Afera w Ratuszu

Kilku miejskich radnych zamierzało podpalić poznański ratusz. Chcieli to zrobić bowiem liczyli na przyszłe wielkie zyski z odbudowy.

Podobno nawet zaangażowali już drogiego włoskiego architekta di Quadro. Sprawą jednak zajęła się Fundacja 750-lecia Lokacji Poznania. Sprawców wykryto i ukarano.
Tak brzmiałby suchy komunikat o tym, co wczoraj wieczorem działo się na poznańskim ratuszu. A działo się bardzo dużo, na wesoło i śmiesznie. A wszystko to za sprawą scenariusza Jacka Kowalskiego pt. ,,Koziołki, Mars, Wenera i Budżetowa Afera’’. Wielkie widowisko wyreżyserowali Dorota Latour i Arnold Pujsza.

O złych i dobrych

Za ich sprawą ratusz ożył. W loggiach pojawiały się kolejno postaci złoczyńców ogarniętych rządzą zysku i tych dobrych, którzy ich tropili. Największe oburzenie wywołało nagle zniknięcie ksiąg rachunkowych. Wyjaśniono wszystkie do tej pory skrzętnie skrywane tajemnice budowy tego symbolu Poznania. A wszystko skończyło się zwolnieniem burmistrza i rajców miejskich. Architekt Quadro bogato się ożenił, a czarownica posądzona o magię miłosną znalazła się w więzieniu. Oczywiście akcja rozgrywała się w XVI wieku, a wszystkie podobieństwa do współczesności były zupełnie przypadkowe.

Szczególnie zachwycone były dzieci, których mimo późnej pory na Starym Rynku nie brakowało Ogromne postaci, szczudlarze zaczepiający widzów wzbudzały ich szczery entuzjazm.

Szkoda, że tak rzadko

– To naprawdę znakomity pomysł - twierdzi Marzena Kaczmarek. - Szkoda, że takich widowisk jest tak mało. Jestem też zawiedziona, że obywa się ono w czwartek, a nie podczas weekendu. Boję się, że dzieci już nie wstaną do szkoły.

– Szkoda, że tylko zjazd wójtów z Europy w Poznaniu pobudza do działania organizatorów imprez - oburza się Henryk Dąbrowski. - Przecież takie widowiska z przyjemnością oglądalibyśmy dużo częściej.