To była ogromna inwestycja, którą inwestor - TriGranit zakończył w rekordowym - zwłaszcza jak na Poznań - tempie. W sierpniu 2011 kopano fundamenty, dworzec kolejowy był gotowy na Euro 2012. W październiku 2013 pierwsi goście odwiedzili galerię handlową. Tempo prac było mordercze.
Na placu budowy zmieniały się setki firm, ale nie obyło się też bez śmiertelnego wypadku. W grudniu 2011 przewrócił się dźwig na żelbetonową konstrukcję. Pracowali na niej robotnicy. Aleksander Sz., który za kilka tygodni miał przejść na emeryturę, spadł i zginął na miejscu. Drugi został poważnie ranny.
Operator dźwigu,Tadeusz M. uciekł z miejsca wypadku. Dwie godziny później zatrzymano go w siedzibie firmy. Był pijany. Tłumaczył potem, że był w szoku i szedł pieszo przez pół miasta. Po drodze kupił i wypił pół litra cytrynówki. Prokurator nie uwierzył w tę wersję. Sprawdzono nawet paragony w sklepach, które mijał. Nikt tego dnia i w tym czasie nie kupował cytrynówki...
W październiku ubiegłego roku Sąd Okręgowy uznał 57-letniego Tadeusza M. winnym spowodowania katastrofy, czego skutkiem był zgon Aleksandra Sz. i obrażenia Michała J. oraz prowadzenia dźwigu z 2,4 promilami alkoholu. Skazał go za to na trzy lata więzienia i pozbawił prawa jazdy oraz wykonywania zawodu. Wyrok zaskarżyli obrońca i prokurator. Pierwszy wnosił o uniewinnienie albo ponowny proces. Drugi - o podwyższenie wymiaru kary do 8 lat więzienia.
Kara więzienia dla pijanego operatora dźwigu:
Źródło: TVN24
Sąd Apelacyjny podjął jednak inną decyzję, która w części uwzględniała argumenty obrońcy. Utrzymał w mocy tylko te zarzuty, które dotyczyły tego, że operator dźwigu przyszedł do pracy nietrzeźwy i w tym stanie prowadził maszynę. Został za to skazany na rok więzienia i pozbawiony prawa jazdy na 5 lat. W pozostałej części wyrok uchylił.
- Należałoby wykazać, czy to na oskarżonym ciążył obowiązek sprawdzenia gęstości gruntu. Czy powinien się dopytywać, czy może tam posadowić dźwig - mówił podczas lutowego ogłoszenia wyroku sędzia Krzysztof Lewandowski, dodając, że w tej części Sąd Apelacyjny musiał uchylić wyrok do ponownego rozpoznania.
Sprawa wróciła na wokandę Sądu Okręgowego. W środę odbyła się pierwsza rozprawa. Policjanci wprowadzili na salę drobnego, starszego mężczyznę. Apatycznie przysłuchiwał się zeznaniom świadków. Jednym z nich był Michał J. Był w podnośniku, kiedy uderzyło go ramię upadającego dźwigu. Doznał bardzo poważnego urazu kolana. Kolejne operacje i miesiące rehabilitacji nie przywróciły mu sprawności. - Z opinii lekarzy wynika, że sprinterem już nie będę - powiedział Michał J.
Zobacz też: Poznań - Katastrofa na dworcu PKP. Wznowiono proces kierownika budowy
Nie miał podejrzeń, że oskarżony w dniu wypadku był pod wpływem alkoholu. Nie widział, żeby w tym miejscu, na którym Tadeusz M. posadowił dźwig, były wcześniej jakieś wykopy, co mogło zmienić gęstość gruntu.
- Kierownik W. wskazał mu to miejsce, bo to było jedyne możliwe miejsce do wykonania tej pracy - zeznał świadek. - Grunt wyglądał na stabilny - "na oko" nie było widać, żeby tam były prowadzone jakieś prace ziemne.
Sąd pracy stwierdził, że Grzegorz W., kierownik budowy, który wydał Tadeuszowi M. polecenie pracy w tym miejscu, był odpowiedzialny za przygotowanie gruntu, ale prokuratura umorzyła postępowanie.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?