku, jak i sam boks, w którym trzymano zwierzęta, były zamykane. Ucieczka jednego ze zwierząt była przypadkowa – uzasadniał wyrok uniewinniający sędzia Sądu Rejonowego w Legnicy, Paweł Sosa.
O tym, że w Studnicy są świniodziki, Państwowa Straż Łowiecka dowiedziała się z internetu.
– Kiedy locha się oprosiła, zastanawiałem się, co zrobić z miotem, ale przecież nie będę mordować zwierząt. Zobaczyłem tylko, że są jakieś takie pasiaste – opowiada hodowca. – Po około roku stwierdziłem, że je sprzedam. Kolega chciał mi pomóc i zamieścił ogłoszenie w internecie. Wtedy się wszystko zaczęło.
Zobacz też: Straż łowiecka zabrała zwierzęta z minizoo
– Ustawa o ochronie przyrody obliguje nas do reagowania w takich przypadkach – powiedział nam Dariusz Olejniczak, komendant Państwowej Straży Łowieckiej we Wrocławiu. – Nie można bez nadzoru krzyżować zwierząt hodowlanych z dzikimi. Bez kontroli świniodziki zaczną rozmnażać się z dzikami i niedługo w lasach zamiast dzików będziemy mieli coś dziko-podobnego – dodaje.
Inaczej to widzi Feliks Pretkiel. – Poczułem się, jakbym planował jakiś zamach albo ukradł auto za 600 tysięcy – mówi. – Jakby Bareja się tym zajął to byłby dobry film. Moje gospodarstwo nie jest ogrodzone, jest tu pięciu właścicieli, pod samym domem mam las i setki hektarów pola kukurydzy. Miałem tam świni szukać? – pyta.
Na szczęście dla pana Feliksa prawo nie reguluje sytuacji, w której przypadkowo dojdzie do pokrycia świni przez dzika, a sąd nie znalazł powodu, by winą za pojawienie się świniodzików obarczać mieszkańca Studnicy.
– Sąd ocenił wyjaśnienia obwinionego jako przekonujące i wiarygodne. Zresztą, stanowisko obwinionego było znane oskarżycielowi, a ten w toku postępowania wyjaśniającego nie zebrał dowodów pozwalających podważyć wersję podsądnego – dodał sędzia Sosa.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?