Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Brzmienie ciszy jest... męczące

Katarzyna Sklepik
Czy istnieje absolutna cisza? Czy można ją zmierzyć i przeżyć? Niestety, można... Piszę niestety, bo absolutna cisza, której doświadczyłam w komorze bezechowej na Politechnice Poznańskiej jest nie do zniesienia.

Choć w pierwszym momencie jest miłym dla ucha zaskoczeniem, to po chwili jej trwania drażni, niepokoi, a w dalszej perspektywie męczy.

Dlaczego tak się dzieje? Bo jak się okazuje do życia potrzebujemy lasu i to nie tylko, żeby w nim wypoczywać, ale przede wszystkim żeby słuchać jego odgłosów.
– Taka już nasza natura – uśmiecha się prof. Adam Dąbrowski, kierownik pracowni układów elektronicznych i przetwarzania sygnałów na Wydziale Informatyki Politechniki Poznańskiej. – My już ten las mamy w pewnym sensie zakodowany genetycznie, od czasów naszych przodków, którzy żyli i polowali na łonie przyrody.
Nie potrafilibyśmy żyć w ciszy, potrzebujemy szumu dla normalności. Może to być nieznośny szmer ulicznego ruchu, odgłos włączonego radia lub telewizora czy uspokajający szum drzew, morskich fal lub śpiew ptaków. Te dźwięki nas uspokoją i wyciszą.

I choć ciszę można zmierzyć – to nie istnieje na nią żaden matematyczny wzór – jest za to skala, która pomaga nam określić czy słyszane przez nas dźwięki są zbyt ciche, w normie, a może głośne do bólu pękającego bębenka w uchu lub trzech kosteczek tuż za nim: strzemiączka, kowadełka i młoteczka. Zabójczy dla nas może być dźwięk o sile 120 i więcej decybeli, ten codzienny wokół nas uliczny gwar czy szmer w biurze to hałas o częstotliwości między 30 a 60 decybeli. W komorze bezechowej nie słychać nawet jednego decybela. Nic. Zero. A nawet mniej niż zero. Głucha, przeszywająca cisza. To wszystko gwarantują betonowe stropy, wygłuszone styropianem i wełną mineralną ściany, oddzielone ścianką gipsową z otworami i piankowymi kolcami. Nie dostanie się do niej żaden, najmniejszy nawet szept. Chyba, że sami chcemy usłyszeć w niej jak brzmi głos, bez echa. Bez pogłosu, ot tak. Jest wibrujący. Długi i tnie ją jak najostrzejszy nóż.

Przyzwyczajeni do obcowania z hałasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nasz słuch z morza dźwięków potrafi wyłowić ten, na którym nam szczególnie zależy. To tak zwany koktajl party efekt – jego nazwa dobrze kojarzy nam się z głośnym przyjęciem, podczas którego chcemy porozmawiać z przyjaciółką, którą zagłusza śmiech pozostałych uczestników i muzyka. Wtedy nie tylko my, ale także nasze ucho koncentruje się tylko na tym, co opowiada nam przyjaciółka. Dlatego nie powinno nas dziwić i to, że najbardziej wrażliwi jesteśmy na piskliwy głos dziecka i kobiety, ale co ciekawe, nigdy nie poznamy tych dźwięków, które usłyszeć może pies lub nietoperz. A może spróbujemy wytężyć słuch? Zatem... Cisza...

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto