Służba przygotowawcza miała trwać 28 dni. Pochodząca z Wielkopolski pani Iwona, wiedziała, że wojsko to nie plac zabaw, jednak - jak mówi - wszelkie granice jej wytrzymałości zostały tam przekroczone.
Czytaj też: "Tu może być gorzej niż w Gdańsku". Piotr P. skazany za grożenie poznańskim radnym
Kobieta w wojsku: "były wyzwiska, upokorzenie i przemoc"
– W wojsku jest taka zasada, że jeśli ktoś jest wyższy stopniem i znajdzie się za mną lub obok mnie, muszę mu frontować, czyli stanąć bokiem i tym samym oddać honor. Kiedy to uczyniłam plutonowy popchnął mnie i powiedział „dobra, k***a idź, nie teraz”. Wpadłam na ścianę, zahaczyła o ościeżnicę
– relacjonuje kobieta.
Po namowie męża, który uznał, że takie zachowanie jest niedopuszczalne, pani Iwona zgłosiła to dowódcy drużyny. Jak wynika z relacji kobiety, ten przerosił ją w imieniu plutonowego. Następnego dnia na porannym apelu dowódca plutonu miał zwyzywać i obrazić panią Iwonę przy całej kompanii. – Usłyszałam, że jak mi się nie podoba, to mam „wyp***ć za bramę” – wspomina.
Pani Iwona opowiada, że to był początek jej koszmaru.
Po 10 dniach zrezygnowała ze służby przygotowawczej
– Na śniadanie zjadłam chleb, który, jak się później zorientowałam, był spleśniały. Podczas ćwiczeń zaczął boleć mnie brzuch, wymiotowałam. Dostałam na to tylko tabletkę rozkurczową. Było coraz gorzej, kiedy to zgłosiłam usłyszałam: „jesteś pier***m dziurawcem i masz zap***ć”. Czołgając się resztami sił co chwilę wymiotowałam. W pewnym momencie doznałam skrętu brzucha, wtedy wezwano pogotowie
– opowiada pani Iwona.
W szpitalu stwierdzono u niej zapalenie błony śluzowej żołądka. W dokumencie widnieje zapis: „ból brzucha po błędzie dietetycznym”. Po tym incydencie pani Iwona zdecydowała się zrezygnować ze służby.
– Usłyszałam, że jeśli chcę wyjść dzisiaj, to muszę napisać, że rezygnuję z przyczyn osobistych. Jeżeli napiszemy prawdę, że odchodzę z uwagi na to, że ktoś naruszył moją nietykalność cielesną, to będzie wewnętrzne dochodzenie i tak szybko jednostki nie opuszczę
– dodaje.
Kobieta przystała na to, jednak w dniu, kiedy wychodziła do domu poszła do majora i o wszystkim mu opowiedziała. Ten sporządził notatkę.
– Wezwano dowódcę drużyny, żeby potwierdził, że faktycznie zgłaszałam, że plutonowy mnie popchnął. Potwierdził, ale powiedział, że nic z tym nie zrobił, bo nie wiedział, jak ma sporządzić notatkę
– mówi kobieta.
Jednostka odpiera wszystkie zarzuty
Poprosiliśmy wojsko o odniesienie się do zarzutów pani Iwony. W odpowiedzi, dowiedzieliśmy się, że żywność podległa kontroli, a w dniu, kiedy pani Iwona miała się zatruć, nikt z pozostałych ok. 200 osób, nie zgłosił żadnych dolegliwości. Jednostka zapewnia, że zajęła się wyjaśnieniem sprawy pani Iwony.
– Sprawę potraktowaliśmy z wyjątkową powagą i niezwłocznie przeprowadziliśmy wewnętrzne postępowanie wyjaśniające. Podjęte czynności nie potwierdziły żadnego z oskarżeń będących podstawą zgłoszenia, które zostało nam przedstawione. Żaden z elewów odbywających w tym czasie służbę przygotowawczą nie potwierdził żadnego ze zdarzeń opisywanych przez panią
– poinformował nas 100 Batalion Łączności.
I dodał: Dbając o wysoki poziom nauczania i zachowując standardy pracy z młodymi ludźmi, na bieżąco monitorujemy nastroje naszych podopiecznych. Dotychczas nie zetknęliśmy się z podobnymi zastrzeżeniami.
Pani Iwona zgłosiła sprawę do prokuratury. – W tej sprawie materiały wpłynęły do nas 24 maja br. Prokuratura prowadzi czynności sprawdzające – mówi Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Zobacz też: Mężczyzna postrzelony przez policjantów:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?