Około godziny 22.30 policjanci otworzyli ogień do samochodu na skrzyżowaniu ulic Gdyńskiej i Bałtyckiej. Byli przekonani, że znajduje się w nim poszukiwany od kilku lat groźny przestępca Sebastian Szczot. Pechowy zbieg okoliczności sprawił, że tego wieczoru para dziewiętnastolatków odwoziła kolegę do Swarzędza. Policjanci ruszyli za nimi w pościg. Tragiczny finał rozegrał się na światłach. Gdy policjanci z wyciągniętą bronią podeszli do samochodu, młodzi ludzie pomyśleli, że to napad i próbowali uciec...
Wówczas policjanci, przekonani, że kierowca zamierza ich rozjechać, oddali 39 strzałów. Łukasz Targosz zginął na miejscu. Dawida Lisa kula trafiła w kręgosłup. Chłopak, który następnego dnia miał iść do wojska, został skazany na wózek inwalidzki.
27 października 2004 roku, jeszcze zanim rozpoczął się proces karny, czterech funkcjonariuszy, policja zawarła przed sądem ugodę z rodziną zmarłego Łukasza Targosza.
Wysokość kwoty odszkodowania i zadośćuczynienia dla rodziców i rodzeństwa zmarłego ustalono na łącznie 200 tysięcy złotych. Podobna ugoda z Dawidem Lisem nie doszła do skutku. Policja była skłonna mu wypłacić też 200 tysięcy i niewysoką rentę.
Dopiero 4 października 2006 roku Sąd Najwyższy zakończył proces o zadośćuczynienie, które ostatecznie wyniosło przeszło 900 tysięcy. Proces czterech policjantów rozpoczął się 27 września 2005 roku, a zakończył w grudniu 2006 roku.
Prokurator wnioskował, by ukarać ich za niedopełnienie obowiązków i przekroczenie uprawnień, czym spowodowali zagrożenie dla zdrowia i życia wielu osób. Żądał dla oskarżonych kar w wymiarze od 2 do 2,5 roku - bez zawieszenia.
Czytaj także: Wznowiono proces: sąd przesłuchał biegłych
Obrońcy oskarżonych prosili sąd o uniewinnienie policjantów. Przedstawiali ich jako świetnych fachowców - którymi istotnie byli, broniących własnego życia podczas zdarzenia na ulicy Bałtyckiej. 12 grudnia 2006 roku poznański sąd uniewinnił czterech funkcjonariuszy.
Wyrok zaskarżył prokurator i pełnomocnicy pokrzywdzonych. 15 listopada 2007 roku poznański Sąd Apelacyjny uchylił to orzeczenie, uznając, że strzały padły, gdy samochód mijał policjantów i bezpośredniego zagrożenia już nie było, więc przekroczyli granice prawa do obrony.
Sprawa wróciła do sądu pierwszej instancji. 28 grudnia 2009 roku drugi proces również zakończył się wyrokiem uniewinniającym. I ponownie sprawa wróciła na wokandę Sądu Apelacyjnego, który jak dotąd próbuje ustalić, czy funkcjonariusze działali zgodnie z procedurą i zasadami policyjnej sztuki.
Jedna, cząstkowa opinia, dotycząca zachowania policjantów przed próbą zatrzymania, dotarła pod koniec ubiegłego roku. Drugą, obejmującą ich późniejsze działania, opracowuje biegły z policyjnej szkoły w Legionowie.
Czytaj także: Gangster, za którego wzięli mężczyzn na Bałtyckiej, czeka na wyrok
- W zależności od stwierdzeń biegłego w opinii, sąd podejmie dalsze decyzje - powiedziała adwokat dr Agata Michalska-Olek, reprezentująca Dawida Lisa. - To sprawa precedensowa, kwestia policyjnych procedur bardzo rzadko zdarza się w sądzie. Stąd także długotrwałość postępowania sądowego.
Im wystarczy stwierdzenie winy. - Chciałam usłyszeć chociaż jedno dobre słowo o moim synu. Nie doczekałam się. Ja nie wybaczę tego, że mojemu dziecku odebrali życie, a Dawidowi - jak wszyscy widzimy - to życie zmarnowali - powiedziała Aldona Targosz, matka Łukasza, po pierwszym wyroku. Rok później: - Cały czas nam mówili, że to nasze dzieci były winne. Dopiero w Sądzie Apelacyjnym pierwszy raz usłyszeliśmy, że mieli prawo tak się zachować. Nie chodzi nam o to, żeby ci policjanci siedzieli w więzieniu, ale o stwierdzenie winy.
Czytaj także: Tragedia na Bałtyckiej: sąd oglądał... telewizję
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?