Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Baletowy "Mały Książę" w Teatrze Muzycznym

Jarosław Zalesiński
Przekazanie całej filozofii "Małego Księcia" w widowisku baletowym wydaje się niemożliwe...
Przekazanie całej filozofii "Małego Księcia" w widowisku baletowym wydaje się niemożliwe... Tomasz Bołt
Co ja sobie o tym myślę, nie ma żadnego znaczenia. Ważne, co po sobotniej premierze w gdyńskim Teatrze Muzycznym myślą o "Małym Księciu" dzieciaki.

Jedna taka koleżanka recenzentka, na oko pięć lat, siedziała dwa rzędy przede mną. "Co to jest?", "A co to jest?" - pytała prawie co scenę. Muszę się z nią zgodzić. Przełożenie opowiastki Saint-Exupery'ego na balet to naprawdę trudna sprawa. Trzeba oddać i historię, i bohaterów, i - przede wszystkim - piękną filozofię tej książki. Właśnie z tą historią, z akcją jest w pierwszej części jakiś problem. "Mały Książę" to widowisko taneczne, ale pozostawiono w nim miejsce na słowo. Narrator czyta na przykład wstęp, ten o rysunku z pytonem, który połknął słonia. Gdyby narrator wyjaśnił potem, że Mały Książę ze swojej planety wyruszył w kosmiczną podróż, może wydarzenia byłyby bardziej zrozumiałe dla pięciolatka. A tak ów pięciolatek dostaje serię efektownych obrazków, ale historii, podejrzewam, nie bardzo rozumie.

To sygnał dla rodziców. Warto poświęcić czas i przed wybraniem się do Teatru Muzycznego przeczytać dziecku "Małego Księcia", jeśli go do tej pory nie poznało. Odpadnie kłopot ze zrozumieniem tego, co dzieje się na scenie.

W drugiej części moja pięcioletnia koleżanka recenzentka ucichła, bo też historia staje się czytelniejsza. Przede wszystkim zaś - zmienia się Mały Książę. O tę postać najdłużej kłóciłbym się z reżyserem i choreografem Romanem Komassą. Kiedy Mały Książę podróżuje po planetach, zbyt często sprawia wrażenie zachwyconego wszystkim dziecka. A to przecież nie tak. Mały Książę - tak ja go zapamiętałem - i na Ziemi, i w kosmosie jest tak samo samotny. Wrażliwy, po swojemu mądry, jest naprawdę z innej planety, wszędzie. Pokazanie tej jego osobności wydaje mi się najważniejszą sprawą w każdym inscenizowaniu "Małego Księcia". W przedstawieniu pojawia się to wyraźnie dopiero na początku drugiej części. Wtedy też wyjaśnia się sam początek baletu. Znów po scenie mechanicznie krążą tancerze, w maskach z tyłu głowy, wyglądający bardziej na roboty niż na ludzi. Między nimi biega zagubiony Mały Książę. W książce Saint-Exupery'ego Książę wylądował na pustyni. Komassa sugeruje, że dzisiaj pustyniami stały się miasta, a ludzie, którzy w nich żyją, stali się bezdusznymi automatami. To ładne wyczytanie czegoś nowego w książce Saint-Exupery'ego. Oczywiście, musiał się też pojawić najważniejszy cytat - o tym, że dobrze widzi się tylko sercem i że najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Przekazanie całej filozofii "Małego Księcia" w widowisku baletowym wydaje mi się niemożliwe. Przyjaźń Małego Księcia i Lisa udało się jeszcze jakoś zilustrować w zgrabnej scenie, w której obaj tańczą, połączeni liną, ale już tego wszystkiego, co związane jest z historią Róży, bez słów opowiedzieć się nie udało.

To znaczy ja tak myślę. Ale dzieci mogą mieć własne zdanie. Inna moja koleżanka recenzentka, też jakieś pięć lat, tylko siedząca bliżej sceny, wyraziła to dobitnie. Kiedy na koniec z głośników padają słowa narratora "nie ma poważniejszego zagadnienia niż to, czy gdzieś - nie wiadomo gdzie - baranek, którego nie znacie, zjadł różę czy nie"- dziewczynka, spontanicznie, na całe gardło i na całą salę, zawołała: nieeeee!

Skoro Komassie udało się obudzić w dziecku takie emocje, że aż zaczęło samo bronić Róży przed zniszczeniem, to znaczy, że udała mu się rzecz najważniejsza - obudzenie w małoletnich widzach ich dziecięcej wrażliwości na dobro i zło.

"Mały Książę" to wspólne dziecko twórców, związanych z Operą Bałtycką, Romana Komassy i Przemysława Treszczotki (kompozytor) oraz orkiestry i tancerzy Teatru Muzycznego. Wszystko razem najlepiej zagrało w efektownej scenie baletu róż, jak z sambodronu. W innych scenach bywa różnie, są i udane, i słabsze. Trzeba docenić pracę scenografa, Izabeli Stronias, no i kompozytora, który ułożył muzykę w stu stylach, od latynoskich rytmów do free jazzu, a jednak ma ona i swój charakter, i puls, i chwytliwe melodie.

No i trzeba znów docenić Teatr Muzyczny. Teatry dramatyczne w Trójmieście wypięły się na dziecięcą publiczność. W tej sytuacji, szanowni rodzice, polecam wyprawę do Gdyni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Baletowy "Mały Książę" w Teatrze Muzycznym - Gdańsk Nasze Miasto

Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto