Dodaj zdjęcie profilowe

avatarPaweł Kempinski

Poznań
Pasjonat biegania. Może stosunkowo od niedawna, gdyż od 1.5 roku. Ale jak dopadło, to już puścić nie może http://biegaczamator.blog.pl/
Mieszkaniec Paweł Kempinski

Paweł Kempinski

Dodano 2014-10-05 21:24:25

Relacja z Dychy Drzymały

Jednak parę słów skrobnę: Robercie, Bogdanie i Cezary, będę czekał na Was w umówionym miejscu, byśmy razem do Rakoniewic pojechali. Rakoniewice… niedziela 5 października 2014 roku. To dzisiaj. Rano już koło 6 zerwały mnie na nogi moje wewnętrzne werble. Zagrzmiały w duszy grzmoty, przez umysł prze

Mieszkaniec Paweł Kempinski

Paweł Kempinski

Dodano 2014-10-05 09:14:02

Dycha Drzymały - przepraszamy, prosimy, dziękujemy

To dzisiaj. Rano już koło 6 zerwały mnie na nogi moje wewnętrzne werble. Zagrzmiały w duszy grzmoty, przez umysł przetoczył się błyskawice: „ wstawaj, wstawaj, już czas”. Każdy fragment mojego ciała podminowany i rozpalony. Płonące wewnątrz wulkany biegowej namiętności co chwile wstrząsane są kole

