Dwoma, jedną ręką, za plecami, zębami, językiem, a nawet nogami grał we wtorek (10 lutego) na gitarze Carvin Jones. Za sprawą starego, poobijanego stratocastera do wnętrza klubu Blue Note przeniósł cząstkę Ameryki - kolebki bluesa.
Nie chodzi jednak o to, czym i na czym grał amerykański bluesman, ale jaki klimat udało mu się stworzyć. Nie lada sztuką jest bowiem porwanie wypełnionego po brzegi klubu do tańca, klaskania i śpiewania. Poznańska publiczność założyła, że bluesa można słuchać na siedząco i dobrą godzinę zajęło artyście rozruszanie jej i porwanie z krzeseł.
Carvina Jonesa nie byłoby bez wpływów Steviego Raya Vaughana, Jimiego Hendrix, czy BB Kinga. Utwory gigantów bluesa zabrzmiały wczoraj na poznańskiej scenie równie dobrze, co autorskie kawałki Amerykanina. Od bluesowych standardów odróżnia je zresztą większe uporządkowanie i nowocześniejsze brzmienie. Utwór "Party Hardy" był koronnym dowodem na to, że choć Jones z wokalem radzi sobie nie do końca perfekcyjnie, nad gitarą panuje nawet jeśli trzyma ją jedną ręką i beztrosko krąży wśród publiczności.
Koncerty w Poznaniu - relacje, zdjęcia, zapowiedzi
Gatunek, którego Carvin Jones jest absolutnym królem, jest przewidywalny do bólu, ale pozostawia mnóstwo miejsca na improwizację, wydłużone solówki, wirtuozerskie popisy. Choć, jak mówił amerykański gitarzysta i wokalista bluesowy, Albert King, blues się nie zmienia, Carvin Jones udowodnił w Blue Note, że jest ciągle żywy.
Wtorkowy występ Carvina Jonesa był pierwszym na europejskiej trasie koncertowej. Więcej na temat nadchodzących gigów TUTAJ
Carvin Jones - Party Hardy
ZOBACZ TAKŻE:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?