Dwóch nastolatków wywołało poniedziałkowy alarm bombowy w bloku przy ulicy Przybyszewskiego w Poznaniu. 15- i 16-latka z miejscowości Sejny namierzyli, mający doświadczenie z podobnymi przypadkami, policjanci z komisariatu Grunwald. Okazało się, że chłopcy nudzili się i dla zabawy zadzwonili pod przypadkowy numer.
- W pani domu jest bomba - usłyszała w słuchawce poznanianka. Gdzie? - zapytała. Usłyszała: - W piwnicy - i rozmówca szybko rozłączył się. Kobiety nie było w mieszkaniu, ale o dziwnym telefonie natychmiast poinformowała policję.
Pod wskazany adres natychmiast pojechali mundurowi i służby ratownicze. Przeszukano piwnice. Zejście do nich było prawidłowo zabezpieczone, nie znaleziono tam ładunku. Podejrzany karton znajdował się natomiast w skrzynce z mediami, na klatce schodowej. Wezwano pirotechników, zarządzono ewakuację mieszkańców. Szybko jednak wyszło na jaw, że w pudełku nie ma bomby, lecz... suszone grzyby. Prawdopodobnie któryś z lokatorów wystawił karton na klatkę, żeby w mieszkaniu nie roznosił się zapach.
Tymczasem kryminalni z Grunwaldu zaczęli namierzać osobę, która swoim telefonem wszczęła alarm. Okazało się, że dzwonił chłopak z miejscowości Sejny pod Suwałkami. Razem z kolegą wymyślili sobie taki dowcip. Za głupi żart mogą jednak zapłacić rodzice nastolatków. Trwa podliczanie kosztów, jakie służby poniosły podczas akcji na Przybyszewskiego.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?