Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bez-Nadzieja

Leszek WALIGÓRA, KAR
Czy kiedykolwiek były pieniądze na pomoc niepełnosprawnych z Domu ,,Nadziei’’? Tomasz Jeziorecki, właściciel budynku, ma wątpliwości. Jeśli pieniądze były, to gdzieś przepadły?  Jeśli nie - to po co było to wszystko? Fot. L. Waligóra
Czy kiedykolwiek były pieniądze na pomoc niepełnosprawnych z Domu ,,Nadziei’’? Tomasz Jeziorecki, właściciel budynku, ma wątpliwości. Jeśli pieniądze były, to gdzieś przepadły? Jeśli nie - to po co było to wszystko? Fot. L. Waligóra
Kilkudziesięciu niepełnosprawnych z Poznania zostało wyrzuconych z wynajmowanej dla nich kamienicy. Żadna z instytucji, które deklarowały pomoc, nie jest zainteresowana ratowaniem najnowocześniejszego w Polsce ...

Kilkudziesięciu niepełnosprawnych z Poznania zostało wyrzuconych z wynajmowanej dla nich kamienicy. Żadna z instytucji,
które deklarowały pomoc, nie jest zainteresowana ratowaniem najnowocześniejszego w Polsce Środowiskowego
Domu Pomocy. Mało tego - zniknęła część pieniędzy z wcześniejszej dotacji.

Jedna łazienka na każde dwa pokoje. Winda dla niepełnosprawnych. Kotłownia, dzięki której ogrzanie 1400 metrów kwadratowych kosztuje tyle, co ciepło dla niewielkiego domu. Gdy ten Dom otwierano, chwaliły się nim wszystkie urzędy... Na prośby o ratunek wysyłane jeszcze w ubiegłym roku - roku niepełnosprawnych - z symboliczną pomocą odezwały się tylko niektóre instytucje.

Poznań nie chce domu

– Nie chcę nic mówić, ja już mogę tylko płakać - mówi jedna z opiekunek Środowiskowego Domu Samopomocy przy ulicy Krasińskiego w Poznaniu. Prowadzony przez Stowarzyszenie Pomocy Upośledzonym Umysłowo „Nadzieja” ośrodek miał służyć kilkudziesięciu dorosłym o umysłach dzieci - jak o nich się tutaj mówiło. Mówiło, bo od wczoraj w kamienicy nikogo już nie ma.

Jej właściciel zajął sprzęt Stowarzyszenia, a to wyniosło się razem z podopiecznymi. Tomasz Jeziorecki, właściciel budynku, mówi: Za ponad 2 miliony złotych doprowadziłem ten budynek do standardów, jakich życzyli sobie przedstawiciele Stowarzyszenia. Nie ma w Polsce drugiego takiego ośrodka. I wychodzi na to, że Poznań go nie chce!

Jeziorecki od roku nie dostał grosza czynszu.

Stowarzyszenie pieniędzy nie ma. I nic nie wskazuje na to, że mieć będzie.

Jego członkowie twierdzą, że nie mieli pojęcia o deklaracjach ich prezesa, Janusza Szulca. To on podpisał umowę na 10-letni wynajem kamienicy. To on prosił o wybudowanie dodatkowego piętra. To on gwarantował, że będą pieniądze na działalność domu. Dotacje starczyły na pokrycie pensji rehabilitantów i zakup części wyposażenia. Prezes prezesem już nie jest. Nie odbiera też telefonów... Według niektórych doprowadził Stowarzyszenie do ruiny, według innych - człowiek, który razem z grupą rodziców założył „Nadzieję” i przez 13 lat robił wszystko, aby pomóc niepełnosprawnym dzieciom - miał dobre intencje.

Gdzie te meble?