Mieszkaniec Paweł Kempinski

Paweł Kempinski

Dodano 2014-08-19 20:51:04

Wczorajsze i dzisiejsze biegowe przemyślenia

W sumie to dziwne, gdyż to dopiero początek tygodnia, a ja już czułem się prawie, jakby to był czwartek lub piątek cicho marząc o zbliżającym się weekendzie. A tu weekendu ani widu, ani słychu, jeszcze kilka dni, by można było zacząć odliczać. Jak to się mówi byle do środy, bo po niej już z górki. Ale kiedy wyprowadziłem psicę, przebrałem się i ruszyłem oddać się we władanie pędu, to całe znużenie, otępienie odpłynęło niczym drewniana łódeczka rzucona ręką dziecka na morskie fale. I biegnąć czułem jak moje baterie, jak zawsze się ładują. Ale czułem coś jeszcze. Taką wyjątkowo trudną do opisania euforię i wolność. Niczym ptak unoszący się w przestworzach lecący bez granic, nie zatrzymany przez żadne przeszkody. Tak to dobre określenie. Bieganie czyni wolnym. Może komuś może się kojarzyć, jak hasło w obozie koncentracyjnym, gdzie zamiast biegania była „praca”, ale odcinam się od tego zupełnie. Tutaj bieganie jako sama czysta rozkosz biegowa bez żadnego podwójnego dnia. Połączenie pragnienia, mocy, radości i entuzjazmu. I suma tych wszystkich czynników daje wolność umysłu, ciała i duszy. Kiedy wychodzę z domu by zacząć biegać, czuję się jak narkoman trzymający w dłoni strzykawkę wypełnioną wiadomo czym, jak alkoholik podnoszący do ust szyjkę butelki z której unosi się ostry zapach wódki. Tak bieganie to mój narkotyk, to mój nałóg. Przyznaję się bez wstydu i skrępowania. Czy to trzeba leczyć? Nie wiem, ale wiem że fantastycznie się z tym czuję. Kiedy biegnę czuję niczym niepohamowaną swobodę. Moje myśli mogą krążyć wokół wszystkich możliwych tematów, bez żadnych obaw, wstrętów czy zawstydzeń. Mogę myśleć o seksie, mogę myśleć o polityce, pracy, o naturalnych potrzebach ludzkich i tych wytworzonych pod wpływem ekonomicznych potrzeb. Trochę o filozofii, dużo o kobietach, gdyż wiadomo, że dla każdego faceta kobiety to ulubiony temat przemyśleń westchnieniami wspomaganych. I nie ma się tutaj czego wstydzić. Co w tym złego, że lubię patrzeć na piękne kobiety, myśleć, czy nawet czasem marzyć o nich? To są naturalne zachowania faceta, o klasycznej orientacji seksualnej. Nie znaczy to oczywiście, że podchodzę do każdej pani, która pobudza moje myśli z jasną i prosto z mostu przekazywaną informacją. Gdyby tak było, to zapewne moja twarz wiecznie by się mieniła różnymi odcieniami sinej czerwieni od policzków ze wszystkich możliwych stron. A że czasem facet ma swój ( może nie wielki ale zawsze) rozum i nad swoimi popędami potrafi zapanować, więc jest jak jest i nie jest źle. Bo zawsze może być gorzej. Dlatego biegnąc tak samotnie uwalniam moje myśli, moje pragnienia pozwalając im szybować nade mną. Zupełnie inaczej się biegnie w grupie, kiedy goni się czas, a każdy współbiegacz jest jednocześnie wspomaganiem, ale także na swój sposób rywalem. Bo co prawda na tym etapie, na którym biegamy, to raczej nie ścigamy się nikim, jedynie każdy walczy z samym sobą, ale biegnąc w grupie czujemy smak rywalizacji, sami go wyzwalamy łącząc koleżeńskość z jakby nie patrzeć pragnieniem wyprzedzenia jednej, czy drugie osoby. I to, że ktoś biegnie przed nami i chęć dogonienia go powoduje połączenie się gonionym, lub goniącym nicią rywalizacji, ale o posmaku symbiozy. Gdyż goniąc czy uciekając przekazujemy goniącej lub uciekającej osobie część swojej mocy, jednocześnie zabierając coś od niej. Gdyż nic tak nie motywuje do poprawy wyniku niż wzajemne wspomaganie na bazie gonienia wyzwalane. A jeżeli jest to grupa, to wzajemna moc unosząca się nad nią spływa swoimi promieniami na każdego biegnącego. I wtedy, co chyba jest logiczne przyspieszenie jest jeszcze większe. I to jest chyba główny powód, dlaczego w czasie biegu grupowego uzyskuje się zupełnie inne rezultaty, niż w czasie samotnych treningów. Gdyż bieg w grupie daje niemal seksualne spełnienie, a samotne? To już chyba nie musze kończyć, każdy sam sobie może odpowiedzieć. Jak już nie raz pisałem nie samym bieganiem człowiek żyje, ale interesuje się także innymi sprawami sportowymi, politycznymi czy gospodarczymi w kraju, czy na świecie się dziejącymi. Ostatnio, jak wielu pasjonatów sportu, ale nie tylko z