Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cezary Kucharski zdradza kulisy transferu Roberta Lewandowskiego do BVB. „W Lechu Poznań zarobił 10 razy więcej niż sam chciał”

Dawid Dobrasz
Dawid Dobrasz
- Lech się postawił i nie chciał go sprzedać. "Lewy" był rozczarowany, że Lech go nie puścił po pierwszym sezonie. Obiecali mu podwyżkę, której oczywiście nie dostał, ale dostał obietnicę, że za rok go puszczą - opowiada ze szczegółami historię Roberta Lewandowskiego w Lechu były menadżer piłkarza Cezary Kucharski.
- Lech się postawił i nie chciał go sprzedać. "Lewy" był rozczarowany, że Lech go nie puścił po pierwszym sezonie. Obiecali mu podwyżkę, której oczywiście nie dostał, ale dostał obietnicę, że za rok go puszczą - opowiada ze szczegółami historię Roberta Lewandowskiego w Lechu były menadżer piłkarza Cezary Kucharski. Grzegorz Dembiński
W ostatnim odcinku „Futbolowni” na YouTube Cezary Kucharski, były menadżer Roberta Lewandowskiego, opowiedział o tym, jak wyglądało ich rozstanie, a także zdradził szczegóły na temat transferów „Lewego”. Co powiedział na temat jego zarobków w Lechu Poznań?

Cezary Kucharski związał się z Robertem Lewandowskim jeszcze w czasach jego gry w Zniczu Pruszków, gdzie trafił po odpaleniu przez Legię Warszawa. Tam na początku doznał kontuzji i był na ławce rezerwowych. Później po kilku świetnych występach okraszonych golami zainteresowała się Robertem cała piłkarska Polska.

- "Lewego" chciały wszystkie kluby ekstraklasy - mówi Cezary Kucharski w wywiadzie dla kanału "Futbolownia". - Już wtedy dostawał pierwsze oferty z zagranicy, ale były to kluby ze Szwajcarii czy Grecji. My z Robertem się wtedy poznawaliśmy, a on jest człowiekiem nieufnym. Za moimi plecami prowadził rozmowy z innymi klubami, więc dodatkowo to był trudny element. Kluby używały argumentu, że nie myślę o karierze zawodnika, tylko o pieniądzach. "Lewy" nawet wyjechał do mnie z tekstem, że "ma nadzieję, że będę kierował jego karierą, patrząc na rozwój sportowy, a nie na własne korzyści". Z kolei ja wiedziałem, że kluby będą nas tak rozstrzygały, ale przygotowałem się na to. Spytałem Roberta, ile chce zarabiać w ekstraklasie? W Zniczu miał 2,5 tysiąca plus premie. "Lewy" odpowiedział: 10 tys. złotych. Ja zapytałem, co jeszcze? Dodał: Za podpis 100 tys. złotych. Dalej pytałem, co jeszcze, ale sam już nie wiedział. Mi chodziło o to, że chciałem wynegocjować dla niego jak najlepsze warunki oraz żeby trafił do klubu, który wykorzysta jego potencjał. Dla mnie w Polsce liczyły się trzy kluby: Lech, Legia, choć on nie chciał tam wrócić i Wisła Kraków. Inne kluby były bardzo zdeterminowane i podchodziły do tematu za moimi plecami. Tak było z Jagiellonią czy Górnikiem Zabrze, ale wtedy powiedziałem im, że nie ma szans pozyskać Roberta i szkoda ich czasu.

Zobacz też: 11 najlepszych strzelców w historii Kolejorza we wszystkich rozgrywkach

"Lech był najbardziej zdeterminowany"

Cezary Kucharski wspomina, że najwięcej starań o pozyskanie "Lewego" zrobił Lech Poznań, a konkretnie ówczesny dyrektor ds. sportowych Marek Pogorzelczyk.

- Przyjeżdżał do nas po cichu pociągiem z Poznania do Warszawy i spotykaliśmy się w różnych miejscach. Najczęściej ze względów logistycznych w "Złotych Tarasach". Głównie gdzieś na dole, żeby nikt nas nie widział. Oni byli najbardziej zdeterminowani, a ja myślałem jeszcze w kontekście "Lewego" o Wiśle Kraków. Legia szybko odpadła, bo Robert był na nie. Lech był na fali i trendzie wzrostowym. To był też klucz, przy wyborze klubu. Miał fajnych ofensywnych piłkarzy, stwarzali dużo sytuacji i było z kim grać. Negocjowaliśmy dosyć długo, ale wynegocjowałem dla niego mega kontrakt - kontynuuje Kucharski.