Dom przeznaczony był do całodobowej opieki nad 37 upośledzonymi pensjonariuszami. W ramach dziennej opieki mógłby przyjmować nawet dwa razy więcej osób. Nikt tu nigdy nie nocował, bo meble, za które Stowarzyszenie zapłaciło - przepadły.

Przed miesiącem zniknął też były kierownik domu „Nadziei” - Arkadiusz S. Gdy „Nadzieja” zamówiła i zapłaciła za meble, Arkadiusz S. wziął od właścicieli firmy meblowej pożyczkę - 45 tys. złotych. I podpisał oświadczenie, że jeśli pieniędzy nie odda - producent będzie mógł meble zatrzymać. S. pieniędzy nie oddał, producent meble zatrzymał, a prokuratura, której sprawę zgłoszono - umorzyła ją. Stowarzyszenie mebli nie zobaczyło do dzisiaj... Tymczasem trzeba było rozpocząć działalność.

Piękne złego początki

Z domu nigdy nie korzystało więcej niż 32 osoby. Mimo że w Poznaniu jest prawie 50 chętnych do skorzystania z opieki.
Ośrodek był tak przygotowany, by wychowankowie mogli korzystać z kuchni, jadalni, czytelni, a także z pracowni: gospodarstwa domowego, krawieckiej oraz komputerowej i plastycznej. Przygotowano też salę rehabilitacyjną.
Po początkowych szumnych zapowiedziach zrobiło się już mniej optymistycznie. Jakiekolwiek wzmianki prasowe na temat naboru do ośrodka były co najmniej źle odbierane przez władze stowarzyszenia. Podczas oficjalnych rozmów prezes zapewniał dziennikarzy, że Ośrodek utrzymuje się z dotacji Urzędu Miasta Poznania i że w niewielkim stopniu wspiera go też PFRON.

Pieniądze, których nie było

Jeszcze przed otwarciem ośrodka Małgorzata Załuska, zastępczyni dyrektora Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych, miała zapewniać, że będą pieniądze na Dom. Prezes Stowarzyszenia pokazywał zaś inwestorowi dokumenty, że Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych obiecał przeznaczyć w ciągu 4 lat na działalność ośrodka 3,5 mln złotych.

– Co?!!!! Jakie 3,5 miliona?!!!! – denerwuje się Ferdynand Łukanowski, dyrektor poznańskiego oddziału PFRON. – W życiu nic takiego nie podpisywałem. Ja mam 20 milionów na całą Wielkopolskę – tłumaczy Łukanowski, którego nazwisko widnieje na dokumencie.

Pół godziny po naszej rozmowie Łukanowski odnajduje jednak porozumienie. – „Nadzieja” określiła koszty na 3,5 miliona złotych, ale z treści porozumienia nie wynika, że PFRON tyle jej przekaże! Stowarzyszenie miało co roku występować o dofinansowanie zadań, w jakiej sumie - to inna kwestia. W 2003 roku dostali 48 tysięcy złotych. To porozumienie źle zinterpretowano – tłumaczy dyrektor PFRON.

Miasto niewinne

– Doszło do spotkania, ale nie mogłam im obiecać, że dostaną dotację - przecież nie my o tym decydujemy - mówi z kolei Małgorzata Załuska. Według niej miasto zawarło z „Nadzieją” umowę na dzienną opiekę nad niepełnosprawnymi. – Dotacja jest przyznawana na zadanie, jest to dofinansowanie liczone na każdego z uczestników zajęć. W tym mogą się znaleźć koszty czynszu. Ale zadania nie są nigdy w 100 procentach finansowane z budżetu miasta jako jedynego źródła! – mówi dyrektor Załuska.
1 kwietnia 2003 roku „Nadziei” przyznano dotację - mniejszą niż Stowarzyszenie chciało. 250 tysięcy złotych od miasta miało wystarczyć tylko na 20 procent potrzeb. Wiedząc o tym, prezes Stowarzyszenia podpisał ostateczną umowę na 10-letnią dzierżawę kamienicy przy ul. Krasińskiego 16. Cena, 27 złotych za metr kwadratowy, nikomu wówczas nie wydawała się wygórowana.

