Poznański Sąd Apelacyjny stwierdził wczoraj, że 100 tysięcy zł nie jest wygórowanym
zadośćuczynieniem dla człowieka, któremu niesłuszny areszt zniszczył karierę i zdrowie.
Marek Matyjasik jeszcze kilka lat temu mógł się uważać za człowieka sukcesu. W wieku 31 lat został wicedyrektorem szczecińskiego PeKaO SA. Wkrótce awansował, a w 2001 r. wygrał konkurs na stanowisko dyrektora Banku Ochrony Środowiska w Szczecinie. Jednak 6 sierpnia 2001 r. został wyprowadzony w kajdankach z dyrektorskiego gabinetu. Na oczach pracowników, klientów i całej Polski, która tego samego dnia obejrzała w ,,Teleexpressie’’ brawurową akcję zatrzymania ,,skorumpowanego bankowca’’. W celi przesiedział 52 dni.
Z wilczym biletem
- Miałem wziąć 25 tysięcy łapówki za przyznanie 50 tys. zł kredytu - mówi Marek Matyjasik. Do dziś nie może uwierzyć, że podejrzewano go o coś takiego... W aktach jego sprawy przewija się dwóch braci, zatrudnionych na ,,dyrektorskich’’ etatach z pensją 500 zł w firmie zajmującej się śmieciami. Jeden z nich pomówił go o przyjęcie korzyści majątkowej. Wcześniej jednak dyrektor Matyjasik wyrzucił z gabinetu pewnego policjanta, który uważał, że zasługuje na szczególnie preferencyjne warunki...
- W areszcie trafiłem do ,,zbiorówki’’, bez żadnej taryfy ulgowej. Dodatkowo byłem nazywany złodziejem - wspomina Marek Matyjasik. - Ironią losu było to, że spotkałem tam człowieka, którego sam ,,wsadziłem’’ za niespłacone kredyty. I on mi pomagał...
Areszt opuścił dzięki kaucji zebranej wśród przyjaciół, ale z ,,wilczym biletem’’ - zakazem wykonywania zawodu ekonomisty, o czym prokuratura poinformowała Głównego Inspektora Nadzoru Bankowego.
Nie wychodził z domu
On siedział, a żona z dwójką małych dzieci i wysoką ratą kredytu hipotecznego, musiała pożyczać na życie. Wyszedł jako złamany człowiek. Wstydził się patrzeć ludziom w oczy, przez kilka miesięcy nie wychodził do miasta. Musiał się leczyć. W grudniu 2002 r. szczecińska prokuratura umorzyła postępowanie. Po blisko półtorarocznym śledztwie okazało się, że Marek Matyjasik nie popełnił żadnego przestępstwa. Ba, nawet nie ,,nadużył uprawnień’’.
- Napisałem do prokuratury, żeby poinformowała o tym Główny Inspektorat Nadzoru Bankowego. Odpowiedzieli, że nie jest to ich obowiązkiem - mówi Marek Matyjasik. - W bazie firm chyba nadal figuruję jako ,,złodziej’’. Od ukończenia studiów pracowałem w bankach. Nic innego nie potrafię robić...
Rozesłał około 80 ,,cv’’. Nikt nie chciał go zatrudnić.
Przeliczanie krzywdy
27 maja br. szczeciński Sąd Okręgowy przyznał bankowcowi 17 tys. zł odszkodowania i aż 100 tys. zł zadośćuczynienia. Prokurator zaskarżył wysokość kwoty - w jego ocenie wystarczyłoby 25 tys. zł. Jednak wczoraj nie poparł jego stanowiska nawet Paweł Jasiewicz z poznańskiej Prokuratury Apelacyjnej. Nie wycofał apelacji kolegi - stwierdził jednak, że szczeciński sąd słusznie rozstrzygnął kwestię wysokości odszkodowania.
Takie było też stanowisko poznańskiego sądu.
- Dla człowieka niewinnego, o nieposzlakowanej opinii, którego życie i kariera toczyły się tak, że każdemu by życzyć, nawet jeden dzień pozbawienia wolności jest tragedią - powiedział wczoraj sędzia Paweł Sypniewski z poznańskiego Sądu Apelacyjnego.
Piotr Górecki, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Poznaniu, poinformował, że w tym roku nikt nie otrzymał tak wysokiego zadośćuczynienia za niesłuszny areszt.
- W zależności od sprawy, było to od 5 do 15 tysięcy za miesiąc - powiedział sędzia Górecki.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?