zainteresowaniem obserwuje serial pt „rozpacz Legii po wyrzuceniu z LM”. Jak mam być szczery będąc rodowitym z krwi i kości poznaniakiem, trudno był czuł smutek i żal z tego powodu. Raczej rozbawienie. Ale nasuwa mi się pewna refleksja. Klubem piłkarskim, jakby nie patrzeć i czegokolwiek by nie myśleć i uważać, ale jednym z lepszych w kraju zarządzają ludzie których można zaliczyć do jednej z dwóch grup: łapówkarzy, albo ignorantów, amatorów i matematycznych analfabetów do trzech nie potrafiących zliczyć w jednym. Napiszę krótko: nie wystawia dobrej opinii pracodawcy zatrudnianie takich „fachowców” na ważnych stanowiskach. Czy poleci kierownik drużyny z której zrobiono kozła ofiarnego, zapewne dlatego, że jest blondynką i odpowiada stereotypom blondynki w świadomości męskich samców alfa egzystującym, czy faktycznie sięgną głębiej i znajdą tych co faktycznie za tym stoją, nie ma dla mnie zbytniego znaczenia. Bo, jeżeli ktoś wziął łapówkę, to zapewne taką, że jest ustawiony do końca życia i w sumie mu zwisa, czy i gdzie będzie pracował. A jeżeli nie wziął, to znaczy że jest tylko głupi w swojej ignorancji i do końca nie zrozumie, dlaczego i skąd wyleciał. Tak jak pisałem, trudno powiedzieć bym się smucił, czy żałował pogrobowca armijnego potentata, wykradającego niegdyś najlepszych piłkarzy w wieku poborowym z innych klubów. Mało kto w Poznaniu lubi Legię i nie jestem wyjątkiem, ale nad głupotą z pełnym podziwem się musze pochylić. Bo inaczej tego serialu nie da się nazwać. I tylko należy się dziwić, dlaczego taka kasa jest ładowana w sport, który od 1982 roku przynosi nam więcej narodowych upokorzeń niż chwil radości i chwały. Dla porównania na Mistrzostwach Europy w lekkoatletyce zdobywamy 12 medali i zajmujemy 5 miejsce w klasyfikacji generalnej. A żeby porównanie było jeszcze ciekawsze w rankingu FIFA, nasza reprezentacja piłkarska zajmuje 61 miejsce, za takimi potęgami jak Burkina Faso, Senegal czy Mali a wyprzedzając o włos: Libię, Panamę czy Gwineę. W rankingu UEFA klasyfikującym najlepsze kluby, największe piłkarskie narodowe klubowe potęgi, zajmują szczytne miejsca w drugie setce. Ale to piłka nożna wyzwala największe emocje i tutaj są największe pieniądze. I nie ma znaczenia jak słabi jesteśmy, to i tak inne dyscypliny, w których zaliczamy się do europejskiej, czy światowej czołówki dostają ułamek tej kwoty, jaka jest pompowana w naszą narodową dyscyplinę wstydu. Przyznam się szczerze. Kiedyś pasjonowałem się piłką nożna, na pamięć znałem piłkarzy klubów, z którymi się utożsamiałem, polską reprezentację i żyłem każdym meczem. Ba nawet po moich studiach podyplomowych miałem w życiu epizod, w którym odpowiadałem za marketing w jednym z ówczesnych klubów piłkarskiej ekstraklasy. Ale po niecałym roku moja pasja wywietrzała. Ale to zupełnie inna historia. Trochę działałem w innych dyscyplinach, przyglądałem się mechanizmowi naszego profesjonalnego sportu i moje odczucia były jakie były. I napiszę, tylko że wycofałem się działalności w branży sportowej w gatunku pseudo zawodowym, gdyż inaczej tego, co się w naszym sporcie dzieje nazwać nie można. Może kiedyś jak się zmieni mentalność, sposób podejścia i postrzegania. Ale do tego obecne pokolenie i to nadchodzące musi wymrzeć. I co jest raczej logiczne, ja tych lepszych czasów sam nie dożyje. Zresztą jak patrzymy co się dzieje na świecie, to poważnie się zaczynam zastanawiać, czy i jak długo nasze pokolenie wyżyje, czy raczej zagłady na całe ziemskie życie nie sprowadzi. Gdyż człowiek tak naprawdę jest głupi. Tyle ma doświadczeń z historii, tyle zgromadził broni, a ciągle żyje na krawędzi, czekając kto pierwszy da znak do całkowitej zagłady życia na ziemi. I każdy zdaje sobie sprawę z faktu, ze jeżeli wybuchnie kolejny ogólnoświatowy konflikt, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że po nim na ziemi przetrwają tylko bakterie, i ewentualnie glony odporne na temperaturę w morzach i oceanach. No chyba, że jakieś wyjątkowo głęboko żyjące ryby, skorupiaki i inne podwodne stworzenia. A duch ludzkiego zrozumienia będzie się nad ruinami unosił. No, ale nie ma się co nad tym zastanawiać, chyba sobie jeszcze dla uspokojenia duszy jedną biegową rundkę „strzelę” żródło: http://biegaczamator.blog.pl/