Dziś już wiadomo, że 748 złotych dotacji na jednego mieszkańca domu wystarczyłoby na ośrodek, gdyby przyjmował blisko 100 osób.

– Mogliby dostać więcej pieniędzy, gdyby mieli więcej uczestników – mówi Małgorzata Załuska. Według niej miasto mogło obciąć dotację jeszcze bardziej, gdy okazało się, że w domu jest mniej osób niż powinno. A Stowarzyszenie nie mogło więcej przyjmować, bo nie miało większych dotacji. Błędne koło...

Czarna przyszłość

– Będziemy walczyć. Teraz to już chyba z własnymi byłymi kolegami – mówi Stefania Owczarska, członek Stowarzyszenia. – Urząd Miasta właśnie przysłał wyjaśnienie, że nie zamierza finansować wynoszącego 160 tysięcy złotych długu, bo czynsz to koszt bieżącej działalności Stowarzyszenia. A to jest koszt działalności Domu Pomocy!

Ale członkowie zarządu „Nadziei” boją się - za długi Stowarzyszenia mogą bowiem odpowiadać prywatnym majątkiem.

– Ale czy to jest mój problem, że dotacji nie starczyło? Oni mają takie kłopoty po części dzięki współpracy w właścicielem – pyta Stanisław Bobrzyk, szef miejskiego Wydziału Zdrowia.

– Już wydałam polecenie, aby MOPR zaczął szukać miejsca dla podopiecznych Domu w innych stowarzyszeniach – zapewnia dyrektor Załuska.

Właściciel kamienicy chciałby, aby służyła ona celowi, do którego została przygotowana. Jeśli się nie uda, być może otworzy w niej prywatny dom opieki.
„Nadzieja” ma do 30 stycznia rozliczyć się z dotacji. Jeśli tego nie zrobi, będzie musiała je oddać i przez rok nie dostanie następnych.

– Wstrzymam się od komentarza. Bo my mamy jeszcze... nadzieję – mówi Marek Romanowski, przewodniczący Rady Nadzorczej „Nadziei”.

Tomasz
Jeziorecki
właściciel budynku

Gdybym chciał zarabiać na niepełnosprawnych, podniósłbym czynsz do wysokości, jaką pobiera się za takie nieruchomości. Chciałem zrobić coś dobrego. Deklarowałem, że jeden czynsz w roku będę przekazywał na konto Stowarzyszenia. Sprawdziłem ich - byli wiarygodni. Ale jeśli wiedzieli, że nie będzie ich stać na ten dom, to dlaczego go wynajęli? Dlaczego nie wynajęli tylko jednego piętra?

Lidia
Leońska
rzecznik prasowy MOPR

Staramy się w jak najszerszym stopniu pomagać osobom niepełnosprawnym. Trzeba jednak pamiętać, że problemy nie dotyczą MOPR, tylko stowarzyszenia, które miało dobre rekomendacje. Podejmując starania związane z otwarciem nowego ośrodka, nasza współpraca układała się wyjątkowo pomyślnie i bez zarzutu. Tym większe zaskoczenie panuje obecnie wśród pracowników społecznych.

To jest bardzo drogie?

Urzędnicy uważają, że 27 zł za m kw. w kamienicy przy Krasińskiego 16 to za dużo.
Za zrujnowaną kamienicę przy ulicy Chełmońskiego Urząd Miasta bierze od tamtejszego pogotowia 15 zł za m kw.
Za pomieszczenia, jakie wynajmuje Geopoz poza centrum, miasto płaci 23 zł za m kw. Urzędnicy twierdzą, że to bardzo tanio.
Izba Skarbowa w Poznaniu za metr kwadratowy w Kupcu Poznańskim płaci 68 zł za metr.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto