Na początek przypomnienie – prace były prowadzone przez archeologów z Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz Muzeum Ziemi Bieckiej latem i jesienią minionego roku. Ci, wspierani przez wolontariuszy, przez kilka tygodni przeczesywali metr po metrze fragment niewielkiego lasu.
Stare hipotezy kontra nowe fakty
Żmudna praca opłaciła się. Wydobyli bowiem z ziemi między innymi około dwustu sztuk fragmentów ceramiki, natrafili również na elementy bruku zbudowanego z otoczaków i kilka innych drobnych przedmiotów. Po tygodniach prac powstała hipoteza, że badane grodzisko mogło pełnić funkcję siedziby właścicieli pierwotnych Dominikowic albo Kobylanki. Badania radiowęglowe miały dać odpowiedź, czy powzięte założenie ma potwierdzenie w ich wynikach. Ta zaskoczyła wszystkich. Wywróciła wszystkie dotychczasowe przypuszczenia.
- Raczej nie jest to siedziba założycieli Dominikowic – mówi już na wstępie dr Paweł Kocańda, który kierował badaniami. Prawdopodobnie jest to osada wyżynna z końca epoki brązu lub wczesnej epoki żelaza – dodaje.
Można więc pokusić się o stwierdzenie, że jest to jedno z najstarszych stanowisk archeologicznych w regionie. Ale i na tym nie koniec. Wyniki badań o których mówimy, nasuwają stwierdzenie, że mamy do czynienia prawdziwą historyczną mieszanką.
Oś na tysiące lat
Naukowcy określili kobylańskie miejsce badań, jako obiekt czterofazowy: od epoki neolitu, przez przełom starszej epoki brązu i wczesnej epoki żelaza, wczesne średniowiecze, do czasów I wojny światowej. Mówiąc współczesnym językiem mediów społecznościowych, mamy więc do czynienia z osią czasu liczącą tysiące lat!
- Cechą łączącą jest jedynie użytkowanie tego samego miejsca w terenie, co można wytłumaczyć jego atrakcyjnym i naturalnie obronnym położeniem, tuż nad rzeką Ropą – wyjaśnia dr Kocańda.
Jednak po kolei. Dowodem na obecność niewielkiej grupy ludności neolitycznej – jej ewentualna bytność na ziemi kobylańskiej została określona na przestrzeni 5200-4800 p.n.e. - mogą być pojedyncze fragmenty ceramiki, które kryły się w ziemi. Niestety, ich stan nie pozwala określić, czy mamy do czynienia ze stałym osadnictwem, czy tylko chwilowym pobytem.
- W drugiej fazie stanowisko zostaje zasiedlone przez społeczność związaną ze schyłkowym okresem epoki brązu lub wczesną epoką żelaza – opisuje dalej.
Można domniemywać, że powstała tam wówczas niewielka osada, a śladem po niej są kamienne skupiska być może z zabudowy mieszkalnej oraz spora ilość ceramiki naczyniowej. We wnioskach z badań czytamy również, że trzeci etap za zasiedlenia stanowiska przypada na wczesne średniowiecze. Wtedy to ludność słowiańska usypała wały i wzniosła niewielkie grodzisko obronne. Obiekt ten wykorzystywany był jeszcze podczas walk w trakcie I wojny światowej. Z tym okresem wiąże się z kolei większość metalowych znalezisk, które zostały pozyskane w trakcie badań powierzchniowych.
Andrzej Skowronek, sołtys Kobylanki, który poczynaniom archeologów kibicuje od samego początku. Jest nimi podekscytowany tak samo, jak naukowcy.
- Gdy spotkam się z mieszkańcami, żartobliwie mówię, że trzeba będzie nieco zweryfikować kobylańską historię, bo wieś ma nie 650, a ponad sześć tysięcy lat – komentuje z uśmiechem.
Powrót po niespełna roku
Dzisiaj kobylański las na nowo rozbrzmiewa postukiwaniem łopat i rozmowami. Penetracja terenu została wznowiona i ma być swoistą kropką nad „i”, dopełnieniem już wykonanych badań. Ile potrwają? Dr Kocańda ocenia, że około miesiąca. Ale jeśli będzie trzeba – zostaną wznowione na wiosnę.
Otwarte pozostaje pytanie – co dalej. Skoro już mamy dowody na to, że te tysiące lat temu ziemia kobylańska nie była tylko dzikim odstępem, ale było na niej życie, to warto byłoby pomyśleć, jak zabezpieczyć miejsce badań. Tym bardziej że upodobali je sobie niestety miłośnicy quadów i ciężkich motorów, którzy rozjeżdżają miejsce, przez co niszczą wiekowe pozostałości wałów. Skądinąd zaczynają się tam też „objawiać” poszukiwacze metali.
Sołtys Skowronek chciałby miejsce może nie tyle dosłownie upamiętnić, co oznaczyć: by ci, którzy tam zawędrują, dowiedzieli się, że są w miejscu niezwykłym.
- A tak już poważnie: warto się zastanowić, jak wykorzystać wyniki badań, jak je pokazać, nie tylko mieszkańcom, ale też wszystkim, którzy nas odwiedzają – dodaje.
Teren badań jest jednak prywatny. Jan Przybylski, wójt gminy pytany o sprawę przyznał, że sprawa jest jeszcze świeża.
- Trzeba będzie usiąść ze wszystkimi stronami i wspólnie znaleźć rozwiązanie – deklaruje.
- O Łukasiewiczu i Gorlicach w serialu powstałym na zlecenie Narodowego Centrum Kultury
- Bobowa. Złote i diamentowe gody par małżeńskich
- Biecki Jarmark Kultury. Huczne otwarcie w przyszłym roku
- Napad na miejskie ujęcie wody. Uprowadzenia, wybuchy, skażenie wody, pożar
- Dwa baseny, dwie historie. Jeden dopiero będzie, drugi wciąż czeka na remont
- Parzeniok od Jędrzeja Jakubowskiego z Gościńca Banica z prestiżową Perłą 2022
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?