Jacek Samojłowicz, producent filmowy, sprzeciwia się już na początku rozmowy: - Nie zgodzę się z panią, że dziś w Polsce nie ma filmowych idoli. Ależ oni są. Gdyby ich nie było, ludzie nie chodziliby do kina. Wszędzie na świecie jest tak samo. Czy pani myśli, że to nazwisko reżysera przyciąga jak magnes do kina? Ludzie chodzą na idoli. Swoją wielką widownię, mimo że latka lecą, nadal ma Harrison Ford czy Nicolas Cage, Brad Pitt albo Johny Deep. W Polsce też się nie "chodzi" na reżysera, ale na aktora.
Samojłowicz przez 20 lat pracował w Ameryce przy filmach ze Stevenem Seagalem, a w Polsce był producentem m.in. "Wojny polsko-ruskiej" z Borysem Szycem. - Kiedy pracowałem przy "Psach 2" z Bogusławem Lindą, wiedziałem, że to na niego ludzie przyjdą do kina. Bo był prawdziwym idolem. Ale Linda zaczynał od dużego ekranu, żeby się dziś znaleźć na... małym, niestety. Tymczasem teraz aktorom sławę i popularność przynosi telewizja. Z każdym kolejnym, ulubionym serialem mamy narodziny nowego idola. I jeśli to będzie ktoś z talentem i charyzmą, to odbije się z serialu do filmu - twierdzi producent.
Wrzuć na luz - małe co nieco w wakacyjnym klimacie
Przyznaje, że dzisiaj żywot idola może być krótki. I przypomina, jakim jeszcze do niedawna uwielbieniem graniczącym z histerią cieszył się Maciej Zakościelny, którego wyniósł w gwiazdorski świat serial "Kryminalni". Ale zniknął z małego i dużego ekranu.
Nie zgadza się jednak z tym, że jako idol przegrzał się także Paweł Małaszyński. - Przecież widzieliśmy go niedawno w "Skrzydlatych świniach". I nie ukrywajmy także tego, że to on pociągnął ludzi na "Weekend" Pazury - twierdzi producent.
Zdaniem Samojłowicza w tej chwili jasno świeci kilka gwiazd, takich jak: Borys Szyc, Tomasz Karolak, Robert Więckiewicz i Piotr Adamczyk. - To jest topowa czołówka - tłumaczy. Na pytanie, czy Borys Szyc jest idolem, odpowiada bez chwili wahania: - Na pewno. Ale natychmiast dodaje, że przede wszystkim jest genialnym aktorem.
Gdy tabloidy wariują
Rzeczywiście, jeśli idol to ten, o którym najgłośniej i najczęściej się pisze, Szyc w pełni zasługuje na to miano. Tabloidy wariują na jego punkcie. I bez przerwy śledzą go oraz podglądają. Tyle że głównie piszą o tym, jak niegrzecznie i hałaśliwie się bawi oraz o tym, czy narzeczonej przeszkadza jego chrapanie. Ani słowa o aktorskiej charyzmie. A taką Szyc ma.
Debiut teatralny zaliczył równo 10 lat temu, po skończeniu szkoły. Ale już wcześniej grywał epizody w serialach. Chociaż tak naprawdę po raz pierwszy pojawił się na ekranie jako dziewięciolatek w filmie Machulskiego "Kingsajz". Był tam krasnoludkiem. I można powiedzieć, że coś w nim z tego krasnoludka zostało do dziś. Ale mimo tak krótkiego zawodowego życiorysu, na swoim koncie ma kilka bardzo mocnych ról w polskim kinie. I kilka tak różnych jak w: "Symetrii", "Enen", "Handlarzu cudów", "Vinci", "Wojnie polsko-ruskiej" czy ostatnio w "Krecie".
Krzysztof Skiba, lider zespołu Big Cyc: - Był taki moment, że się o Borysa Szyca i o jego karierę bałem. Kiedy zobaczyłem go w takim koszmarnym programie "Ranking gwiazd", który prowadził. To było coś strasznego.
Cześć, Borys!
Bolesław Pawica i Jarosław Szoda, którzy reżyserowali "Handlarza cudów" z udziałem Szyca, mówią, że to musi być idol, bo to aktor wielki i totalnej przemiany. - On ma rzadką umiejętność, którą tylko dzieci posiadają. Wie pani, co to jest? To przypomnienie sobie stanu emocjonalnego. Każdy z nas coś kiedyś przeżył. Ale nie każdy potrafi to sobie przypomnieć i przywołać. On potrafi. Podobnie jak potrafi się zmieniać. Nawet inaczej się wtedy rusza. Pewnego dnia patrzymy, przychodzi na plan jakiś obcy facet. I dopiero po dłuższej chwili ktoś zaskoczył i powiedział: O, cześć Borys! Nie można go było poznać.
Reżyser Janusz Zaorski też uważa, że Szyc to wielki aktor jest. Ale unika słowa idol. - Wolę mówić, że mamy, po prostu, świetnych aktorów, takich jak Szyc, Robert Więckiewicz, Marcin Dorociński, Maciej Stuhr, Andrzej Chyra i jeszcze mógłbym tak ciągnąć.
Zdaniem Zaorskiego kiedyś łatwiej było wykreować się jednemu idolowi. Przez lata produkowano 30 filmów rocznie. Teraz ta produkcja wzrosła do 60. Oferta jest więc bardzo bogata. - I pewnie jeden aktor, żeby nie wiem jak był zdolny i pracowity, nie obskoczyłby tego wszystkiego - śmieje się Zaorski.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?