Coraz więcej rodzin w Poznaniu rezygnuje z drogich usług firm ciepłowniczych, decydując się na przydomowe kotłownie. Służby ochrony środowiska szacują, że każdego roku nielegalnie spala się w nich tysiące ton odpadów.
Odcięcie się od cieplika i uruchomienie w domu centralnego ogrzewania jest zgodne z prawem. Pod warunkiem, że paliwem jest węgiel. Niestety, zdarza się często, że w poszukiwaniu dalszych oszczędności za opłatę śmieciową, mieszkańcy do swoich pieców wrzucają odpady - mówi Leszek Kurek, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Poznaniu.
Dym u sąsiada
Plastik, butelki typu PET, worki foliowe i guma, jako pochodne ropy naftowej mają wysoką wartość kaloryczną. Tyle tylko, że ich bezpieczne spalanie wymaga u- życia specjalistycznych, drogich technologii. W zwykłym, przydomowym palenisku dają wysoką emisję toksycznych, rakotwórczych związków, zwanych dioksynami.
- Trujący dym trafia najczęściej do okna niewinnego sąsiada - twierdzi Leszek Kurek. - Wykrywalność tego typu przestępstw jest bardzo niska. Otrzymaliśmy sygnały, że z komina, znajdującego się na terenie zakładów Cegielskiego, przy ul. 28 Czerwca wydobywa się czarny dym. - Komin strasznie dymi, szczególnie w sezonie jesienno-zimowym - wyjaśnia Piotr Szlingiert, przewodniczący zarządu Osiedla 28 Czerwca. - Sadza osiada na samochodach i kamienicach. Bolesław Januszkiewicz, rzecznik prasowy zakładów Cegielskiego, tłumaczy, że to tylko próby silnika. - Jeżeli w powietrzu jest mróz, to ciepło unosi się podczas próby silnika. Widok dymu to skroplona para wodna.
Niepokojące są szacunki Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta, z których wynika, że do legalnych składowisk w Poznaniu i okolicach trafia zaledwie połowa wszystkich wytwarzanych przez mieszkańców odpadów. Przeciętny poznaniak produkuje średnio od 300 do 450 kg śmieci rocznie.
Gdzie jest reszta?
Z całej tej góry odpadów (około 280 ton) na składowiska WOK i w Czerwonaku dowozi się tylko około 140 ton. Jednocześnie statystyki podają, że poziom odzysku surowców wtórnych jest w naszym kraju wciąż bardzo niski i wynosi około 30 proc. Co się dzieje z tonami śmieci, których nikt nie wysegregował przed dowozem na składowisko?
- Kilka lat temu w wyniku referendum gmina Komorniki pod Poznaniem zmieniła system opłat za wywóz odpadów. Odkąd przy rozliczeniach bierze się pod uwagę ilość osób zameldowanych na posesji, a nie tonaż śmieci, na gminne składowisko trafia ich aż 4 razy więcej. To najlepszy dowód, że nielegalny strumień odpadów znika w okolicznych rowach i domowych piecach - wyjaśnia Leszek Kurek.
Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?