Dodaj zdjęcie profilowe

avatarPaweł Kempinski

Poznań
Pasjonat biegania. Może stosunkowo od niedawna, gdyż od 1.5 roku. Ale jak dopadło, to już puścić nie może http://biegaczamator.blog.pl/

Pierwszy niesmak związany z Półmaratonem

2014-04-05 20:13:12

Z wielkimi i jak się potem okazało naiwnymi nadziejami udałem się na tzw. pasta party. Wyszedłem z założenia, że jeżeli jest to część całości z której miasto, które promuje siebie, jako stawiające na sport chce się szczycić, to powinno być to coś wyjątkowego, jak sama impreza. Zdawałem sobie z drugiej strony sprawę, że czegoż za 2 PLN można się spodziewać, ale jeżeli jest to impreza, pod którą podpisują się organizatorzy, powinna być na poziomie, który chcemy określać jako „poznański”. Bo przecież my w naszym Poznaniu, poniżej pewnego poziomu w niczym nie zejdziemy. A jednak okazało się, że możemy zejść. Kiedy przyjechałem okazało się, że nie wziąłem mojego kuponu posiłkowego i jeżeli chcę skorzystać bez tego, to powinienem zapłacić 5 PLN. Nie chodziło o pieniądze, tylko o zasady więc poszedłem do przedstawicieli organizatora. Jednak nie było żadnego problemu, gdyż od ręki dostałem nowy kupon i nikt nie robił żadnego „ale”. Więc pełen zadowolenia i podziwu poszedłem tam, gdzie posiłki wydawano. I tu się zaczęły lekkie schody. Z ogromnego kotła pełnego makaronu w kształcie ‘kolanek” ( a nie jak zgodnie z zasadami sztuki makaron długi) pani, niczym wyjęta z kultowego „ Misia”, na plastikowy talerz wielkości dwóch naparstków nałożyła wielką chochlą odrobinę tego, co makaron przypominało i polała czymś, co drugą chochlą nabrała z drugiego kotła. Do tego dostałem pół litra wody niegazowanej i poszedłem usiąść na koedukacyjnej ławie , za podłużnymi stołami przy których siedziało od kilku do kilkunastu osób. Przez chwilę z coraz większym krytycyzmem patrzyłem na zawartość talerzyka, trochę bez celu grzebiąc w nim plastikową łyżką, po czy podniosłem do ust. Makaron był rozwodniony do granic możliwość. Natomiast sos, no cóż nie wiem jak można go określić. Był dwuwarstwowy. Na górze trochę czegoś co odrobinę kształtem i smakiem mięso przypominało, a na dole zabarwiona na kolor tego produktu mięso podobnego woda. Smak tego czegoś był powiedzmy nijaki taki, albo taki nijaki. Jeżeli można tutaj powiedzieć coś o smaku. Ale robiąc dobrą minę udało się zjeść i nie zwrócić od razu pod stołem. Natomiast woda mineralna była dobra. No bo wody, przy wszystkich staraniach nie można „spieprzyć”. Szczególnie jeżeli samemu się jej nie robiło, tylko kupiło u sprawdzonego dostawcy. Ale może specjalnie było tak zrobione, by nie było dobre, ale odpowiednią ilość składników odżywczych zapewniło? Mam taką nadzieję, bo w przeciwnym razie, to moje odczucia są z lekka mieszane. I to bardzo nawet mieszane. Pasty było tyle ile było i na poziomie jakim była, a party to nie było wcale. Natomiast taka poznańska ocena jest taka, że szkoda było kasy na benzynę, by tam dojechać. Ale mam dużą nadzieję, ze jutrzejszy bieg osłodzi ten niesmak w ustach, który po tym „pasta party” pozostał. http://biegaczamator.blog.pl/

Jesteś na profilu Paweł Kempinski - stronie mieszkańca miasta Poznań. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj