W wyjściowym składzie Lecha ostatecznie zabrakło miejsca dla Piotra Reissa. Smuda uznał, że najlepiej będzie, gdy w meczu na Łazienkowskiej, za grę ofensywną jego drużyny będzie odpowiadać Rengifo wspomagany przez Quinterosa i Zająca.
Mecz od samego początku był dość wyrównany. Początkowo częściej przy piłce byli legioniści, ale to poznaniacy przeprowadzali groźniejsze akcje. Kluczem do sukcesu Lecha w tym spotkaniu miały być prostopadłe podania z zagęszczonej drugiej linii. Niestety, tego dnia obrona Legii grała niezwykle solidnie, nie dopuszczając do strzałów na bramkę Muchy.
Zresztą sytuacji strzeleckich w pierwszej połowie było jak na lekarstwo. Wystarczy powiedzieć, że w pierwszej odsłonie meczu obie drużyny nie oddały ani jednego celnego strzału. Ale i tak drugie czterdzieści pięć minut zapowiadało się niezwykle emocjonująco, a to za sprawą sytuacji z 40. minuty. Wtedy to drugą żółtą kartkę w tym spotkaniu obejrzał Marcin Smoliński, przez co legia musiała do końca grać w dziesiątkę. Smuda postanowił zaryzykować i nakazał swoim graczom atakować większą liczbą zawodników.
Wraz z upływającym czasem, lechici coraz częściej dostawali się w pole karne gospodarzy, ale nie potrafili swoich akcji zakończyć celnym uderzeniem. Wydawało się, że szkoleniowiec Kolejorza w końcu wpuści na boisko Piotra Reissa. Ten jednak wprawił w osłupienie kibiców Lecha, posyłając w bój Przemysława Pitrego. Najczęściej krytykowany w Poznaniu piłkarz odwdzięczył się znakomitą grą. Ustawiony na prawym (a nie tak jak zazwyczaj na lewym) skrzydle zdołał kilkakrotnie przeprowadzić rajdy pod pole karne zakończone centrą.
Mimo przewagi nic w tym meczu nie było pewne, bo Legia nieraz w tym sezonie pokazywała, że nawet, gdy mecz jej się nie układa, potrafi zdobyć gola „z niczego”. tak też mogło być w tym meczu, gdy w 70. minucie po strzale Radovica poznaniaków uratował słupek. W końcu nadeszła 85. minuta meczu. Ivan Djurdjević zdecydował się na głęboką wrzutkę w pole karne. Piłka spadła wprost na głowę Przemysława Pitrego, a ten trafił do siatki między nogami Jana Muchy. W tym momencie stało się jasne, że Lech wróci z Warszawy z trzema punktami, bo nic nie wskazywało, aby tego dnia Legia była w stanie zagrozić bramce Kotorowskiego.
I tak też się stało. Lech wygrał na Łazienkowskiej po 13 latach , dzięki czemu wyprzedził Legię w tabeli. Jeśli za tydzień poznaniacy ograją u siebie Dyskobolię, będą mieli otwartą drogę do upragnionego wicemistrzostwa Polski, bowiem maja znacznie korzystniejszy kalendarz spotkań od swoich bezpośrednich rywali. Brawo Kolejorz!
Legia Warszawa - Lech Poznań 0:1 (0:0)
Bramka: Przemysław Pitry (85)
Żółte kartki: Jakub Rzeźniczak, Inaki Astiz, Marcin Smolińsk - Marcin Kikut, Marcin Zając, Henry Quinteros, Dawid Kucharski.
Czerwona kartka za drugą żółtą: Marcin Smoliński (40, Legia).
Sędziował: Robert Małek (Katowice).
Widzów: 8 500
Legia Warszawa: Jan Mucha - Jakub Rzeźniczak, Inaki Astiz, Wojciech Szala, Tomasz Kiełbowicz - Miroslav Radović, Aleksandar Vuković (46. Maciej Rybus), Roger (86. Sebastian Szałachowski), Marcin Smoliński - Piotr Giza (72. Ariel Borysiuk), Takesure Chinyama.
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski - Dawid Kucharski, Bartosz Bosacki, Grzegorz Wojtkowiak, Ivan Djurdjević - Marcin Kikut, Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski, Marcin Zając (67. Przemysław Pitry) - Henry Quinteros (79. Jakub Wilk), Hernan Rengifo (89. Piotr Reiss).
**Przeczytaj też pomeczowy komentarz
Podziękujmy nochalowi Smudy**
**W Warszawie lechitów diopingowało 1200 fanów. Pozostali oglądali mecz w Poznaniu.
Zobacz fotorelację z poznańskich pubów**
Włókniarz Częstochowa - GKM Grudziądz. Trener Robert Kościecha
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?