Wprawdzie cała piątka uzyskała sądowy nakaz zapłaty potrąconych prowizji - od 1100 do 2300 złotych wraz z odsetkami, to pieniędzy na razie nie zobaczą. Pełnomocnik menadżerki złożył bowiem sprzeciw od wydanego nakazu, a to oznacza, że obie strony spotkają się na sali sądowej w normalnym procesie, w którym każdy będzie mógł powołać swoich świadków i przedstawić swoje dowody. Pierwsza rozprawa za kilka tygodni.
O dziwnym systemie rozliczania się w poznańskim Zepterze pisaliśmy kilka miesięcy temu. Pracownice zgodziły się opowiedzieć o wszystkim nie ukrywając niczego, ani swoich nazwisk, ani swoich twarzy. Czuły się oszukane. W umowach, które podpisały z Zepterem, nie było żadnej wzmianki o tym, że będą musiały płacić menadżerce za to, że umówiła im klientów na pokazy. W końcu prowizję otrzymywały od sprzedanej lampy, a nie od pokazu. Podpisane umowy przesyłano do centrali w Warszawie, a na ich konto trafiały prowizje. Wtedy do akcji miała wkraczać menadżerka żądając swojej części - były to kwoty rzędu kilkuset złotych. Swoją dolę miała brać do kieszeni, bez żadnego pokwitowania.
W końcu pracownicy nabrali podejrzeń, czy to do końca uczciwe. Jak twierdzą bez powodzenia próbowali to wyjaśnić w centrali Zeptera. Z kolei menadżerka najpierw zaprzeczyła, by brała od nich jakiekolwiek pieniądze. Z czasem zmieniła jednak zdanie i teraz powołuje się na ustne zasady rozliczeń, które miały być akceptowane przez obie strony.
Jak było naprawdę? Będzie to próbował ustalić nie tylko Sąd Rejonowy Grunwald i Jeżyce, przed którym będzie toczyć się proces, ale też Prokuratura Rejonowa Poznań-Grunwald, która również zainteresowała się tą sprawą. Postępowanie jest w toku.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?