"Lewandowski zarobił w Lechu 10 razy więcej, niż sam chciał"

Były agent piłkarza podał także konkretną kwotę, jaką Robert zarobił w Lechu Poznań za dwa sezony gry w latach 2008-2010.

- Chciał 10 tys. zarabiać, a zarobił 2,8 mln złotych przez dwa lata. 10 razy więcej niż sam chciał - mówił wprost Kucharski.

"Smuda go chciał, ale mówił, że jest drewniany"

Zanim Robert Lewandowski trafił do Lecha, to osobiście do Warszawy na mecz Znicza z Polonią przyjechał zobaczyć go ówczesny trener Kolejorza Franciszek Smuda. "Lewy" w tym spotkaniu zaprezentował się bardzo dobrze. Wychodząc ze stadionu Franz zaczepił jeszcze Kucharskiego i szepnął menadżerowi do ucha: "Muszę go mieć".

Czytaj też: Robert Lewandowski zadedykował cieszynkę... dzieciom z Poznania. Gol w meczu Bayernu z Unionem Berlin dla poznańskich CukierAsów

- Dla mnie był to dodatkowy plus, że trener go chce - mówi Cezary Kucharski dla kanału "Futbolownia". - Z kolei w poniedziałek wyczytałem w "Przeglądzie Sportowym", że Smuda mówi o Lewandowskim "To drewno i po co tam jechałem". Zadzwoniłem do Smudy, o co chodzi. Ten odpowiedział mi, że nie mógł publicznie powiedzieć tego, co myśli. Mówił, że to taktyka negocjacyjna. Zadzwoniłem do Roberta i powiedziałem, że Franz wcale tak o nim nie myśli.

Były menadżer piłkarza dodaje, że najwięcej zasług przy sprowadzeniu "Lewego" do Poznania miał wspomniany Marek Pogorzelczyk.

"Borussia chciała Lewego już po pierwszym sezonie w Lechu"

Robert Lewandowski w pierwszym sezonie przy Bułgarskiej w 48 meczach dla Lecha (30 w lidze, 6 w Pucharze Polski, 12 w pucharze UEFA) zdobył łącznie 20 goli (14 w lidze, 2 w PP i 4 w pucharze UEFA), a do tego dołożył 12 asyst. Strzelał gole w swoich debiutach w Europie czy lidze, co szybko przykuło uwagę mocniejszych klubów. Borussia Dortmund już po tym sezonie widziała "Lewego" u siebie.

- Lech się postawił i nie chciał go sprzedać. "Lewy" był rozczarowany, że Lech go nie puścił po pierwszym sezonie. Obiecali mu podwyżkę, której oczywiście nie dostał, ale dostał obietnicę, że za rok go puszczą. "Lewy" był wkurzony, ale udało się go przekonać, że taką postawą zrobi krzywdę sam sobie. Musiał grać i pokazać się z jeszcze lepszej strony. Wtedy będzie większa presja na Lechu, większe pieniądze i większe kluby w grze - kontynuował Kucharski.

Borussia nie odpuściła i obserwowała go kolejny sezon. Zresztą sam Jurgen Klopp przyjeżdżał wtedy incognito na stadion przy Bułgarskiej, by oglądać snajpera Kolejorza. To tylko utwierdziło Borussię w przekonaniu, że muszą kupić Roberta. Sam menadżer wspomina, że negocjacje były bardzo trudne. Rozbijało się wszystko o zapisy kontraktowe. Mianowicie z całej kwoty transferu 18 proc. miało trafić do zawodnika (9 proc.) i menadżera (9 proc.), co z kwoty 4,5 mln euro tworzy sporą część, która nie miała trafić na konto Kolejorza. Z kolei Lewandowski przyszedł do Lecha za 900 tys. złotych plus VAT.

Zobacz też: Lech Poznań w jednym tygodniu zagra 3 mecze przy Bułgarskiej! Sprawdź terminarz meczów Kolejorza w PKO Ekstraklasie i Pucharze Polski

"Lech chciał nas zmusić do rezygnacji"

- Te procenty od następnego transferu były kością niezgody. Lech robił wszystko, żeby nas zmusić i zrezygnować z tych zapisów. Stały się niewygodne, a Lech wiedział, że rozmowy ze mną nie będą łatwe. Lech podsyłał do "Lewego" innych agentów, którzy chcieli go przejąć i sprzedać za moimi plecami do Szachtara Donieck. Lechowi zależało, żeby dostać jak najwięcej kasy. Z kolei mi zależało na tym, żeby "Lewy" zrobił dobry wybór pod kątem sportowym, który da mu możliwość gry z najlepszymi. Borussia była idealna i wchodzili w trend wzrostowy - wspomina Cezary Kucharski.

Według Kucharskiego Jurgen Klopp miał obiecać "Lewemu" pierwszy skład, a do tego wtedy w Borussii byli już Łukasz Piszczek i Kuba Błaszczykowski, co miało utwierdzić menadżera piłkarza w przekonaniu, że klub z Dortmundu to najlepszy wybór. Wspomina także, że same negocjacje między Lechem a Borussią trwały długo i były ciężkie. Piłkarz i menadżer szybko doszli do konsensu z klubem, ale na przeszkodzie stanął brak porozumienia między Kolejorzem a BVB.

- Przez kilka tygodni w polskich mediach była burza, że jestem chciwy i psuje negocjacje - mówi Kucharski. - Tworzyło się na nas wielką presję, żebyśmy odpuścili swoje procenty. Pamiętam jedną kuriozalną sytuację. Zadzwonił do mnie Watzke (prezes Borussii), że chcą się spotkać. Wynajęli całą salę konferencyjną w czołowym warszawskim hotelu i ściągnęli sztab ludzi: prawników, tłumaczki itd. Odpowiedziałem, że się spotkamy, chociaż mieliśmy wszystko już między sobą podpisane. Przyszedłem na spotkanie w krótkich spodenkach, klapkach i wakacyjnej koszulce. Borussia była w szoku, ale zaczęła od tego, że chcą dokończyć negocjacje. Zdziwiłem się, bo my już osiągnęliśmy porozumienie. Podpowiedziałem im, że nie mają po co przyjeżdżać do Warszawy, tylko niech jadą trochę bliżej do Poznania. Borussia dodawała, że chodzi o nasze procenty w kontraktach. Odpowiedziałem im, że to nie ich sprawa i jak Rutkowski chce, żebyśmy zrezygnowali z zapisów, to niech sam mi to powie - opowiada ze szczegółami w rozmowie z Damianem Czyżakiem Cezary Kucharski.

Zobacz też: Lech Poznań show w Kielcach! Kolejorz w imponującym stylu rozbił Koronę. Dariusz Żuraw: "Cel osiągnęliśmy"

- Robert był już tym wszystkim zmęczony i chciał zrezygnować z tych procentów. Powiedziałem mu, żeby poczekał. Nie rezygnował. Zresztą mieli już nawet przygotowane kwity na te rezygnacje. Zrobiłem taki numer. Robert miał powiedzieć, że się zastanowi, a ja wiedziałem, że Niemcy rano mają samolot do Dortmundu. "Lewy" tak zrobił, a następnego dnia ogłosili, że transfer doszedł do skutku i Robert z niczego nie musiał rezygnować - kontynuuje Kucharski.

Robertowi Lewandowskiemu Lech Poznań miał wypłacić całość, ale inaczej było w przypadku Cezarego Kucharskiego, z którym klub poszedł do sądu.

- Piłkarski sąd przy PZPN rozstrzygnął to w ten sposób, że nie należało mi się tak dużo. Powołali się na artykuł kodeksu cywilnego o sprawiedliwości społecznej. Najpierw zażądali, żebym wszystko zwrócił. Sądzili się ze mną kilka lat i część wypłacili, a część nie. Pełnej kwoty nigdy nie dostałem - wspomina sytuacje sprzed lat Kucharski.

Całą interesującą rozmowę z Cezarym Kucharskim można obejrzeć na kanale "Futbolownia" na YouTube. Fragment o Lechu Poznań zaczyna się od 50. minuty.

Zobacz też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto