<b>POZNAŃ:</b> Specjaliści na kłopoty?

Na listę kandydatów na syndyków prezesa poznańskiego Sądu Okręgowego
wpisały się 324 osoby. Jednak większość z nich ani razu nie została wyznaczona
przez sąd upadłościowy. Dlaczego?

Część sędziów ma pewne obawy wobec osób, które dotąd nie pełniły funkcji syndyka – mówi sędzia Tomasz Chojnacki, wizytator ds. gospodarczych poznańskiego Sądu Okręgowego. – Część kandydatów sprawdziła się i te osoby są wybierane częściej.

Każdy może być?

Syndyka, czyli osobę upoważnioną do zarządzania majątkiem niewypłacalnego dłużnika, wyznacza trzech sędziów. Dysponują listą kandydatów, prowadzoną przez prezesa SO.
Problem polega na tym, że wpis na listę jest czysto administracyjną decyzją. Jeżeli ktoś spełnia warunki – niekaralność, brak zakazu prowadzenia działalności gospodarczej, wyższe wykształcenie i 5 lat stażu na samodzielnym, kierowniczym stanowisku (3 lata dla prawników i ekonomistów) albo jest adwokatem, radcą prawnym czy biegłym rewidentem, musi być wpisany.
- Prezes nie może odmówić – tłumaczy sędzia Jarema Sawiński, wiceprezes poznańskiego SO. – Potem, przed powierzeniem danemu kandydatowi funkcji syndyka, nie ma możliwości jego weryfikacji. Obecnie mamy 204 otwarte sprawy, prowadzone przez syndyków lub nadzorców sądowych.
- Sędziowie z utęsknieniem czekają na wprowadzenie licencji – przyznaje sędzia Chojnacki. Wymóg ten zawiera nowe prawo upadłościowe i naprawcze. Warunkiem uzyskania licencji będzie zdanie państwowego egzaminu. Tym samym odpowiedzialnością za wybór – nieodpowiedniej? – osoby nie będą obciążeni sędziowie. Ale dotąd nie ma przepisów dotyczących uzyskiwania licencji.
Wielu kandydatów z poznańskiej listy nigdy nie zostało wyznaczonych, a rekordziści syndykują 10 firmom. Niekiedy olbrzymim, których majątek jest szacowany na setki milionów zł. W Wielkopolsce najczęściej wyznaczani są: Jan Kanecki i Krystyna Bartoszewska. Ten pierwszy prowadzi dwie wielkie upadłości: Pozmeatu i Banku Staropolskiego.

Do 5 procent

To budzi emocje – sąd wyznacza wynagrodzenie dla syndyka. Wstępne – do 5 procent majątku upadłej firmy. Ostateczne może być wyższe.
- Odbiór społeczny jest taki: firma upada, ludzie tracą pracę, a jakiś gość dostaje 2 miliony za wyprzedaż. Każdy by tak chciał – mówi sędzia Sawiński.
Syndyk sam musi zwrócić się do sądu o ustalenie jego wynagrodzenia. Tylko jeden nie dopełnił tej formalności i za roczną pracę nie dostał nic...

Syndyk żąda 100 milionów

Jan Kanecki, syndyk masy upadłościowej Pozmeatu pozwał BRE Bank i spółkę Tele Tech. Zamierza odzyskać 100 mln zł. Według syndyka, bank wyprowadził poprzez kontrolowany przez siebie zarząd Pozmeatu majątek firmy – warte 140 mln: teren i obiekty Starej Rzeźni. Spółka Tele Tech kupiła je za 40 mln, dzięki temu że BRE Bank kilka dni przed transakcją nabył obligacje TT. Syndyk domaga się jej unieważnienia. Warszawski sąd zabezpieczył powództwo – BRE Bank nie może dysponować tą nieruchomością.