18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bachalski: Ta władza się zużyła

Łukasz Cieśla
Dariusz Jacek Bachalski
Dariusz Jacek Bachalski Archiwum
Z Dariuszem Jackiem Bachalskim, kandydatem na prezydenta Poznania, rozmawia Łukasz Cieśla

Konkurenci z innych komitetów żartują, że w następnych wyborach będzie Pan walczył o prezydenturę Szczecina z listy PiS.
Koledzy z PO to wymyślili, bo prawda jest dla nich bolesna. Chcą wmówić wyborcom, że moje odejście z Platformy to nietakt i fanaberia. A lojalnym trzeba być wobec poglądów, a nie wodza i partyjnego szyldu. Tym bardziej że PO nie zrealizowała żadnych kluczowych projektów.

Pan odszedł z PO w 2007 r. jeszcze przed przejęciem przez nią władzy. Nie mógł więc Pan wiedzieć, że nie zrealizuje obietnic.
Ale widziałem od początku, czyli od 2001 roku, co się dzieje w tej partii. Nie było w niej demokracji. Donald Tusk i Grzegorz Schetyna ingerowali w każdy drobiazg w terenie. Ich postawa nie zachęcała do oddawania swoich talentów i energii partii, która stała się wodzowska.

W mediach pojawiały się jednak opinie, że to Pan zarządzał lubuską PO w sposób despotyczny, a koledzy i tak chcieli Pana wyrzucić.
To Tusk, już w 2005 r. stymulował konflikt w regionie na zasadzie: dziel i rządź. Szukał pretekstów i osób, które podkopią moją pozycję. Ale głosowania w regionie to ja wygrywałem, a nie jego poplecznicy.

Mimo to w 2006 roku został Pan kandydatem PO na prezydenta Gorzowa Wlkp.
Tusk zaproponował mi walkę o prezydenturę mojego rodzinnego miasta, bo, jak sądzę, chciał się mnie pozbyć z parlamentu. Poza tym nie ukrywałem, że bardziej niż parlament interesowałaby mnie właśnie prezydentura, czyli władza wykonawcza.

Podobno w 2005 roku miał Pan zostać ministrem skarbu w rządzie PiS. Dlaczego do tego nie doszło?
Przemek Gosiewski z PiS pytał mnie nieoficjalnie, czy zgodziłbym się objąć to ministerstwo w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, którego zresztą doskonale znam jeszcze z podwórka. Ale zdecydowanie odmówiłem. Powiedziałem, że mogę zostać ministrem tylko w rządzie PO-PiS.

W przeszłości miał Pan konflikt z „Gazetą Lubuską”. Nie lubi Pan krytyki mediów?
Ta gazeta przez długi czas prowadziła ze mną grę polityczną. Było to podyktowane prywatnym interesem niektórych dziennikarzy, żeby mi utrudnić życie. A ja nie byłem pokorny. Mam własną gazetę w Gorzowie, w której mogłem powiedzieć, co myślę. W końcu powiesiłem w mieście billboardy, bo dziennikarze pisali o mnie nieprawdę i nie chcieli drukować sprostowań.

I na billboardach określił Pan ten tytuł mianem „Gazety Lewuskiej”. To miało odnosić się także do nielubianej przez Pana lewicy?
Tak. Przede wszystkim do bycia „lewym”, czyli niewiarygodnym, nierzetelnym dziennikarzem.

Ale przegrał Pan z gazetą sądowy proces – karny i cywilny – o pomówienie.
Zgoda, jednak nie musiałem przepraszać. Bo doszliśmy do porozumienia. Dziś, już po zmianie prezesa gazety, nie ma między nami konfliktu.

Teraz korzysta Pan z poparcia SLD, choć wcześniej nie lubił lewicy. Dlaczego?
Lewica się zmieniła. Jej ludzie są inni, młodsi. Poza tym ja obyczajowo i światopoglądowo jestem człowiekiem centrolewicy. Gospodarczo jestem za to liberałem.

To dlatego działacze SLD, z którymi rozmawiałem, zarzucają Panu brak lewicowej wrażliwości?
SLD zaakceptował moją kandydaturę na prezydenta Poznania zdecydowaną większością głosów. Co do lewicowej wrażliwości – u nas panuje przekonanie, że jeśli ktoś ma prorynkowe nastawienie i na dodatek jest przedsiębiorcą, to nie dostrzega problemów zwykłych ludzi. W latach 2001–2007 w mojej fundacji, wyłącznie za własne pieniądze, przeszkoliłem w trzech województwach 10 tysięcy bezrobotnych. Pokażę Panu wycinki z prasy jako przykład mojej wrażliwości (Bachalski przynosi po chwili segregator z artykułami na temat szkoleń – dop. red.).

Załóżmy, że teraz przegra Pan walkę o prezydenturę, ale wejdzie do Rady Miasta. Co dalej?
Za cztery lata znowu zawalczę o prezydenturę i ten okres wykorzystam na zwiększenie własnej rozpoznawalności. Bo już dziś jestem lepszym kandydatem niż Ryszard Grobelny, który – na marginesie – w 1998 roku namówił mnie na wejście do polityki. Grobelny, podobnie jak PO i Grzegorz Ganowicz, są wyprani z pomysłów po tylu latach wspólnych rządów. Moim kłopotem jest tylko niższa rozpoznawalność w mieście.

Ceni Pan za coś Ryszarda Grobelnego?
Tak, choćby za inteligencję i odporność na stres. Ale miastem nie powinien już zarządzać. Zużył się. Powinien go zastąpić ktoś lepszy i doświadczony w zarządzaniu. Człowiek, który ma spory dorobek biznesowy i wie, jak zarządzać oraz przyciągać inwestorów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto