Popularne (również w Poznaniu) second handy pierwotnie przeznaczone były dla osób, które nie chcą lub nie mogą pozwolić sobie na zakup nowych ubrań w tzw. sieciówkach (np. H&M, Zara, Reserved) czy też w „zwykłych” sklepach.
Czasy się jednak zmieniają, a wraz z nimi zmieniają się także klienci tzw. ciucholandów. Coraz częściej w sklepach tych można spotkać prawdziwe fashion vitcims (w dosłownym tłum. z ang. „ofiary mody”), które w tym przypadku nazwać należałoby szafiarkami. To osoby, które łączy w swoim stylu rzeczy markowe z tymi „no name” oraz z second handów.
Second Hand From London znajdujący się przy Św. Marcinie to najbardziej znany i najbardziej lubiany wśród poznaniaków lumpeks. Tendencję, że sklepy z używaną odzieżą są coraz częściej odwiedzane przez osoby, którym zależy na modnym wyglądzie zauważa także pracownik tego sklepu.
- Zwłaszcza po młodych dziewczynach widać, że interesują się modą. Zwracają wtedy uwagę dosłownie na wszystko: kolor, krój, materiał, jakość, a także metkę oglądanego ciucha - mówi oderwany od ciężkiej pracy pracownik sklepu.
Zainteresowanie nowymi ciuchami jest ogromne. W dzień dostawy (w tym przypadku to środa i sobota) klientów jest naprawdę sporo. Tuż po otwarciu sklepu (czyli po godz. 9) kolejka sięgała niemalże ulicy.
Mimo rosnącej popularności second handów, wiele osób narzeka na jakość sprzedawanych w nich ubrań. – To zależy od sklepu. W stolicy Poznaniu znaleźć można i całkiem przyzwoite, i kompletnie beznadziejne – ocenia 25-letnia pani Beata.
Pani Kasia spotkana w „From London” dodaje, że polskim second handom jeszcze wiele brakuje do tych zagranicznych, w których o wiele częściej niż w polskich zdarzają się markowe rzeczy w stylu vintage, który już od jakiegoś czasu zadomowił się na liście wiodących trendów na każdy sezon.
Aby znaleźć coś naprawdę ładnego, modnego i oryginalnego trzeba trochę poszperać, ale warto.
– Mam wiele np. spódniczek, które są inne niż te ze zwykłych sklepów. Ludzie pytają czasem, gdzie kupiłam takie „perełki” – takiej napawającej optymizmem odpowiedzi udziela pani Basia.
Sposobów na wyszukiwanie fantastycznych okazji w „ciucholandach” jest wiele. Od dokładnego oglądania, co wisi na każdym wieszaku przez szybki spacer i wyciąganie rzeczy na „chybił trafił” do selekcji kolorystycznej czy też materiałowej.
W Poznaniu oprócz second handu „From London”, wart polecenia jest także lumpeks z odzieżą ze Skandynawii przy ul. Dąbrowskiego. Można odwiedzić również „Pełną szafę” na os.Lecha lub „Ciucholand” przy placu Bernardyńskim.
Warto pamiętać, że w dniu dostawy wybór jest największy, ale też i ceny są najwyższe (w tych „na wagę” w granicach 60 zł za kilogram). Ceny te oczywiście sukcesywnie maleją i ostatniego dnia przed nową partią ubrań wynosi tylko 10 zł. Decyzja o tym, kiedy wybrać się na takowe zakupy zależy od osobistych upodobań i zasobności portfela. Najważniejsze, by ją w ogóle podjąć i dać się ponieść zakupowemu szaleństwu.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?