Mieszkaniec Paweł Kempinski

Paweł Kempinski

Dodano 2014-04-05 20:13:12

Pierwszy niesmak związany z Półmaratonem

Z wielkimi i jak się potem okazało naiwnymi nadziejami udałem się na tzw. pasta party. Wyszedłem z założenia, że jeżeli jest to część całości z której miasto, które promuje siebie, jako stawiające na sport chce się szczycić, to powinno być to coś wyjątkowego, jak sama impreza. Zdawałem sobie z drugiej strony sprawę, że czegoż za 2 PLN można się spodziewać, ale jeżeli jest to impreza, pod którą podpisują się organizatorzy, powinna być na poziomie, który chcemy określać jako „poznański”. Bo przecież my w naszym Poznaniu, poniżej pewnego poziomu w niczym nie zejdziemy. A jednak okazało się, że możemy zejść. Kiedy przyjechałem okazało się, że nie wziąłem mojego kuponu posiłkowego i jeżeli chcę skorzystać bez tego, to powinienem zapłacić 5 PLN. Nie chodziło o pieniądze, tylko o zasady więc poszedłem do przedstawicieli organizatora. Jednak nie było żadnego problemu, gdyż od ręki dostałem nowy kupon i nikt nie robił żadnego „ale”. Więc pełen zadowolenia i podziwu poszedłem tam, gdzie posiłki wydawano. I tu się zaczęły lekkie schody. Z ogromnego kotła pełnego makaronu w kształcie ‘kolanek” ( a nie jak zgodnie z zasadami sztuki makaron długi) pani, niczym wyjęta z kultowego „ Misia”, na plastikowy talerz wielkości dwóch naparstków nałożyła wielką chochlą odrobinę tego, co makaron przypominało i polała czymś, co drugą chochlą nabrała z drugiego kotła. Do tego dostałem pół litra wody niegazowanej i poszedłem usiąść na koedukacyjnej ławie , za podłużnymi stołami przy których siedziało od kilku do kilkunastu osób. Przez chwilę z coraz większym krytycyzmem patrzyłem na zawartość talerzyka, trochę bez celu grzebiąc w nim plastikową łyżką, po czy podniosłem do ust. Makaron był rozwodniony do granic możliwość. Natomiast sos, no cóż nie wiem jak można go określić. Był dwuwarstwowy. Na górze trochę czegoś co odrobinę kształtem i smakiem mięso przypominało, a na dole zabarwiona na kolor tego produktu mięso podobnego woda. Smak tego czegoś był powiedzmy nijaki taki, albo taki nijaki. Jeżeli można tutaj powiedzieć coś o smaku. Ale robiąc dobrą minę udało się zjeść i nie zwrócić od razu pod stołem. Natomiast woda mineralna była dobra. No bo wody, przy wszystkich staraniach nie można „spieprzyć”. Szczególnie jeżeli samemu się jej nie robiło, tylko kupiło u sprawdzonego dostawcy. Ale może specjalnie było tak zrobione, by nie było dobre, ale odpowiednią ilość składników odżywczych zapewniło? Mam taką nadzieję, bo w przeciwnym razie, to moje odczucia są z lekka mieszane. I to bardzo nawet mieszane. Pasty było tyle ile było i na poziomie jakim była, a party to nie było wcale. Natomiast taka poznańska ocena jest taka, że szkoda było kasy na benzynę, by tam dojechać. Ale mam dużą nadzieję, ze jutrzejszy bieg osłodzi ten niesmak w ustach, który po tym „pasta party” pozostał. http://biegaczamator.blog.pl/

  1. Pierwszy raz tutaj?

    Cieszymy się, że dołączyłeś do serwisu naszemiasto.pl
    Oto kilka wskazówek, które pomogą Ci w zrobieniu pierwszych kroków:

  2. Zwiększ atrakcyjność profilu

    Dodaj tło, zadbaj aby profil miał unikatowy wygląd i wyróżniał się na tle innych

  3. Daj się poznać

    Uzupełnij podstawowe informacje profilowe, dodaj zdjęcie i bądź rozpoznawalny

  4. Dziel się nowymi wydarzeniami!

    Publikuj artykuły, dodawaj galerie, dziel się ciekawymi infomacjami i pozostań na bieżąco z lokalnymi wydarzeniami

  5. Uczestnicz w życiu lokalnej społeczności

    Wydarzyło się coś ciekawego, o czym inni mieszkańcy powinni wiedzieć, chcesz się czymś podzielić lub napisać artykuł? Sam zadecyduj jaką formę wybierzesz

  6. Daj znać co u Ciebie

    Chcesz się czymś podzielić na gorąco, dodaj krótki wpis, wiadomość zostanie opublikowana w prywatnym strumieniu

  7. Opublikuj materiał na stronie miejskiej

    Wydarzyło się coś ciekawego, o czym inni mieszkańcy powinni wiedzieć, napisz artykuł i opublikuj go na łamach serwisu, dowiedz się co inni o tym sądzą!

  • Dodaj do obserwowanych Obserwuj ciekawe osoby! Jeżeli pojawi się coś nowego, znajdziesz to również na swoim profilu.
  • Wyślij wiadomość Wysyłaj wiadomości i bądź w kontakcie z innymi mieszkańcami!
  • Zgłoś do moderacji Zgłoś nadużycie ze strony mieszkańca!

Wydarzenia dnia

Materiały mieszkańca