MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Atak mdłości

JoAnna WOŁYŃSKA
Obi-Wan jest postacią raczej komiczną.
Obi-Wan jest postacią raczej komiczną.
Szłam na „Atak klonów” z nadzieją, że po „Mrocznym widmie” Lucas podźwignie się i nakręci coś, co będzie miało może taką siłę oddziaływania, jak pierwsza trylogia. Albo stworzy nową mitologię.
Szłam na „Atak klonów” z nadzieją, że po „Mrocznym widmie” Lucas podźwignie się i nakręci coś, co będzie miało może taką siłę oddziaływania, jak pierwsza trylogia. Albo stworzy nową mitologię. Albo będzie przynajmniej dawać choć trochę do myślenia. Jeśli ktoś jeszcze ma taką nadzieję, niech ją porzuci.

„Atak klonów” nie jest nawet wtórny. Cytatów i zapożyczeń jest w nim tak wiele, że w pewnym momencie film staje się bardzo niestarannie zamaskowanym plagiatem intelektualnym. Lucas zżyna, z czego się da i robi to bezwstydnie i bez stylu. A tego wybaczyć nie można.

Lenistwo myślowe

Zacznijmy od Coruscant. Patrzę i widzę „Łowcę androidów” przykrojonego dla analfabetycznych amerykańskich dwunastolatków. Potem romans Anakina i Amidali czy też Padme (Jak ona ma właściwie na imię?): amerykańska telenowela w wystawnych dekoracjach. Zresztą kiczowatych. Dialogi jak z piosenki Britney Spears czy innego boys bandu. Obi-wan ścigający się z Jango Fettem w paśmie asteroidów: gdzie ja to już widziałam? „Polowanie na ”. Obi-wan używa nawet klasycznej metody zmylenia torpedy: wypuszcza fałszywkę. W tym momencie przestałam ten film traktować poważnie.
Potem było już tylko gorzej. Starożytny Rzym, Ben Hur, gladiator wymieszane z poczwarami rodem z Sapkowskiego, corrida, rodeo, tylko wrestlingu zabrakło. W scenie na arenie na Geonesis Lucas udowadnia swą olbrzymią indolencję i brak szacunku dla widza inteligentniejszego od wspomnianego dwunastolatka-analfabety. Jemu się po prostu nie chciało myśleć.

Ale najgorsze następuje w finale. Kawaleria przybywa z odsieczą w pojazdach, które wyglądają jak helikoptery Huey latające w Wietnamie. Cała scena wygląda jak zerżnięta żywcem z „Rambo”, a mistrz Yoda niczym generał komenderuje tymi Rangersami (zbyt wielu ich, by uznać klony za Delta Force).

Wściekłe owce

Oczywiście, film ma też swoje dobre strony: Mace’a Windu z fioletowym mieczem świetlnym, finałowy pojedynek, scenę z małym Bobą Fettem trzymającym hełm ojca (szkoda, że taka krótka), przechodzenie Anakina na Ciemną Stronę (Hayden Christensen jest zaskakująco wiarygodny) i ostatnią scenę filmu, gdzie armia klonów maszeruje do charakterystycznych, trójkątnych krążowników… ale to są nawiązania do pierwszej trylogii. Poza tym za dużo w tym filmie nachalności: Obi-Wan jest postacią raczej komiczną, co zdecydowanie obniża jego wiarygodność jako przyszłego potężnego mistrza Jedi, C3PO to gamoń, którego ma się ochotę natychmiast przetopić, a R2D2 jest złośliwy, a nie sympatyczny.

I jeszcze jedna rzecz: tytuł ma się do treści filmu jak pięść do nosa, chyba że jest zawoalowaną propagandą antykanadyjską. Skoro Lucas rozważał tytuł „Balance of the Force” („Równowaga Mocy”) i wybrał coś tak beznadziejnego i sugerującego film naładowany przemocą, moja teza o propagandzie pacyfistycznej bierze w łeb. „Atak klonów”? To chyba coś o chorobie wściekłych owiec, prawda?
od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto